Argumenty przeciwko, a wiarygodność Sony
Mimo wszystko trzeba przyznać, że na razie Sony mocno przegrywa wizerunkowo. Microsoft musi gonić rywala, a więc jest prokonsumencki - rozbudowuje Game Passa, zapowiada mnóstwo gier na wyłączność, mocno rozwija te już wydane czy jeździ na wszystkie możliwe targi. Ostatnio Xbox był nawet aktywny na Tokyo Game Show, gdzie ciężko było znaleźć Sony. Możliwe, że sytuacja się odwróci jak PlayStation spadnie z pozycji lidera. Tego nie można wykluczyć. Mimo wszystko należy przyznać, że Jim Ryan idzie mocno po bandzie jeśli chodzi o antykonsumencie działania. Z jednej strony żali się regulatorom o to, że Microsoft może ograniczać konkurencję, z drugiej sam robi to od kilku lat. Dobrze znane są przypadki blokowania funkcji cross-play w Fortnite, Rocket League czy Minecraftcie. Z zeszłorocznego procesu między Epic Games a Apple dowiedzieliśmy się również, że Sony jest jedyną firmą która pobiera od deweloperów opłaty za możliwość wspólnego grania między graczami na różnych platformach.
Wymieńmy też inne przewinienia - pobieranie opłat za upgrade gier na nową generację (Microsoft robi to za darmo), podniesienie cen do poziomu 70 dolarów czy nieobecność na najważniejszych branżowych wydarzeniach. Pamiętamy też o niedawnej podwyżce ceny PlayStation 5. Co ciekawe nie wszędzie - więcej zapłacimy tam, gdzie Sony ma znacznie mocniejszą pozycję niż Microsoft, jak Europa czy Japonia. Wielu fanów nadal kocha wywodzącą się z Kraju Kwitnącej Wiśni korporację za świetne gry na wyłączność. To nadal mają i niewiele wskazuje na to, że coś się w tej kwestii zmieni. Nie da się jednak ukryć, że od kiedy marką zajmuje się Jim Ryan obserwujemy całe mnóstwo niekorzystnych dla graczy działań. Teraz dowiadujemy się, że Sony mocniej dociska również deweloperów. Biorąc to pod uwagę zarzuty w związku z przejęciem Activision-Blizzard wyglądają jak przejaw ogromnej hipokryzji.
Pamiętajmy jednak, że regulatorzy nie oceniają czy ktoś jest hipokrytą czy nie. Sony wie, że transakcja nie pozwoli im utrzymać status quo. Amerykańskie i europejskie instytucje uznają czy negatywnie wpłynie to na konsumentów. Obecnie Microsoft sprawia wrażenie pewnego siebie. Phil Spencer mówił już publicznie, że wszystko idzie zgodnie z planem i jest dobrej myśli. W końcu transakcja może być zaakceptowana nawet przy pewnych ograniczeniach. Regulatorzy mogą chociażby wymóc, aby przez określony czas Activision nadal wydawało Call of Duty na konsolach Sony. Taki scenariusz też jest bardzo możliwy. Niewykluczone, że to też główny cel producenta PlayStation - zagrać tak, aby zminimalizować straty wobec nieuchronnej transakcji.
Microsoft nie tylko sprawia wrażenie pewnego siebie, ale już publicznie mówi o planach na przyszłość. W trakcie jednego z wywiadów z okazji Tokyo Game Show Phil Spencer zdradził, że po przejęciu Activision-Blizzard jego firma będzie kontynuować zakupy. Od dawna krążą pogłoski o planowanej sprzedaży części lub całości growej dywizji Warner Bros. Microsoft wymienia się jako zainteresowanego zakupem wycenianym na 4 mld dolarów. Według zaznajomionych ze sprawami Xboksa insiderów pierwszym celem w przyszłym roku będzie jednak francuskie Asobo, twórcy serii A Plague Tale, którzy z Microsoftem współpracują przy Microsoft Flight Simulator. Podobno studio obecnie prototypuje kart racera dedykowanego Xboksowi.
Walka o Activision-Blizzard jest bardzo zażarta. Trudno się dziwić skoro mówimy o transakcji wartej niespełna 70 mld dolarów i uwzględniającej jedno z najważniejszych growych IP. Możemy mówić sporo o hipokryzji i nieczystych zagrywkach Sony, ale trudno się dziwić ich działaniom. Każdy walczy o swój biznes i nikt nie odpuści w takiej sytuacji. To jak wielka jest to batalia pokazuje tylko, że mówimy o przełomowym wydarzeniu dla branży. Potencjalna zgoda regulatorów może sporo namieszać w konsolowym krajobrazie.
Jedno pozostaje bez zmian - Microsoft planuje domknięcie transakcji w połowie przyszłego roku. Wielu ekspertów twierdzi, że zgody regulatorów powinny zostać zebrane do końca bieżącego roku. Zapowiada się gorąca jesień.