Trwająca zaledwie dwa lata czwarta faza MCU dobiegła już końca. Oceniamy, czy spełniła oczekiwania.
Filmy – wysokie wzloty i bolesne upadki
Jeżeli Eternals cokolwiek pokazało, to że Marvelowi nie będzie łatwo wprowadzić nowych, nieznanych szerszej publiczności postaci. Widownia nadal tęskniła za Iron Manem, Kapitanem Ameryką, Hulkiem, Thorem, czy Spider-Manem. Na szczęście nowe przygody Pajączka była już na horyzoncie, ale nikt nie spodziewał się, jak dużym hitem się staną. Spider-Man: Bez drogi do domu to szczególny film dla MCU. To właśnie w tej produkcji została wprowadzona konwencja alternatywnych rzeczywistości, które miały konkretny wpływ na losy tytułowego bohatera i głównego świata. Fani byli zachwyceni zarówno powrotem Tobeya Maguire’a, jak i Andrew Garfielda do swoich ikonicznych ról, a był to dopiero początek niespodzianek, gdyż wielki powrót zaliczyli także złoczyńcy znani z poprzednich serii o Peterze Parkerze.
Film udowodnił, że Marvel, choć w tym przypadku przy pomocy Sony Pictures, wciąż może zachwycić widzów i przeciwstawić się nawet niekorzystnej kinowej koniunkturze w czasie pandemii, stając się szóstym najbardziej kasowym filmem wszech czasów, który zdołał zebrać z kin na całym świecie rewelacyjne 1,916 miliarda dolarów. Sukces filmu pod każdym względem zapewnił Tomowi Hollandowi dłuższy pobyt w MCU. Choć wciąż nie padły jeszcze żadne szczegóły dotyczące nowej umowy między Marvelem a Sony, to nikt nie ma wątpliwości, że przygody Spider-Mana będą kontynuowane w uniwersum Marvela i kultowego Pajączka nie zabraknie w co najmniej jednej z zapowiedzianych już dwóch kolejnych części Avengersów.
Starzy bohaterowie mają się lepiej niż kiedykolwiek. Także druga część Doktora Strange’a udowodniła, że widzowie chcą więcej projektów ze znanymi już im postaciami. Doktor Strange w multiwersum obłędu miało jeszcze mocniej zanurzyć nas w stylistykę wieloświatu, podróżując wraz z głównym bohaterem po alternatywnych rzeczywistościach. Jak sam film czerpiący z horrorowych motywów wyszedł bardzo dobrze, tak mógł rozczarować sam wątek multiwersum, który wciąż nie został w pełni wykorzystany. Pomimo tego widzowie otrzymali wciągające widowisko, które po raz pierwszy było połączone z zupełnie nowym dla Marvela medium – serialami.
GramTV przedstawia:
Zanim jednak przejdziemy do produkcji przeznaczonych dla Disney+, musimy przebrnąć przez najgorszy, najnudniejszy i jeden z najbrzydszych filmów w całym uniwersum Marvela. Thor: miłość i grom odwrócił dobrą filmową passę studia, która utrzymywała się od czasu Avengers: Koniec gry. Bóg piorunów był jedną z najważniejszych postaci w walce z Thanosem, którego tragizm został podkreślony utratą całej rodziny, domu, a nawet ukochanego młota i gdy wydawało się, że wreszcie los się do niego uśmiechnie, popełnił największy błąd w swoim życiu, nie zapobiegając w porę zniknięciu połowy życia we wszechświecie. Thor zasługiwał więc na dużo lepszy film, niż prostacką komedię, która czyni z syna Odyna jeszcze większego błazna, niż był do tej pory.
Na całe szczęście Czarna Pantera powróciła, aby bronić honoru końcówki czwartej fazy. Już bez Chadwicka Bosemana, druga część miała bardzo trudne zadanie, aby jednocześnie nawiązać do kultowej poprzedniczki, jednocześnie opowiadając własną historię, która nie przemilczałaby utraty głównego bohatera. I wyszło to wszystko bardzo dobrze… a przynajmniej do połowy. Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu cierpi na syndrom powtórki, w której druga część jest w zasadzie tym samym, co otrzymaliśmy w pierwszej, tylko że z wielką bitwą na końcu. To wciąż dobry film, ale mógłby być zdecydowanie lepszy. Mimo to ciężko być rozczarowany tym projektem, nad którym prace mogłyby stanowić metaforę dla całej czwartej fazy – nie było łatwo, ale jakoś daliśmy radę.
Skończyłem czytać gdy Pan redaktor opisał Eterals jako sukces artystyczny . Dla mnie to najsłabszy pod każdym względem film Marvela .
Ray
Gramowicz
09/12/2022 21:34
Faza 4 to była faza testu: zobaczmy jak dużo kitu jesteśmy w stanie wcisnąć fanom i kiedy będą mieli dosyć.
wolff01
Gramowicz
08/12/2022 10:52
Bruce napisał:
Co do Eternals, to chyba ktoś płaci Radkowi za chwalenie tego syfu. To jest najgorszy film marvela (zaraz potem jest ostatni Thor). Nudny i bez żadnej głębi. Ten film był już góry skazany na porażkę, bo w żaden sposób nie dało się rozwinąć historii zupełnie nowych postaci w MCU w jednym filmie. I sama postać reżyserki. Przed Eternals nakręciła aż TRZY filmy. I wszystkie to dramaty. I właśnie na taką modłę był robiony Eternals. Miało być poważnie i dramatycznie. A wyszło dno.
Mnie bardziej zastanawia, ale to już chyba sam Marvel stwierdził i już ich nieformalnie porzucili, że te postacie totalnie nie sprawiaja wrażenia bycia czescią tego uniwersum - trochę niczym Inhumans - ktoś wogóle pamieta ten serial? Owszem, origin stories zwykle nie uwzględniają innych postaci a skupiają się na bohaterach, noż ale kurcze - pod koniec filmu w oceanie ląduje 600 metrowy kolos i nikt w kolejnych filmach Marvela sie chyba o tym nie zająka. No i oczywiscie to olanie "blipa" bo przecież Eternals nie mieszają się w takei sprawy...