Najlepszym podsumowaniem Assassin’s Creed Shadows może być fakt, że powinien zadowolić on fanów Asasyna, ale czy przekona resztę?
Assassin's Creed Shadows
No to dotarliśmy do momentu, w którym recenzję Assassin’s Creed Shadows możecie przeczytać. Pomyślałem, że w tym miejscu zrobię pewnego rodzaju odejście od dotychczasowej formuły pisania takich tekstów na gramie z bardzo prostego powodu – jest to jedna z najtrudniejszych recenzji, które przyszło mi napisać w ostatnich latach. Niekoniecznie ze względu na to, że gra była wybitnie trudna do pokonania, bo wcale nie była.
Powiedzieć bowiem, że Assassin’s Creed Shadows jest dla wielu graczy tytułem wywołującym ogromne emocje to tak jak nic nie powiedzieć. Jedni będą mówili, iż jest to wina aktualnych trendów w grach, a drudzy, że jest to wina momentami dość nietrafionego marketingu oraz niekoniecznie pozytywnego rozgłosu w wielu kwestiach przed premierą. Innym tematem jest natomiast fakt, że Assassin’s Creed Shadows jako gra jest uznawana jako „być albo nie być” dla Ubisoftu. Tytuł, który po wielu różnych problemach jest pewnego rodzaju ostatnim bastionem, od którego zależy wiele w kontekście przyszłości francuskiego producenta. Dlatego też i odpowiedzialność wisząca nad ocenami jest chyba większa niż kiedykolwiek na przestrzeni ostatnich lat w branży biorąc pod uwagę to, jak potrafią reagować na nie akcjonariusze. Podobnie jak to, że dyskusja na temat ocen jako takich w społeczności graczy również będzie zażarta.
Assassin's Creed Shadows
Jedyne, co mogę zrobić to wziąć tych kilka kartek wirtualnego papieru i powiedzieć jak widzę to ze swojej perspektywy. Niekoniecznie fana Asasyna, ponieważ w przypadku tej serii trafiały do mnie tylko niektóre jej odsłony głównie ze względu na miejsce akcji czy bohaterów. Dlatego też z przyjemnością ogrywałem “trylogię Ezio” czy przygody Kassandry w Assassin’s Creed Odyssey… ale za to niekoniecznie trafił do mnie uwielbiany przez wszystkich Assassin’s Creed: Black Flag czy mocno rozciągnięta do granic możliwości Assassin’s Creed Valhalla.
I teraz podstawowe pytanie – to jak to z tym Assassin’s Creed Shadows jest?
Odpowiadam więc, że tak jak z poprzednimi grami z serii w ostatnich latach, czyli dość stabilnie jak na te “duże Asasyny” przystało. Co prawda kilka rzeczy mi nie leżało w tej całej układance, ale sam w pewnym momencie poczułem, iż szukam błędów na siłę tylko po to, aby stanąć na środku i krzyknąć do wszystkich: „Are you not entertained?”.
Najlepsze są takie melodie, które już znamy…
Assassin's Creed Shadows
Prawda jest taka, że myśląc o „Asasynie w Japonii” dawno temu mieliśmy prawdopodobnie inne wyobrażenie takiej gry niż dziś, gdy jesteśmy już jakiś czas po Ghost of Tsushima. I wcale mnie również nie dziwi fakt, że wielu graczy porównuję Assassin’s Creed Shadows do produkcji Sucker Punch – czego by nie mówić pod względem jakości, zrozumienia tematu oraz historii to jedna z najlepszych gier na PlayStation w ostatnich latach.
Dlatego też nieco klasyczne podejście do fabuły w Asasynach dla niektórych nie będzie czymś, co mogłoby w jakimś stopniu zadowolić wymagających dość skomplikowanych charakterów oraz budowania plot twistów. Ot bowiem o ile pewne wydarzenia z okresu feudalnej Japonii, na których opiera się Assassin’s Creed Shadows oraz wplecenie w to wszystko wątków dobrze znanych z poprzednich gier to w miarę prosty koncept wpisujący się w coś, co można byłoby śmiało nazwać fikcją historyczną jak to zawsze w tej serii bywało. Dodając do tego cały czas pojawiający motyw mieszającego w tym wszystkim Abstergo, to można mieć wrażenie, iż pewne elementy tych historii są stworzone inaczej w zgodzie z pewnym lore tego świata – a bo tutaj coś źle się zsynchronizowało, a tutaj brakuje danych. Nic, czego w przypadku tej serii nie pojawiało się w różnym stopniu biorąc pod uwagę również fakt wykorzystania pewnych legend i mitów z danego okresu w budowaniu świata. Dlatego też sam fakt tego, że Yasuke pojawia się w Assassin’s Creed Shadows w tej czy innej formie mnie nie szokuje i nawet jeśli ktoś bardzo tego potrzebuje, to granie nim można ograniczyć do minimum związanego z kilkoma fabularnymi etapami, które tego wymagają.
Assassin's Creed Shadows
Wracając jednak do pewnych połączeń na linii wydarzenia historyczne oraz to, co w Asasynie zawsze było, to pomysł wykorzystania ostatnich chwil panowania Ody Nobunagi oraz utworzenia się pewnej grupy chcącej przejąć władzę nad regionem jest odważny. W związku z tym zarówno Naoe jak i Yasuke mają własne cele do osiągnięcia po dość długim prologu. Ta pierwsza oprócz zemsty w imię ludu zamieszkującego region Iga musi dowiedzieć się o co chodzi z tymi Asasynami oraz załatwić sprawę grupy zwanej Shinbakufu, a ten drugi z kolei poszukuje zemsty na tych, którzy dopuścili się zdrady w szeregach Nobunagi i nie tylko. Niby cele wspólne, ale w jaki sposób dojdzie do współpracy bohaterów, to temat na nieco głębszą i spoilerową analizę. Zwłaszcza, że bierze w tym wydarzeniu kilku innych bohaterów. Nie mniej jednak na szczęście o tej drobnej głupotce fabularnej idzie zapomnieć w dalszych etapach zabawy przyjmując, że aż tak głębokich rysów charakterów niektórych bohaterów oraz zachowań w Asasynach nigdy nie było. W przypadku Shadows wypada to dość przyzwoicie (tym bardziej, gdy zakończymy wątki Naoe i Yasuke), choć pewne twisty łatwo było zauważyć z daleka, jeśli jest się weteranem serii.
Tak właściwie zaczyna się główny wątek Assassin’s Creed Shadows, który biorąc pod uwagę ostatnie odsłony jest wręcz klasyczny do bólu. Mówię o tym nie bez przyczyny, ponieważ z czasem wraz z mijającymi godzinami odkrywamy kolejne kręgi wpływów, a co za tym idzie zadania do wykonania. Do tego stopnia, że nawet pod koniec głównego wątku powiedziałem: „To jeszcze jeden?!”. Zostawiając kompletnie z tyłu wszelkie zadania poboczne, na które czasami się natrafia, to patrząc z daleka na listę celów… można się przestraszyć. Tym bardziej, że część z nich można załatwić klasycznie zabijając daną osobę, a część można wykonać tak, aby oszczędzić nieszczęśnika. Jak tego dokonać? A to już kwestia czy słuchamy dobrze rozmów miejscowej ludności czy znaleźliśmy informacje, które nam w tym pomogą.
Assassin's Creed Shadows
I tutaj wchodzi do gry nowy system związany z poszukiwaniem zadań na mapie świata Assassin’s Creed Shadows, który daje nam wskazówki związane z tym, gdzie znajduje się dany cel, a my musimy na ich podstawie znaleźć dane miejsce. Na papierze jest to ciekawy eksperyment dla tych, którzy mają dość przemieszczania się z punktu A do B, a lubią eksplorację. Z drugiej strony muszę jednak przyznać, że gdybym dostawał jeden grosz za każdym razem, gdy miałem wrażenie, iż opis kierunkowo nie zgadzał się ze stanem faktycznym… to miałbym kilka groszy więcej. Zwłaszcza, że wykorzystując zwiadowców do skanowania mapy również te punkty pojawiały się nie tam, gdzie pierwotnie zamysł twórców był. Na szczęście ten system można wyłączyć w opcjach rozgrywki, a co do odnajdowania samych zadań to z czasem przyzwyczajenia robią swoje i odnajdowanie tych punktów przychodzi zdecydowanie łatwiej. Nie mniej jednak chyba lepszy ten system niż latanie ptakiem o posiedlu, prawda?
Pętla w Animusie, czyli odhaczanie zadań w wirtualnym Excelu…
Assassin's Creed Shadows
Najciekawsze w przypadku Assassin’s Creed Shadows jest to, że tzw. gameplay loop nie zmienił się jakoś drastycznie w porównaniu do poprzednich odsłon serii. Nieco nakreśliłem już ten temat w poprzednim fragmencie recenzji w związku z głównym wątkiem fabularnym, ale idąc tak krok po kroku można powiedzieć wprost – za dużo tutaj się nie zmieniło.
Czy to dobrze? Z pewnością dla fanów Asasyna, ponieważ odnajdą się tutaj właściwie jak w domu robiąc bardzo podobne czynności w ramach zadań głównych pobocznych i kompletnie opcjonalnych. To, na co można ewentualnie narzekać to fakt, że ponownie momentami niektóre z zadań są błyskawicznymi questami. Dlatego też jeśli spojrzymy sobie na całą tablicę zadań, to o wiele łatwiej jest rozeznać się, które z tych zadań są rzeczywiście dłuższymi historiami. Dodatkowo w wykupowanych przez gracza kryjówkach możemy wykonywać dodatkowe zlecenia pozwalające na zdobywanie surowców (do rozbudowy naszej bazy czy też ulepszania ekwipunku) oraz pieniędzy. Nie są to jakieś przesadnie trudne rzeczy do wykonania, a korzyści płynące z tych zadań mocno ułatwiają rozgrywkę, także warto raz na jakiś czas wyruszyć na polowanie.
Jednakże ponownie wraca tutaj problem związany ze sztucznym powstrzymywaniem gracza poziomami postaci oraz ekwipunku, który objawia się najbardziej w przypadku wykonywania zadań z Animusa. Te w odróżnieniu od zadań zlecanych przez bohaterów ze świata gry są czymś w rodzaju „błędu w systemie”, które nasz bohater musi załatwić. Za ich wykonanie otrzymujemy fragmenty danych, dzięki którym zdobywamy nagrody… z czegoś, co w teorii można nazwać przepustką sezonową, ale nią tak naprawdę nie jest. Bardziej można go nazwać zewnętrznym paskiem z nagrodami, który pozwala na zdobycie specjalnego ekwipunku, surowców skracających drogę do ulepszania takowego czy specjalną walutę w grze pozwalającą na wykupienie specjalnego ekwipunku czy dodatków wizualnych.
Assassin's Creed Shadows
Czy skraca to jakoś szczególnie grind? Niekoniecznie, choć niektóre pancerze mogą mieć specjalne atrybuty, które mogą pasować do odpowiednich buildów np. pod zabójstwa wykonywane z wysokości. Nie zmienia to jednak faktu, że kilka razy sam z siebie zwyczajnie eksplorowałem teren, szukałem surowców i rabowałem zamki w poszukiwaniu czy to lepszego ekwipunku, czy to wyższego poziomu. Koniec końców i tak dochodzimy do tego, iż patrząc na listę zadań widzimy którzy przeciwnicy są w naszym zasięgu, a którzy będą prawdopodobnie po zdobyciu ekwipunku za ich pokonanie. Na szczęście możemy go również ulepszać w ramach kuźni w naszej bazie lub szukać czegoś u handlarzy, choć przyznam – często jak już coś u nich kupowałem, to bardziej od strony prezencji niż użyteczności bojowej. Tak czy inaczej początek jest dość… wymagający, jeśli można to tak podsumować. Zanim to wszystko się rozkręci, a zasady zabawy oraz pozyskiwania zasobów będą dobrze znane, to trzeba przyjąć po prostu warunki pola gry i spokojnie działać. Przyjdzie bowiem taki moment, w którym tych surowców będzie zbyt wiele i nie będzie wiadomo na co tak naprawdę je spożytkować.
Tutaj również wchodzą jeszcze dwie kwestie. Pierwszą z nich to fakt, iż bardzo łatwo jest zapomnieć o drugiej postaci, którą gramy zdecydowanie mniej. W moim przypadku dochodziło do momentów, w których Yasuke był dobrych kilka poziomów za Naoe pod względem ekwipunku i o ile statystyki życia, ataku czy też rozłożenie punktów umiejętności wyrównywały to i owo, to czuć było, że brak mocniejszego sprzętu przeszkadza. Inną kwestią jest fakt, że aby nasi bohaterowie mieli o wiele więcej umiejętności względem drzewek, to musimy podbić poziomy mistrzostwa… a te zdobywamy zdobywając punkty mistrzostwa.
Assassin's Creed Shadows
I to jest prawdopodobnie ten moment, który nie ukrywam uznaję za największy minus, czyli czyszczenie tych pojedynczych, pomarańczowych punktów zbierając zwoje w miejscówkach czy też pokonując różne zadania np. ścieżki asasynów czy modląc się w świątyniach. Jest to na tyle żmudne i pochłaniające czas, że właściwie o ile rozumiem wprowadzenie tych elementów w rozgrywce (bo wypada, aby gracze więcej czasu spędzili z tytułem), to zdecydowanie przyjemniejszym byłoby połączenie tego z zadaniami Naoe i Yasuke oraz poszukiwaniami drogi Asasyna oraz Wojownika. A tak kolejny element do czyszczenia na mapie i to ten, który się niewiarygodnie przydaje, bo rozwijanie kolejnych umiejętności w ramach poszczególnych drzewek w późniejszych etapach gry jest na wagę złota.
GramTV przedstawia:
Nie zmienia to faktu, że jeśli spojrzymy sobie na rozgrywkę Naoe i Yasuke, to muszę przyznać, iż lepiej grało mi się Naoe głównie ze względu na bardzo prosty fakt – po prostu dzięki niej wróciłem poniekąd do tego, czym była ta seria na początku, czyli grą o Asasynach. Da się bowiem grać nią tak, aby skupiać się głównie na skrytobójstwie oraz działaniu po cichu jak rasowa Shinobi, ale też można próbować otwartej walki. Trzeba jednak pamiętać o tym, że będzie w tym wszystkim dużo unikania przeciwnika i ataków z kontry. Taka trochę powtórka z tego, jak próbowało się Altairem atakować ciężkozbrojnych rycerzy. Dodając do tego chowanie się w zaroślach, cieniu (są nawet specjalne perki zwiększające obrażenia do ataków z ukrycia), to zdecydowanie więcej frajdy można mieć właśnie z tego. Nie mniej jednak na normalnym poziomie trudności wiedząc mniej więcej jaki jest kąt widzenia przeciwnika, to wykorzystywanie wskaźnika widoczności czy też gaszenia źródeł światła nie przydaje się aż tak bardzo. Bo tak jak to kiedyś było w jednym dość znanym serialu o czołgistach: „Między Tygrysami to trzeba umieć chodzić”.
Assassin's Creed Shadows
W przypadku Yasuke z kolei, to cały czas miałem wrażenie, że tak jakby walka nie była aż tak płynna. Trochę tak, jakby ktoś próbował wpisać otwarty styl walki mieczem czy naginatą w to, co zostało napisane dla Naoe. I o ile spełnia to wszystko swoje zadanie wtedy, gdy jest to potrzebne (siłowe rozwiązania są przydatne w kilku momentach fabularnych), tak granie Yasuke na dłuższym dystansie trochę męczyło, a i satysfakcja z wybijania całego zamku pełnego przeciwników była tak jakby mniejsza.
Na szczęście można w wielu przypadkach wybrać kim będziemy w danym etapie rozgrywki działać poza kilkoma wyjątkami, w których fabuła wymaga od nas wykorzystania danej postaci. Powiedziałbym nawet, że gdybym miał określić stosunek czasowy kim grałem więcej, to mogłoby to być jakieś 90-10 dla Naoe. Ale żeby oddać Yasuke pewną sprawiedliwość, to niektóre akcje są dość satysfakcjonujące, a arsenał jakim dysponuje również jest spory.
Assassin's Creed Shadows
Podsumowując, to gdy podejdziemy do Assassin’s Creed Shadows tak, jak powinno się podejść, czyli grając głównie tym asasyńskim stylem… to całość sprawia o wiele więcej przyjemności w obcowaniu z grą. Przemierzanie terenu samo w sobie jest łatwiejsze (bo parkour), a zabójstwa i ewentualna walka również o wiele bardziej satysfakcjonujące (bo bliżej temu wszystkiemu do pierwszych Asasynów). Można mieć również wrażenie, że Ubisoft celowo chciał rozdzielić oba style po to, aby gracz miał większy wybór bez konieczności łączenia wszystkiego w całość tak, jak to bywało w poprzednich grach z serii i zasadniczo była to dobra decyzja. Nawet, jeśli styl Wojownika wypada nieco słabiej i sytuacyjnie, gdy chcemy zrobić porządek z większą liczbą przeciwników na raz. Gdyby tylko Ubisoft zamiast iść na skróty pochylił się nad tym, aby walka Yasuke była płynniejsza oraz milsza dla oka (jak chociażby w Ghost of Tsushima), to można byłoby ten minus zamienić w duży plus.
Assassin's Creed Shadows
Co prawda chciałem jeszcze trochę pomarudzić na to, że walki z niektórymi bossami są mocno do siebie podobne, ale na szczęście w późniejszych etapach gry wachlarz technik wykorzystywanych przez przeciwników w połączeniu z efektami otrucia czy krwawienia sprawia, że trzeba zmienić strategię. Ot chyba wygląda na to, że bogaci lordowie swoje miecze znaleźli w zaroślach i nauczyli się dwóch czy trzech ruchów, które „działają”. Podobnie trochę jest z towarzyszami, którzy o ile są bardzo przydatni w trakcie gry i można ich ulepszać w trakcie rozgrywki, to można było śmiało wprowadzić ich więcej np. dwoje z umiejętnościami aktywnymi, a dwójkę z pasywnymi. Głównie po to, aby mieć wiele różnych możliwości strategicznych w trakcie czyszczenia zamków.
Graficznie przyjemnie dla oka, a dźwiękowo… dość nierówno
Assassin's Creed Shadows
Zacznę może od tego, co mnie lekko uwiera pod względem dźwiękowym – nie jestem do końca pewny czy muzyka wymagała tych nowoczesnych sznytów mieszanych z klasycznymi, japońskimi melodiami w trakcie ważniejszych momentów fabularnych. O ile jestem w stanie zrozumieć główny motyw Assassin’s Creed wkomponowany w to wszystko, tak nagle zastanawiałem się czy czasem kompozytorom nie pomyliły się serie i czy nie były to utwory stworzone do The Crew Motorfest oraz wątku z kulturą JDM. A szkoda, ponieważ w każdym innym miejscu te delikatne melodie o wiele lepiej działają na odbiór całości w trakcie eksploracji. Tym bardziej, gdy włączycie sobie japoński dubbing i całość idealnie się przenika.
Assassin's Creed Shadows
W przypadku graficznych aspektów rozgrywki to w trybie jakościowym na PlayStation 5 byłem w stanie przeboleć te 30 FPS po to, aby Assassin’s Creed Shadows wyglądało lepiej niż w trybie wydajności. W połączeniu z trybem foto można wyciągnąć całkiem sporo ładnych widoków, a podróż przez kolejne regiony przy zmieniającej się pogodzie oraz porach roku zaskakuje. Co prawda jest jeszcze tryb balansu pozwalający na osiągniecie 40 FPSów, ale tutaj wymagany jest monitor z wyższą częstotliwością odświeżania. Dlatego też jeśli macie ekrany 60 Hz, to wybór pozostaje między wydajnością a jakością. Trybu pomiędzy niestety nie ma.
Tak, to jest całkiem porządny Asasyn, ale…
Assassin's Creed Shadows
Najgorsze w przypadku Assassin’s Creed Shadows jest to, że ocena i tak dla wielu osób będzie za wysoka z różnych powodów, które przez te wszystkie miesiące się piętrzyły. To z kolei sprawia, że kwestia oceny obarczona jest jeszcze większą odpowiedzialnością. Nie mniej jednak, tak jak wspominałem na samym wstępie tej dość długiej recenzji – z czasem miałem wrażenie, że tych błędów w Assassin’s Creed Shadows szukałem wręcz na siłę. To nie jest tak, jak w przypadku chociażby równie kontrowersyjnego Dragon Age: The Veilguard, w którym wiele problemów widocznych było jak na dłoni. Tutaj sprawa jest o wiele bardziej złożona.
Dlatego też próbując odpowiedzieć w telegraficznym skrócie na trzy elementy, które krążyły mi po głowie przez te wszystkie godziny spędzone z Assassin’s Creed: Shadows:
Czy jest to zła gra? Zdecydowanie nie, bo zła gra to w wielu przypadkach po prostu niedziałający crap… a z przeszłości jeśli chodzi o serię przykłady takich odsłon serii można byłoby wymienić. Tutaj o ile trafiają się problemy jak m.in. wpadanie konia w różne dziwne przeszkody terenowe czy też zamieszanie w trakcie starć, podczas których z jakiegoś powodu bohaterowie atakują swoich towarzyszy, to trudno powiedzieć o grze, że jest grą na mniej niż 5/10.
Assassin's Creed Shadows
Czy jest to zły Asasyn? Również nie, choć w tym przypadku „lepsze jest wrogiem dobrego” i Ubisoft wybierając dwóch bohaterów chciał niejako rozdzielić styl Asasyna ze stylem Wojownika, który w ostatnich latach przy tych większych grach związany był z Bayekiem, Kassandrą czy Eivor. Pomysł był dobry, wykonanie wypadało niestety bardzo różnie i o ile w przypadku grania Naoe czuć w tym wszystkim klimat pierwszych gier z serii, gdzie skrytobójstwo było lepszym rozwiązaniem niż bezpośrednia walka z wrogiem, tak w przypadku Yasuke widać, że chyba zabrakło rozeznania w tym jak można urozmaicić styl walki cięższym bohaterem, aby nie był on tak sztywny w ostatecznym rozrachunku. Na szczęście z czasem, kolejnymi umiejętnościami oraz uzbrojeniem zabija się szybciej, ale większe starcia to również przyjęcie pewnych niedoskonałości w kwestii rozgrywki.
To jak w końcu jest? To po prostu Asasyn ze wszystkimi plusami oraz minusami, które przez ostatnie kilka odsłon się za serią ciągnęły. Nawiązując do wcześniejszej kwestii związanej z systemem walki, to właściwie jest to bardzo podobna mechanicznie rozgrywka, która jednym będzie nadal się bardzo podobała, a innych odrzuci od siebie koniecznością klepania tych samych kombinacji. Podobnie jest w przypadku wszelkich zadań głównych, pobocznych oraz kompletnie opcjonalnych – te rzeczy w Assassin’s Creed były i nie bez powodu część graczy lubi to sprzątanie znaczników, a inni wręcz nie cierpią.
Assassin's Creed Shadows
Co najbardziej zaskakujące to fakt, że zaliczam się do tych drugich, ale w przypadku Assassin’s Creed Shadows klimat oraz świat, który przychodzi graczowi eksplorować zdecydowanie działa tutaj mi na plus. Podobnie, jak miało to miejsce w przypadku Assassin’s Creed Odyssey. Teren do podróżowania jest spory, ale nie jest on na tyle przesadzony jak w przypadku Valhalli. Nie mniej jednak podróżowanie po poszczególnych regionach robi dobre wrażenie oraz daje ukojenie w bardzo podobny sposób do tego, który miał miejsce tych większych odsłonach serii. Innymi słowy mówiąc udało się przykuć przed monitor kogoś, kto nie jest ogromnym fanem serii bez poczucia, że muszę grać na siłę. A mowa tutaj o jakichś łącznie 65 godzinach gry, z czego główny wątek pokonałem w jakieś około 35 – 40 godzin i nadal to nie jest koniec zabawy, ponieważ wszystkich zadań w ramach pozostałych kręgów wpływów czy tez pobocznych misji zlecanych przez mieszkańców jest multum.
Podsumowując czy jest to gra, która zbawi Ubisoft w tych niesamowicie trudnych czasach? Powiedziałbym, że niekoniecznie, ale jest spora szansa, że być może da mu chwilę oddechu.
Assassin's Creed Shadows
Fanów Assassin’s Creed jest bowiem sporo i duża część z nich na nową grę z serii czeka. Pytanie brzmi… czy sprzeda się ona na tyle wystarczająco, aby zadowolić akcjonariuszy? Na to pytanie odpowiedź poznamy zapewne za kilka tygodni, może miesięcy. Sam jednak mam wrażenie, iż mimo wielce rewolucyjnych zmian, to Ubisoft z bitwy wracają z tarczą. Mocno pokiereszowani i zdziesiątkowani, ale jednak z ostatecznym zwycięstwem na koncie.
7,5
Na tyle stabilnie, aby fani Assassin's Creed byli zadowoleni. Cała reszta poczeka na tańsze bilety na wycieczkę do Japonii
Plusy
Duży region do zwiedzania, który mimo wszystko nie przytłacza swoim ogromem.
Przechodzenie gry Naoe przypomina starego, dobrego Asasyna!
Fabularnie to klasyczna historia w serii Assassin's Creed - trochę zemsty, trochę poszukiwania prawdy i przeróżne tajemne organizacje.
Tak jak obiecywano - można w dużej większości przejść grę tym stylem, który pasuje nam najbardziej.
Graficznie prezentuje się niesamowicie wraz ze zmianami pór roku oraz zmian pogody w trakcie rozgrywki.
Zabawa w rozbudowę swojej kryjówki dla fanów "simowania" oraz szukania w tym wszystkim korzyści.
Proste misje z Animusa, które przypominają o pewnych... "błędach w systemie".
System towarzyszy, który zdecydowanie pomaga w trudnych sytuacjach.
Wykorzystywanie zwiadowców do odkrywania miejsc, w których mamy do wykonania poszczególne zadania...
Minusy
... któremu zdarzyło się mieć kilka problemów z kierunkami świata.
Styl walki Yasuke mógł być o wiele bardziej płynny i nie oparty sztywno na podobnych założeniach zabawy, co Naoe.
Zbieranie punktów mistrzostwa, aby odblokować drzewka umiejętności - sztuczne przedłużanie i poniekąd utrudnianie rozgrywki.
Muzyka momentami jest niezwykle nierówna - raz świetnie skomponowane melodie, raz dziwny nowoczesny sznyt.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Zgadza się. Po prostu się głowie jak to jest że gry Ubisoftu są podobne do innych gier z otwartym światem ale coś w tym Ubisoft Design sprawia że nie mogę znieść ich gier.
Prawda ale nie trudno zrozumieć różnice. Kiedy gram np. w Monster Hunter który przecież też jest powtarzalny, zwłaszcza jak farmisz specyficzny pancerz i jakąś część potwora Ci umyka więc polujesz kilka razy na jednego - nie nudzi mnie to bo wszystko co robię prowadzi mnie do jakiegoś celu.
Nie czuję tego grając w Assassin Creed. Dla mnie wszystko co tam robię jest nudne i bezcelowe.
Co strasznie utrudnia granie w tej tytuł. I dużo otwartych gier mi nie leży.
Np. w Elden Ring podobnie jak w Shadow of War nienawidzę martwego świata. Ale Elden Ring ma za to walki z bossami do których mnie ciągnie a Shadow of War miał system nemezis który sprawiał że kontakty z przeciwnikami były interesujące.
Assassin Creed nie ma nic takiego.
No tak, tylko nadal mówisz jedną, bardzo ważną rzecz - to Twoje odczucia. Jednym taka forma będzie odpowiadała, a innym nie. Nie ma zasadniczo sensu pchanie jednej, słusznej dla siebie wersji, bo to nadal Twoje osobiste odczucia, do których masz prawo.
dariuszp
Gramowicz
Dzisiaj 14:43
Muradin_07 napisał:
Dlatego też zwyczajnie to wszystko jest kwestią tego jak komuś leżały "duże Asasyny" i każdy po trochu. To cholernie trudna do oceny gra, bo wszystko rozbija się na przeróżne preferencje dotyczące settingu, samej formuły itp.
ZubenPL napisał:
W odysei usnąłem już w prologu podobnie w Valhalli czy dla mnie to oznacza jak zwykle Assasyn Creed kopiuj i wklej na formule z Origins z lekkimi modyfikacjami. Niestety przejście Origins które już było już za duże do tak prymitywnej rozgrywki wynudziło nią mnie pernamentnie.
Prawda ale nie trudno zrozumieć różnice. Kiedy gram np. w Monster Hunter który przecież też jest powtarzalny, zwłaszcza jak farmisz specyficzny pancerz i jakąś część potwora Ci umyka więc polujesz kilka razy na jednego - nie nudzi mnie to bo wszystko co robię prowadzi mnie do jakiegoś celu.
Nie czuję tego grając w Assassin Creed. Dla mnie wszystko co tam robię jest nudne i bezcelowe.
Co strasznie utrudnia granie w tej tytuł. I dużo otwartych gier mi nie leży.
Np. w Elden Ring podobnie jak w Shadow of War nienawidzę martwego świata. Ale Elden Ring ma za to walki z bossami do których mnie ciągnie a Shadow of War miał system nemezis który sprawiał że kontakty z przeciwnikami były interesujące.