Po dziesięciu latach oraz różnych perypetiach Company of Heroes 3 wreszcie powraca i to w naprawdę dobrym stylu!
Kto by pomyślał, że od premiery ostatniej pełnoprawnej odsłony serii Company of Heroes minęło aż dziesięć lat. Jest to o tyle zaskakujące, że jeśli spojrzymy sobie na to ile czasu wspierana była poprzednia odsłona serii, to można byłoby mieć wrażenie, iż premiera musiała być zdecydowanie wcześniej.
Nie mniej jednak Company of Heroes 3 rodziło się w niesamowitych bólach – przekładane premiery i wiele różnych testów wraz ze społecznością, aby w dniu premiery gra jak najlepiej przypasowała strategicznym wyjadaczom. Jeśli czytaliście wrażenia Myszatego z wcześniejszych prezentacji, to tak naprawdę wiele z elementów, na które wskazywał w swoich tekstach znajdziecie również i w tej recenzji. Nie mogę powiedzieć, że Company of Heroes 3 mi się nie podobało, bo grało mi się momentami niezwykle przyjemnie. Powiem więcej, że wciągnęło mnie naprawdę niesamowicie i przypomniało, za co tak naprawdę polubiłem tę serię w dniu premiery pierwszej odsłony – jest dynamicznie, jest efektownie. Są momenty, gdy twórcy poruszają poważniejsze tematy, ale również znalazło się miejsce dla humoru podobnego do tego znanego z kultowego serialu „M.A.S.H.”. Są również i problemy, chociaż tutaj muszę zaznaczyć, iż wiele z nich było związanych z przedpremierowym buildem udostępnionym recenzentom i również spora ich część została wyeliminowana łatkami.
Wystawienie ostatecznej noty Company of Heroes 3 nie było takie łatwe. Głównie dlatego, że zdaję sobie sprawę z tego, iż w gatunku drugowojennych RTSów hardkorowców jest naprawdę sporo, a każdy krok w kierunku pewnych ułatwień czy też skrócenia ścieżek w niektórych tematach już może bić po oczach. Nie mniej jednak nie mogę w żaden sposób odmówić Relicowi tego, że udało im się w jakiś sposób wskrzesić moją miłość strategii czasu rzeczywistego. Do tego stopnia, iż będę częściej wracał na multiplayerowe potyczki.
A pod pancerzem to jest duszno…
Company of Heroes 3 to tak naprawdę dwie kampanie w jednym. Pierwsza, która pojawia się na pierwszym planie to kampania włoska, w której prowadzimy siły Aliantów przeciwko niemieckim oddziałom rozlokowanym we Włoszech walcząc ramie w ramię z włoskim ruchem oporu. Tutaj mamy pewien mix pomysłów zaczerpniętych z różnych gier strategicznych. Jest bowiem duża mapa taktyczna, po której przesuwamy oddziały niczym w serii Total War. Są również duże, fabularyzowane misje główne i poboczne, które z jednej strony przypominają klasyczne Company of Heroes, a z drugiej mogą przywodzić na myśl serię Blitzkrieg. Tutaj zdecydowanie więcej czasu potrzeba na przemyślenie kolejnych ruchów, jak również pojawia się więcej dodatkowych wstawek dialogowych oraz nawiązań do różnych wydarzeń historycznych.
W drugiej natomiast gracz ma za zadanie dowodzić oddziałami Afrikakorps Erwina Rommla w starciach przeciwko oddziałom brytyjskim. Tłem jednak tej kampanii jest głównie historia mieszkańców pochodzenia żydowskiego terenów Afryki Północnej oraz tego, z czym tak naprawdę musieli się mierzyć w trakcie okupacji niemieckiej. W ramach tej kampanii historia jest serwowana od misji do misji, a całość zajmuje kilka godzin do pokonania w zależności od tego, jak bardzo obeznani jesteście w RTSach.
GramTV przedstawia:
Zacznę jednak od tej drugiej kampanii mówiąc: szkoda, że Relic nie zdecydował się, aby również i ta kampania rozgrywała się na mapie taktycznej nawet w mniejszej skali. Głownie dlatego, że zdecydowanie więcej zarządzania byłoby zapewne w ramach dość nierównej walki między Afrikakorps a „Szczurami Pustyni” w zależności od etapu całej kampanii.
Tak się jednak nie stało, ale nie ma w tym nic złego, ponieważ kampania afrykańska jest krótka, zwięzła momentami zmuszająca do kombinowania oraz zarządzania niewielkimi oddziałami. Tu jednak pojawia się również najmocniej jedna z największych bolączek Company of Heroes 3, czyli prowadzenie własnych pojazdów bojowych do bitwy przeciwko przeważającymi momentami siłami wroga. O ile w przypadku jednostek piechoty trudno jest cokolwiek zarzucić (zarówno jednostki przez nas prowadzone jak i AI bardzo dobrze wykorzystuje osłony, budynki, cokolwiek aby wzmocnić swoją pozycję w trakcie walki, co było również znakiem firmowym serii), tak czasami można było odnieść wrażenie, że jednostki pancerne oraz artyleria nie potrafi wybrać optymalnej ścieżki wycofania się z pola bitwy i jest to niewiarygodnie losowe. Zdarza się bowiem, że przyjmie domyślnie wykorzystanie komendy jazdy tyłem, a czasami będą one próbowały nawrócić jadąc do przodu. To z kolei powoduje, że szybko odsłaniają gorzej opancerzony tył przeciwnikowi i nasze jednostki są w niebezpieczeństwie.
Teoretycznie można byłoby powiedzieć, że jednostki pancerne wymagają zdecydowanie więcej opieki, mikrozarządzania każdym ich ruchem i jest to również taki konkretny styl rozgrywki, ale pewna niekonsekwencja w odbieraniu rozkazów potrafi frustrować. Zwłaszcza, gdy prowadzone jednostki potrafią się zablokować między budynkami czy też skleić się w jedno wchodząc w zakręty. Również momentami miałem wrażenie, że gra jest strasznie niekonsekwentna w przypadku rejestracji trafień bocznych, gdy to czasami to, co wydaje się stuprocentowym trafieniem w bok pojazdu rejestrowane jest jako trafienie od czoła. Zdarzało się to jednak niezwykle sporadycznie i jest duże prawdopodobieństwo, że ma na to wpływ chociażby zasięg działa pojazdu, bo jeśli chodzi o kaliber to tu problemów nie było – lekkie jednostki raczej tylko mogą pogłaskać swoimi pociskami średnie czy ciężkie pojazdy.
Co do samej kampanii afrykańskiej, to miałem wrażenie, że niektóre misje mogłyby być zdecydowanie dłuższe lub nieco bardziej wymagające. Bez większych spoilerów – nie licząc momentów, w których rzeczywiście trzeba było liczyć jednostki i wyciągnąć z tego, co się ma maksymalnie najwięcej, to właściwie niektóre z zadań były zbyt proste. Gdyby chociaż zamiast jednego szlaku trzeba było obstawić dwa wybrane lub wszystkie, aby wróg się nie prześliznął, to poziom trudności i kombinowania poszybowałby momentalnie w górę stawiając spore wyzwanie strategiczne. A tak stoisz, czekasz, strzelasz, idziesz w inne miejsce, powtarzasz wcześniejsze czynności.
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Tak sobie to pamiętamy :) Ostatnio sobie odświeżyłem. Gra jest świetna ale miała sporo wad. Np detekcja trafień kulała straszliwie. magiczne trafienia w bok stojąc okopany do wroga frontalnie zdażały się o wiele częściej niż pamiętałem, Druga sprawa że każda kolejna część była gorsza od poprzedniczki, w trójce dodali nawet respawny wrogów spoza mapy i zrobił sie z tego taki trochę poważniejszy arcade shooter z troną wrogów.
Co nie zmienia faktu, że te Blitzkriegi też miło wspominam. Zresztą gier działających na podobnym schemacie było też chyba kilka, może nawet tworzyli je ci sami devowie/wydawcy. Nie pamiętam, dawno to było.
Ostatecznie chodzi o zabawę i każdemu leży co innego. Jednego będzie jarało wlaśnie takie słanie jednostkami na masę, innemu podejście jak w CoHu, a jeszcze inny będzie czekał na to mocno zaawansowane Man of War 2. I to jest piękne :)
Xeoo
Gramowicz
22/02/2023 20:57
wolff01 napisał:
Blitzkrieg to tez byłą super gra, zwłaszcza te animacje. Wiem że ta grafa teraz nie robi wrażenia, ale ilość detali byłą wspaniała na owe czasy. No i masz racje tam "pancerze" miały duże znaczenie, nawet pomyslałem sobie o tej grze przy okazji dyskusji nt. CoH :)
Hagan napisał:
Lubię RTS-y z 2 Wojny Światowej, ale wole serię Blitzkrieg. Tam jeden strzał z Tygrysa to jeden trup z T-34. CoH to takie RTS-owe CoD.
Tak sobie to pamiętamy :) Ostatnio sobie odświeżyłem. Gra jest świetna ale miała sporo wad. Np detekcja trafień kulała straszliwie. magiczne trafienia w bok stojąc okopany do wroga frontalnie zdażały się o wiele częściej niż pamiętałem, Druga sprawa że każda kolejna część była gorsza od poprzedniczki, w trójce dodali nawet respawny wrogów spoza mapy i zrobił sie z tego taki trochę poważniejszy arcade shooter z troną wrogów.