Na naszych oczach przygasa jedna z największych gwiazd branży gier wideo. Podsumujmy co doprowadziło do tej sytuacji.
Na naszych oczach przygasa jedna z największych gwiazd branży gier wideo. Podsumujmy co doprowadziło do tej sytuacji.
Blizzard z rynku nie znika, ale umówmy się, dzisiaj nie jest to już firma taka jak przed laty. Zapomnijmy o czasach, w których każda premiera legendarnej ekipy była wielkim wydarzeniem. Dzisiaj brakuje nowych pomysłów, wiele z obecnych jest kasowanych, a nowatorskie produkcje schodzą na bok, aby zrobić miejsce dla odgrzewanych kotletów. Do tego wszystkiego dochodzą ostatnie wydarzenia związane z bardzo niepokojącymi zarzutami pod adresem kadry zarządzającej Blizzarda. Studio jest więc w ogromnym dołku i nikt nie wie co z tego wyniknie. Nie jest jednak tak, że wszystko wydarzyło się z dnia na dzień. O problemach w Blizzardzie mówi się od kilku lat, a więc obecny stan rzeczy nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Co więc doprowadziło do obecnej sytuacji? Sprawdzamy krok po kroku co się stało.
Opracowanie na bazie wpisów Jasona Schreiera.
Wszystko zaczęło się od jednego z najważniejszych wydarzeń w historii branży gier wideo. Na przełomie 2007 i 2008 roku połączeni zostali dwaj duzi gracze na rynku – Activision oraz gamingowy oddział Vivendi. Ten pierwszy właśnie łapał wiatr w żagle, głównie za sprawą świeżo wydanego, przełomowego Call of Duty 4: Modern Warfare. W szczycie popularności były też gry muzyczne z Guitar Hero na czele. Vivendi z kolei, oprócz Blizzarda, miało swoją działkę wydawniczą (bez większych IP, głównie współprace z zewnętrznymi studiami) oraz podupadłe Sierra Entertainment.
W wyniku połączenia obu firm powstał nowy holding, którego nazwa odnosiła się do jego dwóch filarów – Activision-Blizzard (dzisiaj jest ich więcej, przede wszystkim znany z gier mobilnych King). Mający wcześniej bardzo dużą autonomię Blizzard znalazł się w nowym położeniu. Początkowo wydawało się, że wiele się nie zmieni.
Czy już wtedy zaczęły pojawiać się problemy w Blizzardzie? Trudno powiedzieć. Na pewno jednak od tego momentu zaczęły się mniejsze i większe kontrowersje. Już w 2008 roku studio wydało swoją pierwszą grę jako część nowej grupy. Był to dodatek do wówczas szalenie popularnego World of Warcraft o podtytule Wrath of the Lich King. Kolejnym projektem był Starcraft II: Wings of Liberty. Już tutaj było widać początki nowego trendu, czego symbolem było podzielenie kampanii single player na trzy oddzielne produkcje. Jeszcze głośniej było w 2012 roku kiedy na rynek trafiło Diablo III. Blizzard tak intensywnie szukał sposobu na dodatkową monetyzację gry, że stworzył niesławny dom aukcyjny, z którego później trzeba było się wykręcać. W kolejnych latach oczywiście sukcesów nie brakowało, ale można zauważyć że od połączenia Vivendi z Activision coś zaczęło się dziać.
Kluczowy moment całej historii. W 2013 roku Bobby Kotick i jego prawa ręka, Brian Kelly, powołują grupę inwestorów, której celem było zdobycie roli głównego akcjonariusza Activision-Blizzard. W tym celu wykupiono od Vivendi akcje za 5,8 mld dolarów oraz dodatkowo wydano 2,3 mld dolarów na skup udziałów z rynku od mniejszych akcjonariuszy. Razem dało to niespełna 25% udziałów w całej grupie. 100 mln dolarów na ten cel przeznaczyli łącznie Kotick oraz Kelly. Resztą wyłożył Tencent, Davis Advisors oraz Leonard Green & Partners. Activision-Blizzard, mimo obecności na giełdzie, stało się w jakimś stopniu niezależne.
Rok później okazało się, że Kotick w pewien sposób wymusił na Vivendi sprzedanie swoich udziałów. Wiemy to z maili jakie zostały upublicznione w trakcie procesu, w którym obaj liderzy Activision-Blizzard zostali pozwani za działania na szkodę mniejszościowych akcjonariuszy, którzy mieli stracić na wykupie Vivendi. Francuski koncern wiedział co się dzieje i chciał nawet zwolnić Koticka ze stanowiska prezesa. Tak wyglądała wymiana mailowa między dwoma wysoko postawionymi managerami Vivendi.
[Jean-Francois Dubos, CEO Vivendi] Jestem bardzo ciekawy kto go zwolni [Koticka – przyp. red.].
[Philippe Capron, CFO Vivendi] Ja, z przyjemnością. Jutro jeśli chcesz.
Mimo że Kotick postawił ultimatum (nie poprze żadnych planów Vivendi jeśli spółka nie zgodzi się na sprzedanie jego grupie inwestorów swoich udziałów), nie został zwolniony. Po ponad 20 latach spędzonych w Activision (w 1990 roku razem z Kellym uratował spółkę przed bankructwem) jego pozycja była zbyt mocna. Vivendi uznało, że taki ruch może zostać negatywnie odebrany przez rynek i doprowadzi do znaczącego spadku cen akcji Activision-Blizzard.
Mamy więc 2013 rok. Kotick ucieka spod topora. Nie tylko utrzymuje stanowisko, ale i przejmuje pełną kontrolę nad Activision-Blizzard. Wtedy zaczyna się wprowadzanie jego ludzi do Blizzarda.