Groteskowe bestie ożyją na zawołanie
Tak jak wspominałem wcześniej, Tyci potrafi przywoływać na plansze bestie, które wcześniej znalazły się w naszym decku. Przyzwanie każdego z potworów wiąże się z wydaniem punktów many, które tutaj zastąpione zostały atramentem. Pozyskujemy go z planszy, poprzez ustawienie naszych stronników w odpowiednich miejscach. Dochodzą więc momenty, w których musimy zadbać o ekonomię. Oczywiście, każda z bestii ma własne statystki, umiejętności i rodzaje ataków. Już na tym etapie taktyka odgrywa dużą rolę, a to jednak nie koniec atrakcji.
W trakcie potyczek czeka na nas wiele niespodzianek. Dość szybko uczymy się, jak działa mechanika zrzucania przeciwników w przepaść, dzięki czemu jednym ruchem możemy posłać w diabły naprawdę silnego przeciwnika. Wystarczy tylko wszystko dobrze rozplanować i mieć trochę szczęścia. Przebieg każdej potyczki uzależniony będzie również od kształtu mapy, która może być nawet trzypiętrowa. Do tego dochodzą pola specjalne, sprytne zależności, unikalne zdolności postaci i cała gama innych rzeczy, których nieustannie trzeba pilnować. Inkulinati nie wybacza pomyłek i czasem jeden głupi błąd może mieć fatalne konsekwencje. A to ciągle nie wszystko.

Armia w rękach skryby
Kampanię rozpoczynamy z pakietem trzech bestii. W trakcie rozgrywki zdobywamy nowych popleczników. Wszystko po to, by uczynić naszą armię różnorodniejszą. Dlaczego w każdej partii nie możemy postawić na sprawdzone rozwiązania? Wszystko przez sprytny system, który nie pozwoli nam wpaść w wojenną rutynę. Podczas walki każde przyzwanie bestii sprawia, że otrzymuje ona punkty zmęczenia. Każdy punkt zwiększa koszt jej zagrania w przyszłym pojedynku. Jeśli zmęczonego potwora nie wybierzemy w kolejnym pojedynku, będzie miał szansę odpocząć, co obniży przyszły koszt kart. Przed każdym ze starć możemy spersonalizować talie bestii oraz umiejętności bohatera.
Podróżując po mapie świata musimy zadbać nie tylko o ilość bestii w naszej drużynie, ale również o punkty życia, złoto, poziom zmęczenia stworów, a także prestiż, dzięki któremu odblokujemy dodatkową zawartość. Zwiększający się poziom sławy gwarantuje nam dostęp do nowych, silniejszych potworów i umiejętności. Zdobywamy go poprzez odwiedzenie konkretnych miejscówek i wybranie odpowiednich akcji.
Bestie są różnorodne i unikalne pod względem zdolności. Warto poświęcić chwilkę na dokładne poznanie umiejętności naszych podkomendnych, co z pewnością zaprocentuje podczas walk. Warto wykorzystać zarówno podstępnych, wywołujących krwawienia, diabelnych toporników, jak i wspomniane już wcześniej osły z trąbkami, które potrafią zagwarantować danej jednostce dodatkowa turę. W Inkulinati dzieje się naprawdę sporo, a część scenariuszy zaprojektowana została tak, że ciężko się na nie przygotować. W większości wypadków musimy iść na żywioł i w kreatywny sposób przystosować się do sytuacji.

Jest nad czym pracować
Pobyt gry w Early Access z pewnością pomoże twórcom nieco zbalansować grę. Wydaje mi się, że w trakcie mojej kilkugodzinnej zabawy natrafiłem na starcia, które były zdecydowanie przegięte pod względem poziomu trudności. Czasem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że niezależnie od podjętych decyzji nie ma szansa wygrać danego starcia. Poprawek doczekać powinna się również sztuczna integliencja, która działa bardzo nierówno. W obrębie tego samego poziomu trudności nasz przeciwnik może mieć genialne pomysły, tylko po to, by dosłownie po chwili zachować się kompletnie nieracjonalnie. Na takie poprawki twórcy mają jednak jeszcze czas. Jak możemy przeczytać na Steam, wraz z rozwojem gry, twórcy planują dodać sporo nowej zawartości.

Średniowieczny humor
Jednym z największych atutów Inkulinati jest oryginalny setting, który podparto fenomenalną grafiką. Średniowieczne ryciny wyglądają genialnie. Bestie wyciągnięte są żywcem z najdziwniejszych prac tamtego okresu. Po raz trzeci wspominam o ośle z trąbką w tyłku. Dodatkowo w tle – na stronach księgi – na bieżąco zapisywany jest przebieg bitwy, co daje bardzo ciekawy efekt. Oczywiście, twórcy z Yaza Games nie stronią od prostego humoru. Oprócz pierdzącego osła (po raz piąty!) natkniemy się również na atak podpalania tyłkiem czy bestię o imieniu Pierdzioch. Wiecie co? Do tej gry to nawet w jakiś sposób pasuje.

Czy warto zagrać w Inkulinati?
Inkulinati z pewnością jest tytułem wartym uwagi, szczególnie jeśli lubicie pomęczyć się przy grach. Fani turówek bez problemu powinni znaleźć tu coś dla siebie. Nawet nie chcę wiedzieć, jak wymagająca staje się gra na poziomie mistrzowskim. Warto zaznaczyć, że produkcja nie zachwyca od strony fabularnej, ten element potraktowano po macoszemu. Tytuł nadrabia jednak oprawą i pomysłem na rozgrywkę. Ciągle potrzebuje szlifów, a Early Access powinno okazać się w tym wypadku niezwykle pomocne.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!