Mleko się rozlało. Sytuacja w legendarnym studiu jest tak beznadziejna, że gracze mogą zareagować. Tylko czy powinni?
Mleko się rozlało. Sytuacja w legendarnym studiu jest tak beznadziejna, że gracze mogą zareagować. Tylko czy powinni?
Dramatyczna sytuacja w Blizzardzie to obecnie jeden z najgorętszych tematów w branży gier wideo. Studio od dawna jest na równi pochyłej - spadki przychodów, masowe zwolnienia czy niższa niż zazwyczaj jakość gier. To niestety dopiero początek. Dzisiaj coraz częściej słyszymy o fatalnym traktowaniu pracowników, głównie kobiet. Lata zamiatania wszystkiego pod dywan wreszcie doprowadziły do eskalacji problemu.
Więcej o sytuacji w Blizzardzie przeczytacie w osobnym artykule. Możecie się z niego przekonać jak duża jest skala problemów w legendarnym studiu. Sytuacja szybko się pewnie nie poprawi, tym bardziej że już słyszymy o odejściach kluczowych deweloperów (w tym zajmujących się Diablo IV). Pojawia się więc pytanie jak gracze powinni zareagować na tę sytuację. Już niedługo czeka nas premiera Diablo II: Resurrected. Czy powinniśmy bojkotować tę produkcję, podobnie jak inne popularne gry Blizzarda (World of Warcraft czy Hearthstone)? Czy nie powinna to być nasza odpowiedź na lata ogromnych zaniedbań, które doprowadziły do kilku osobistych tragedii?
Sprawę komentujemy na dwa głosy. Z jednej strony Kamil Ostrowski, wieloletni fan Blizzarda, który ma bardzo krytyczne zdanie o sytuacji w studiu. Z drugiej Mateusz Mucharzewski, który tym razem wcieli się w rolę adwokata diabła (chociaż w sumie nie aż tak zaciekle walczącego o swoje). Sami oceńcie kto Waszym zdaniem ma rację i koniecznie podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach.
[Mateusz] Zacznijmy może od zdefiniowania tego jak patrzymy na obecną sytuację. Ta dobra nie jest, to nie ulega wątpliwości. Różnica w percepcji może dotyczyć tylko tego, czy powinniśmy w ramach “kary” bojkotować gry Blizzarda czy może niech każdy bawi się w co chce, a studio we własnym gronie rozwiąże swoje problemy. Która opcja jest Ci bliższa i dlaczego?
[Kamil] Nie chodzi o to, że skłaniam się ku opcji bojkotowania Blizzarda wyłącznie w kategorii “kary”. Ostatnie lata były po prostu dla mnie okresem trudnej, ale wreszcie przyswojonej nauki, z której wynika, że na chwilę obecną mój ukochany niegdyś deweloper produkuje wydmuszki, które unoszą się na powierzchni rynku głównie siłą rozpędu swoich marek oraz staraniami marketingowców. Fakt, że wyszło jak nieetyczną firmą stał się (był od zawsze?) Blizzard pod niekwestionowanym i zbyt swobodnym przewodnictwem Bobby’ego Koticka sprawia tylko, że ta postawa przychodzi mi jeszcze łatwiej.
[Mateusz] Czyli oficjalnie - jesteś zwolennikiem bojkotu, przynajmniej na jakiś czas? Nie sięgniesz więc po Diablo II: Resurrected? Mnie jednak kusi, aby zagrać, zwłaszcza że (wstyd się przyznać) nigdy nie ograłem w oryginał.
[Kamil] Jestem zwolennikiem traktowania Blizzarda jak każdego innego dewelopera, odarcia go z resztek mitologii, bo w tej chwili jest to studio, które nie daje żadnej gwarancji jakości. Na pewno nie napalam się na Diablo II: Resurrected, chociaż w oryginał się zagrywałem, bo dostałem bolesną nauczkę z Warcraft III: Reforged. Zresztą nie jestem wielkim fanem remasterów. Zdarzają się chwalebne wyjątki, jak C&C: Remastered Collection, ale moim zdaniem to najbardziej ordynarna forma żerowania na sentymentach. Inną sprawą jest, że ostatnimi laty Activision-Blizzard realizuje najbardziej korpo-kapitalistyczną, obłudną, pozbawioną kręgosłupa politykę w branży. Rozumiem że firmy są od zarabiania pieniędzy, ale ja mam prawo do bojkotu firmy, która z jednej strony uprawia pink-washing, tuląc się do liberalnej części zachodnich odbiorców, a z drugiej stosuje ostrą cenzurę, żeby przypodobać się autorytarnemu rządowi Chin. Kiedy natomiast zaczniemy rozliczać Blizzarda z dostarczonych produkcji, okazuje się że od czasu Overwatcha w 2016 roku, nie pojawiło się nic świeżego.