Niech was nie zwiedzie tytuł recenzji – Crash Team Rumble to fajna, sieciowa gra dla fanów uroczego rudzielca… ale czy znajdzie się dla niej miejsce w trakcie ofensywy hitów?
Crash, Crash, Crash… w sumie to niezwykle trudno było mi się zebrać do pisania recenzji Crash Team Rumble z bardzo prostego powodu – cały czas próbowałem rozgryźć czy pomysł, jaki miało Toys For Bob na nową grę w świecie sympatycznego jamraja i jego przyjaciół nie przestrzelił o jakieś kilkanaście kilometrów za stacją końcową.
Wcale nie chodzi jednak o fakt, że tak naprawdę Crash Team Rumble to arenowa platformówka sieciowa. Przecież to uniwersum romansowało z wieloma różnymi sposobami na zabawę, a Crash Bash zawsze będzie jedną z moich ulubionych gier imprezowych obok świetnego Crash Team Racing, które to świetnie sprawdzało się na podzielonym ekranie. Dlatego też jeśli ktoś narzekałby na taki czy inny pomysł na zabawę ze względu na te „duże gry” są głównymi i to one powinny powstawać w pierwszej kolejności… to zachęcam do nadrobienia zaległości w tym jak szeroko poszła licencja związana z Crashem Bandicootem jako takim.
No to w takim razie o co chodzi? Tak jak mówi wiele osób: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Jak podejść do Crash Team Rumble?
Niby w kwestii rozgrywki sprawa jest prosta – naszym celem jest zebranie odpowiedniej liczby owoców Wumpa jednocześnie przeszkadzając przeciwnikom, którzy chcą zrobić to samo i wygrać pojedynek. Zasady jasne? Jak najbardziej! Czy jest to proste zadanie? To już zależy od wielu różnych czynników.
GramTV przedstawia:
Zaczynając od tego, co w sumie najbardziej przyziemne, czyli bohaterów i ich umiejętności. Na start Crash Team Rumble oferuje ośmiu bohaterów oraz dziewięć aren, które umiejscowione są w wielu miejscówkach z uniwersum Crasha Bandicoota. Poziom trudności każdej jest dość zróżnicowany, a także każda z nich oferuje zupełnie inne dodatkowe elementy takie jak wspomagacze zdobywane dzięki reliktom czy też utrudnienia środowiskowe. Oznacza to również, że żeby grać dobrze w Crash Team Rumble trzeba nie tylko szybko zbierać punkty, ale przy okazji mieć pewną strategię, aby robić to efektywnie. Tutaj do akcji wchodzą klasy bohaterów, które mają na celu pomóc w dobraniu odpowiedniego zestawu w zależności od mapy.
Jakby było tego mało, to jednak Crash Team Rumble to nadal gra platformowa, więc pewne decyzje odnośnie poruszania się trzeba wykonywać błyskawicznie tak, jak w tradycyjnych przygodach jamraja. Całość tworzy więc niesamowicie wybuchową niczym skrzynka z nitro mieszankę, a starcia potrafią być bardzo szybkie. Tak właściwie we wszystkich ogrywanych przeze mnie starciach żadne z nich nie przekroczyło 10 minut, a niektóre kończyły się po zaledwie 3-4 minutach, więc jest to świetna gra dla tych, którzy chcieliby wskoczyć na kilka rundek i wyskoczyć bez większego problemu. Z drugiej strony mimo dość przystępnej formuły widać w tym całym obrazku całkiem sporo różnych elementów, które można byłoby wykorzystać na własną korzyść jak chociażby wcześniej wspomniane zestawienia w drużynach. Przykładowo – w wielu starciach jednym z głównych zawodników jest Dingodile, który jako blocker w sprawnych rękach potrafi namieszać sporo na punktach deponowania owoców przeciwnika. Z drugiej strony szybkie przemieszkanie Tawny czy Catbat pozwala na błyskawiczne zbieranie wszystkiego na każdym kroku.
Jest tej zabawy trochę, warto sobie posiedzieć i pokombinować wykorzystując dodatkowe elementy takie jak wsparcie leczącą lodówką czy przeszkadzajki w postaci plujących kwiatów. Całość sprawia naprawdę sporo frajdy w niezobowiązującej zabawie i nawet, jeśli wydaje się ona mało urozmaicona, to mimo wszystko zacięte pojedynki w jakiś sposób rekompensują to z nawiązką. Tak jak jednak powiedziałem na wstępie – musi być jakieś „ale”…
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!