O kulturze grania w Szwecji, czyli wywiad z Christopherem „GeT_RiGhT” Alesundem

Na Dreamhacku w Sztokholmie miałem okazję porozmawiać z legendarnym graczem w Counter Strike’a nie tylko o tym, jak wygląda granie w Szwecji, ale również ile emocji w pro-graczu buduje esport

Nie ukrywam, że kiedy ekipa Monster Energy podrzuciła pomysł na wywiad z GeT_RiGhTem, to doszedłem do wniosku, że to może być rzadka okazja na to, aby porozmawiać z jedną z legend zawodowego Counter Strike’a.

Przy okazji, że byliśmy na Dreamhacku, to wypadałoby popytać kogoś z lokalnego o to, jaki wpływ ta impreza miała na kulturę grania w Szwecji. Tak jak mogliście już przeczytać we wcześniejszym tekście – jest to wydarzenie, na które przychodzą nie tylko pojedynczy gracze czy grupy kolegów. To również miejsce spotkań rodzin, streamerów z całego świata.

Jedynym minusem tej rozmowy był fakt, że tak naprawdę z Krzyśkiem, bo tak polscy gracze nazywają Christophera Alesunda, moglibyśmy gadać długo. Głównie ze względu na fakt, iż świetnie opowiada nie tylko o swojej przygodzie z profejsonalnym graniem, ale również tematach pobocznych z nim związanymi, a czas był dosć mocno ograniczony. Nie mniej jednak mam nadzieję, że kiedyś do tej rozmowy wrócimy i jeszcze tych kilka smaczków uda się wyciągnąć.

Nie przedłużając – zapraszam na rozmowę z Christopherem „GeT_RiGhT” Alesundem!

Wywiad z Christopherem „GeT_RiGhT” Alesundem

Zdjęcie: Monster Energy
Zdjęcie: Monster Energy

Michał “Muradin” Grabowski

Pierwsze pytanie jest takie: jakie było pierwsze wydarzenie, na którym byłeś jako zwykły gracz, a na którym byłeś po raz pierwszy jako pro-gracz?

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Kurcze, to było dość dawno temu… to znaczy jestem trochę w tej branży, ale powinienem to pamiętać. Myślę, że pierwszym prawdziwym turniejem lanowym, w którym brałem udział był event, który nazywał się Remedry w Sztokholmie. To był turniej bardzo podobny do Dreamhacka w sensie – miał tego samego ducha podobnego do starych Dreamhacków, czyli dwa monitory i wiele wiele innych rzeczy, które miałeś w jednym miejscu, w którym spałeś z innymi graczami na wielkiej hali.

To było zaskakujące, ponieważ nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego w moim życiu na tym etapie. Mogłeś spotykać się z ludźmi, grać w turniejach i coś wygrać – nie były to wielkie pieniądze, ale mogłeś wygrać podkładkę pod mysz, jakieś słuchawki czy coś podobnego i to było jednym z powodów, dla których gracze interesowali się takimi wydarzeniami, a ja sam złapałem chęci do rywalizacji z innymi. Wtedy jeszcze nie nazywaliśmy tego esportem, a był to po prostu gaming. No i wtedy królował Counter Strike na takich LANach w Szwecji. Innym powodem był fakt, że w CSa grało się drużynowo, ale koniec końców nawet będąc sam na placu boju mogłeś ugrać rundę, mieć swój „hero moment” w trakcie rozgrywki.

I właśnie w ten sposób z łatwością z amatorskiego udziału w turniejach przeszło to wszystko w poważniejsze turnieje lokalne, później międzynarodowe itp.

Michał “Muradin” Grabowski

No dobra, a pamiętasz swój pierwszy Dreamhack?

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Myślę, że to było w 2004 albo 2005 roku. Nie pamiętam dokładnie, wiem tylko, że byłem wtedy bardzo młody, a to wszystko wydawało mi się jeszcze bardziej szokujące, głównie dlatego, że w tamtych czasach było na Dreamhacku jeszcze więcej ludzi. Wielka ogromna hala, gracze byli wszędzie, gdzie tylko spojrzałem, i nie była to tylko jedna hala przeznaczona na obszar LAN... była jeszcze inna hala.

Od tamtego czasu wszystko skupiało się wyłącznie na grach i graniu. Ludzie sami budowali różne konstrukcje, żeby wyróżnić swoje stanowiska. Mieli wyznaczone obszary, a potem budowali na nich coś w rodzaju wież – trochę jak kolumny głośnikowe I puszczali dziwną muzykę, dobrą muzykę, złą muzykę – wiecie, jakąkolwiek tylko mogli, a obok inni gracze robili swoje rzeczy. Znalazło się nawet miejsce na DJ-Set na wielkiej scenie, gdzie puszczano muzykę elektroniczną na cały regulator. To była właściwie jedna, wielka kilkudniowa impreza.

Spotykałeś tam ludzi, a cała atmosfera była wtedy mniej skoncentrowana na e-sporcie czy rywalizacji. Przynajmniej w tamtym okresie. To było coś oszałamiającego. Miałem wrażenie, że byłem już trochę zaznajomiony z tym światem, ale wchodząc tam, poczułem, że wszedłem na zupełnie nowy poziom, i było to dla mnie szokujące dźwięki. Byłem na takim poziomie, bo byłem dzieckiem, które interesowało się grami i graniem, i uwielbiałem spotykać ludzi. Jako dziecko byłem też bardzo nieśmiały, więc bycie tam sprawiło, że poczułem się komfortowo. Mogłem rozmawiać o grach, a inni odpowiadali mi o grach. To była dla mnie świetna okazja do nawiązywania kontaktów towarzyskich jako dziecko.

Oczywiście, mam z tym wszystkim związanych wiele różnych wspomnień – dobrych i złych, ale w ostatecznym rozrachunku zdecydowanie więcej było tych dobrych. Głównie dlatego, że będąc częścią tego, jak mocny stał się Counter Strike w Szwecji granie przed Szwedzką publicznością związane było głównie z tym, że jak już graliśmy, to wielu kibiców chciało oglądać tylko nas. Jak wygrywaliśmy rundę, to wrzawa na trybunach była ogromna. Gdy ktoś nie widział tego, co działo się na scenie, to ludzie robili wszystko, aby ci mogli również widzieć co się dzieje. W pewnym momencie zaczęto również dokładać dodatkowe trybuny po to, aby pomieścić większa liczbę widzów w trakcie turniejów.

Jeszcze inną sprawą był fakt, że granie w drużynie na takiej scenie sprawiało, że zawsze udało się znaleźć tego ulubionego człowieka w zespole, z którym łączy cię coś więcej niż tylko wygrana w myśl zasady „zwycięstwo to wszystko”, ale również i pewne emocje. Nawet, jeśli byliśmy potężnym miksem przeróżnych osobowości oraz narodowości. Z kolei w przypadku fanów zawsze staraliśmy się być jak najbardziej otwarci oraz przyjaźni w stosunku do tych, którzy nam kibicowali – każde zrobione zdjęcie czy rozmowa dawały nam wiele, ponieważ uważam, że to właśnie fani sprawiali, iż byliśmy coraz lepsi w tym co robiliśmy.

Michał “Muradin” Grabowski

To w takim razie jak już jesteśmy przy profesjonalnym graniu – jakie jest Twoje ulubione wspomnienie z Twojej profesjonalnej kariery?

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Tak ogólnie? To może być dobry komplement w stosunku do polskich kibiców CSa… może jako dla Szwedów to dość gorzki temat do przełknięcia, ale nie ma co – powiem prawdę.

Prawda jest taka, że to było wtedy, gdy po raz pierwszy wziąłem udział w turnieju w Katowicach (słynny finał EMS One Katowice 2014, gdy ekipa Virtus.pro wygrała z Ninjas in Pyjamas w finale – przyp. red.) i zakwalifikowaliśmy się do wielkiego finału. Oczywiście wszyscy znają tę historię, przegraliśmy i tak dalej… Ale pamiętam jak wyszliśmy na scenę i popatrzyłem w górę, zobaczyłem tę wielką niekończącą się ścianę widzów przed sobą. Pomyślałem sobie: „Patrz mamo, moje marzenie za dzieciaka stało się rzeczywistością”.

Nadal mam ciarki, gdy o tym mówię, ponieważ to wspomnienie, które prawdopodobnie nigdy nie zniknie z mojej pamięci. Jasne, polscy fani byli przeciwko nam cały ten czas, ale całe to doświadczenie, które miało miejsce w tym czasie jest tak cudowne, że zostanie ze mną do końca życia. I to jest bardzo szczera prawda, bo w tamtym czasie wszystko było bardzo nowe w przypadku tej dyscypliny. W międzyczasie na większej scenie rozgrywane były zawody League of Legends oraz Starcrafta, a my graliśmy tylko finał w Spodku, a reszta zawodów odbywała się na mniejszej scenie. Nadal można było tam pomieścić sporą widownię, ale to nie było to samo, co w przypadku grania w Spodku.

Jedyną rzeczą, której bardzo żałuję to to, że w trakcie tego finału nie mieliśmy okazji pokazać nieco więcej naszych umiejętności. Wtedy byśmy mieli właściwie legendarny finał w legendarnej grze przed polską publicznością. Tym bardziej, gdy grali TaZ, Pasha, Snax, byali i Neo. Wtedy chyba jeszcze z nimi nie było Kubena w zespole, prawda?

Michał “Muradin” Grabowski

Nie nie, później dołączył do Virtusów.

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

No właśnie, trochę szkoda. Ale i tak to świetne wspomnienie, choć wiem że się powtarzam, to powiem Ci dlaczego – mam wrażenie, że właśnie ten finał zmienił to, jak postrzegane było CS GO i pokazał, że finał taki jak ten może konkurować z innymi, nieco popularniejszymi wtedy grami. Tym bardziej teraz, gdy tak naprawdę wszyscy rozumieją czym jest Counter Strike i jakie są jego zasady. Że nie jest skomplikowany, a bardzo prosty – pięciu na pięciu, właściwie łatwo można zrozumieć system ekwipunku, cel do wykonania.

Michał “Muradin” Grabowski

Z drugiej strony ten turniej również dla polskich fanów CSa był niesamowicie ważny, jak również dla sceny esportowej.

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Dokładnie, choć nadal trzeba było sporo pracy, aby dojść do momentu, w którym Counter Strike Global Offensive będzie na tyle popularny, żeby dostać swoje własne turnieje np. Intel Extreme Masters w Kolonii. Głównie dlatego, że może wydawać się to trochę zaskakujące… ale CS globalnie pod tym względem nie był aż tak popularny. Ale jak już się udało zagrać w Kolonii, to wtedy tylko w głowie miałem: „O cholera!”. Tego nie da się opisać, to trzeba poczuć na własnej skórze i być tam na miejscu. Jest to coś może nawet poniekąd strasznego.

Michał “Muradin” Grabowski

Tak, w połączeniu z tym jakie otwarcia serwuje nam Intel Extreme Masters w trakcie turniejów, to robi to niesamowite wrażenie.

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Oj tak! Jest wiele momentów z Intel Extreme Masters, które powodują ciarki na plecach zwłaszcza, gdy cały czas tematem zajmuje się Carmac (Michał Blicharz – przyp. red.) i jego przemówienia zawsze wywoływały duże poruszenie przed turniejami.

Michał “Muradin” Grabowski

Jak te, które wygłosił w 2020 roku właściwie przed samą pandemią na IEM Katowice.

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

GramTV przedstawia:

Tak, pamiętam że wtedy nie mogłem brać udziału w turnieju, ale oglądając ten materiał miałem łzy w oczach. Tak samo jak rok wcześniej mówił o graczach w trakcie turnieju w CS 1.6 i wspominał o graczu, który po bardzo zaciętej walce upadł na kolana… to było o mnie. I w tym momencie włączyły się momentalnie wspomnienia, gdy usłyszałem jego słowa. Podobnie jak świetnym gestem było wspomnienie o bliskich Flushy czy Dupreeha, gdy ich z nami już nie było.

Jest nie tylko świetnym mówcą, ale również osobą, która umie przekazać treści tak, że chłoniesz dosłownie to co ma do powiedzenia. Z drugiej strony nadal jesteś w stanie zauważyć, iż jest on tylko człowiekiem. Oczywiście, możesz być świetnym mówcą o żelaznych nerwach, ale te emocje, które pokazuje w trakcie swoich przemów sprawiają, iż docierają one ze zdwojoną mocą.

I te wszystkie wspomnienia są o tyle ważne, że wielu z nich doświadczyłem na żywo w trakcie turniejów. Co prawda nadal mogą do ciebie dotrzeć podczas oglądania filmu na YouTube czy też streamu na Twitchu, ale koniec końców najmocniej uderzają, gdy jesteś na miejscu na żywo.

Michał “Muradin” Grabowski

No dobrze, wracając do Dreamhacka – jakie miejsce zajmuje on w szwedzkiej kulturze grania?

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Takie wydarzenia jak Dreamhack są naprawdę bardzo ważne. Ważne właśnie dlatego, że już nie mamy wielu takich wydarzeń jak kiedyś. Oczywiście, wciąż coś się odbywa, ale są to znacznie mniejsze imprezy, z bardzo małą liczbą uczestników – może kilkaset osób i na tym się kończy.

Jeśli ktoś próbuje organizować coś na większą skalę, to zazwyczaj mają z tym naprawdę duże trudności. Dlatego to, co robi DreamHack – zajmując tę przestrzeń, budując takie wydarzenia – jest niesamowite. Organizacja eventów tego typu pochłania ogromne zasoby. Potrzebne są wielkie hale, cała infrastruktura, a do tego dochodzą różne dodatkowe koszty. Werbują całą masę wolotnariuszy – ludzi, którzy poświęcają sporo swojego czasu i robią to od wielu lat chcąc wracając na te imprezy.

Organizowanie takich wydarzeń jest ważne również dla całej branży, dla miast, w których się odbywają – przynosi to korzyści ekonomiczne i rozwija turystykę. Nie zapominając o tym, że duże firmy również są zainteresowane w inwestowanie w takie wydarzenia, co jeszcze bardziej podkreśla ich wartość. To, co udało im się osiągnąć przez te wszystkie lata, jest naprawdę imponujące – zarówno w Szwecji, jak i na całym świecie. To niesamowite, że wciąż działają, wciąż idą do przodu, rozwijając tę branżę. A to zdecydowanie ma dużo sensu biorąc pod uwagę to, w jaki sposób takie wydarzenia łącza ludzi.

Dla przykładu – mój szwagier jest typowym fanem sportu jako takiego. Uwielbia hokej, poważnie do niego podchodzi. Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy mówił, że esport jest spoko, ale jakoś bez większej ekscytacji, a wypadałoby tolerować się w rodzinie. I z zupełnego zaskoczenia sześć miesięcy po pierwszym spotkaniu dostaję telefon od mojej siostry, że jej maż ogląda jak gram bez względu na to, jaki to był turniej – pierwszego, drugiego, trzeciego tieru, zna graczy, kupił gadżety drużyny, w której grałem.

Do tego stopnia, że nawet zrezygnował z pakietu sportowego, który miał wykupiony. Co prawda nadal ogląda hokeja, ale to nie jest już to samo co kiedyś. Co ciekawe, to jest on trochę starszy od mojej siostry, więc musiałem go trochę wprowadzić w wiele rzeczy, które mają miejsce w esporcie. Najważniejsze jest to, że ja mogę mu spokojnie opowiadać, a on cierpliwie słucha i uczy się tego wszystkiego.

To tylko jedna z historii, ale wierzę, że wiele podobnych ma miejsce również w innych miejscach na świecie. Podobnie w podczas turniejów udawało mi się trafić na osoby, które były na nich pierwszy raz i mówiły: „Kurczę, w sumie to jest super!”.

Michał “Muradin” Grabowski

Tak, sam znam taką jedną osobę, która nie była kompletnie esportowa i może nawet bardzo mało siedziała w gamingu jako takim, ale gdy zobaczyła pierwszy raz IEM Katowice, to wkręciła się momentalnie. Może to zwyczajnie magia doświadczenia tego czy to na streamach, czy to na żywo.

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Dokładnie. To znaczy wiesz – z perspektywy już dwudziestu… chociaż zaraz nawet dwudziestu jeden lat w moim przypadku w tej branży, zawsze polecam wizytę podczas IEM w Kolonii, ponieważ jest lato, łatwiej znaleźć moment na urlop i nie jest tak zimno jak podczas IEM w Katowicach. Tak, to nadal jest super wydarzenie, ale w przypadku Kolonii czuć, że jest tam zdecydowanie bardziej międzynarodowa grupa kibiców z całego świata. Wtedy również doceniasz historie, gdy niektórzy podróżują około 30-40 godzin, aby dotrzeć na miejsce i jest pewnego rodzaju Mekką dla mnie oraz fanów CSa. Świetna pogoda, świetne jedzenie, jeszcze lepsze niemieckie napoje gazowane. *śmiech*

Ale wiele osób, którym polecałem wypad do Kolonii zawsze mówiły mi, że czuły się tam jak podczas jakiegoś festiwalu muzycznego, a dokładały do tego historie w stylu: spotkałem grupę osób, poszliśmy na obiad, później umówiliśmy się na oglądanie gierek i kupiłem pierwsza koszulkę zespołu, któremu kibicowałem. I tak nagle osoby, które kompletnie nie oglądały esportu zaczynają się nim mocno jarać.

Michał “Muradin” Grabowski

W sumie to jakby nie patrzeć to nie pamiętam w którym to roku było, chyba w tym, ale jeśli ktoś chciał się uprzeć, to mógł zaliczyć Intel Extreme Masters oraz Gamescom w Kolonii będąc dwa tygodnie na miejscu.

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Tak, ale wiesz… kurczę no zawsze miałem wrażenie, że Gamescom jest lepszą imprezą od strony biznesowej i dziennikarskiej niż fana gier jako takich. Ale to dlatego, że tam wtedy jest zdecydowanie o wiele więcej ludzi. Co prawda mamy za plecami tutaj Dreamhack, ale jednak mam wrażenie, że było tutaj o wiele mniej osób niż na takim Gamescomie.

To prawda. W sumie te ponad 57 tysięcy osób na Dreamhacku w porównaniu do 335 tysięcy na Gamescomie to jednak pewnego rodzaju kosmos.

Także to też zależy wszystko od tego jak się czujesz na takich imprezach. Niby wszystko jest obok, ale zawsze będą to dwie różne imprezy.

Michał “Muradin” Grabowski

Czas nam się powoli kończy, więc ostatnie dwa pytania – jak Monster Energy wspiera Twoją pracę jako streamera oraz ambasadora esportu po profesjonalnej karierze w CSa?

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Pomagają mi bardzo i nie mówię tego tylko po to, aby powiedzieć pewną formułkę. Jest ona nieco inna w porównaniu do współprac, które miałem do tej pory nie tylko ze względu na to, jakim napojem jest Monster Energy, ale również ze względu na ludzi, z którymi współpracuję na co dzień. Bez względu na to czy rozmawiam z osobami z biura europejskiego, północnoamerykańskiego itp. to niesamowita ekipa, która w świetny sposób opiekuje się tym projektem i wspiera na każdym kroku to, co robimy. Z drugiej strony zawsze fajnie jest mieć puszkę napoju energetycznego u siebie w domu.

Inną kwestią jest to, że bardzo dużo podróżuję, więc mam okazję spotkać się z osobami z Monster Energy wielokrotnie, działać w trakcie różnych wydarzeń. Czasami również mam okazję streamować na miejscu np. podczas IEM w Kolonii czy Dallas, co jest niesamowite i to właśnie ekipa Monster Energy wpadła na ten pomysł. Nadal pamiętam, gdy jeden z ambasadorów z Ameryki Północnej, który jest moim serdecznym przyjacielem, zastanawiał się: „No dobra, spoko, mamy streamować… ale gdzie, co, jak?”. Jeszcze nie wiedzieliśmy dokładnie jaka była na to koncepcja. Później okazało się, że to była miejscówka na poddaszu, ze świetnym widokiem na całą arenę i po prostu rozwaliło nam głowy!

Wszystko, co robi dla mnie Monster Energy jest na najwyższym poziomie i takim, jakiego oczekiwałem rozpoczynając tę współpracę. Ale tego oczekuję od wszystkich marek, z którymi współpracowałem na przestrzeni tych lat. Jestem niezmiernie wdzięczny za tę możliwość, ponieważ tak właściwie jeśli czegoś potrzebuję, to odpowiedź jest prosta: „Jasne, nie ma problemu”.

Cieszę się, że Monster wspiera w mojej dalszej podróży tym razem jako streamera, ale również daje mi sporo przestrzeni oraz luzu na to, abym mógł robić to, co chcę robić.

Michał “Muradin” Grabowski

I na koniec – jeśli miałbyś dać jedną radę poczatkującym graczom, którzy chcieliby zostać profesjonalistami, to jaka to byłaby rada?

Christopher „GeT_RiGhT” Alesund

Hmmm, byłby to chyba jeden cytat z mojego ulubionego gracza, jego nick to Fatal1ty (Jonathan Wendel – przyp. red). Jest taki film, gdy siedzi w pokoju motelowym czy innym podobnym miejscu przed turniejem. Swoją drogą wtedy jakość na YouTube była wiadomo jaka – 360p i te sprawy, a najważniejsze jest to, że ten film nadal istnieje.

I on wtedy mówi jedną rzecz: „Ćwicz, ćwicz, ćwicz”. Właściwie zawsze kierowałem się podobnym motto w trakcie mojej kariery. Tak naprawdę kiedyś mieliśmy okazję się poznać i powiedziałem mu, że gdy te słowa usłyszałem, to właśnie te słowa napędziły moją karierę do kompletnego limitu. Nawet, kiedy byłem już o krok od tego, aby rzucić profesjonalne granie w kąt, to w głowie słyszałem słowa „ćwicz, cwicz, ćwicz”.

Wtedy zrozumiałem, że jeśli chcesz odnosić sukcesy w tym co robisz, to musisz ćwiczyć. Musisz doskonalić się w tym, co robisz bez względu na to, co chcesz robić w życiu. I podobnie to wygląda w przypadku jakiejkolwiek gry, w którą chcesz grać zawodowo, nie tylko w przypadku CSa. Musisz grać dużo, będą momenty, gdy będzie szło naprawdę źle, ale będą też momenty, w których będzie szło bardzo dobrze.

Najważniejsze jest to, aby zrozumieć, że to podróż i trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć.

Michał “Muradin” Grabowski

To wszystko ode mnie. Dzięki jeszcze raz za poświęcony czas!


Dzięki za przeczytanie tego wywiadu do końca. Zachęcam również do tego, abyście przeczytali moją relację z Dreamhack Stockholm, którą znajdziesz tutaj! Dowiecie się z niej trochę więcej na temat historii samego wydarzenia, ale również tego jak wyglądało to wszystko w 2024 roku.

Komentarze
2
YaReX napisał:

Mała uwaga, najlepiej jeśli wszystkie pytania (Pana Michała) były pogrubione a odpowiedzi "Krzysia" bez pogrubienia, bo przyznam, że pierwszy raz widzę tak spisany wywiad, że prawie dostałem oczopląsu... ;)

Wiesz co... myslałem nad jeszcze innym rozwiązaniem, ale jednak nasz system nie umi tego, co bym chciał. A poza tym - kurna, na Pana to trzeba mieć wygląd i jakieś posiadłości, a najlepiej kilkanaście hektarów pól uprawnych. 

Ja to po prostu Muradin jestem ;)

YaReX
Gramowicz
Ostatni czwartek

Mała uwaga, najlepiej jeśli wszystkie pytania (Pana Michała) były pogrubione a odpowiedzi "Krzysia" bez pogrubienia, bo przyznam, że pierwszy raz widzę tak spisany wywiad, że prawie dostałem oczopląsu... ;)