Recenzja Crime Scene Cleaner - sprzątanie nigdy nie było tak przyjemne

Mateusz Mucharzewski
2024/08/14 11:00
0
0

Były już dwie gry z tym pomysłem i żadna z nich sukcesu nie odniosła. Ta paradoksalnie może mieć więcej szczęścia.

Recenzja Crime Scene Cleaner - sprzątanie nigdy nie było tak przyjemne

Swego czasu studio Draw Distance wybiło się (wizerunkowo) grą Serial Cleaner, w której niczym Winston Wolf z Pulp Fiction sprzątaliśmy trupy, krew i dowody na miejscu zbrodni. To była dobra zręcznościówka, ale dużo nie zarobiła. Ktoś jakby to zignorował i postawił na sequel, którego praktycznie nikt nie kupił. To były jednak dwie kompetentne gry, z unikatowym pomysłem na siebie i klimatem. Skoro jednak nie ma w tym pieniędzy to po co dalej drążyć temat? Innego zdania jest polskie President Studio, deweloper z grupy PlayWay, który pożenił tę koncepcję z symulatorem. Tak powstał Crime Scene Cleaner. Trzecie podejście do tematu i tym razem chyba się uda.

Oczywiście mówimy o próbach polskich studiów, bo na całym rynku w tej tematyce rządzi Viscera Cleanup Detail. Tam jednak rozgrywka jest bardziej rozbudowana i dotyczy sprzątania po wydarzeniach z horrorów science-fiction. Crime Scene Cleaner to bardziej przyziemna opowieść o biednym dozorcy, który chcąc dorobić zostaje wplątany w działalność gangsterów, którzy czasami zostawiają po sobie sporo brudów. Naszym celem jest więc wejście na miejsce zbrodni, zabranie ciał, dowodów i pozbycie się krwi. Tak samo jak w Serial Cleaner, tyle że w stylu symulatorów. Po pierwsze, mamy perspektywę pierwszej osoby, a po drugie, podstawą rozgrywki jest satysfakcjonujące sprzątanie otoczenia, a nie uciekanie przed policją i sekcje zręcznościowe. Tutaj nic nas nie goni i spokojnie możemy biegać z mopem.

Lekcja sprzątania od gry wideo

Najważniejsze narzędzia sprzątacza to mop i wiadro z wodą, którą co jakiś czas trzeba wymieniać. Mamy też gąbkę, która służy do precyzyjnego sprzątania. Na liście podstawowych narzędzi jest też myjka ciśnieniowa, ale osobiście nie korzystałem z niej zbyt często. Regularnie przydaje się też lampa UV, która podświetla plamy krwi. Do tego worek na śmieci. Lista narzędzi nie jest może zbyt długa (można je ulepszać), ale wystarczająca. Osobiście niczego mi nie brakowało. Oczywiście można było kombinować z jeszcze jakimiś elementami, ale z drugiej strony nie było to konieczne. President Studio przygotowało podstawowy zakres elementów i w takiej grze to się sprawdza.

Zadania jakie przyjdzie nam realizować to klasyczne dla gatunku zlecenia. Nie oznacza to, że nie brakuje im finezji. Najczęściej trafiamy na miejsce dużych strzelanin, gdzie trupów jest całkiem sporo. Odwiedzamy pizzerię, luksusowe wille, apartamenty czy domki jednorodzinne. Niektóre zadania są dosyć specyficzne i pokazują, że nie były to tylko zwykłe gangsterskie porachunki, a niekiedy wręcz okultystyczne zbrodnie. Na różnorodność nie ma więc co narzekać. Do tego każda plansza jest dosyć rozbudowana. Nawet na samym początku zastanawiałem się czy to nie będzie problem. Na wstępie liczyłem na prostszą pracę, a dostałem do ogarnięcia spore mieszkanie dilera narkotyków. Wręcz lekko obawiałem się, że Crime Scene Cleaner pójdzie w ślady PowerWash Simulator, w którym niektóre misje były totalnie przegięte jeśli chodzi o zakres prac. Na szczęście polskie studio miało umiar. Wykonanie każdego zadania trochę więc trwa, ale nigdy nie na tyle, aby zaczęło to męczyć. Wszystko jest wręcz w sam raz.

GramTV przedstawia:

Pozostaje więc pytanie ile przyjemności może być w ścieraniu plam krwi. Otóż całkiem sporo. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ta z pozoru nudna czynność jest szalenie satysfakcjonująca. Możliwe, że to ciągły postęp i widok tego jak totalny syf zmienia się w piękne otoczenie, po którym ciężko domyślić się, że przed chwilą odbyła się tutaj jakaś krwawa masakra. Swoje robi też brak napięcia. Tutaj nie ma policji, przed którą trzeba uciekać czy presji czasu. Mamy go tyle ile potrzebujemy, nikt nas nie goni, nic nie przerywają ciągłe dialogi czy specjalne wydarzenia. W tym dobre są symulatory - satysfakcjonująca i relaksująca rozgrywka. To właśnie ma Crime Scene Cleaner. To wręcz poziom tych tytułów, które zbudowały popularność gatunku. Bawiłem się nawet lepiej niż we wspomnianym PowerWash Simulator, który momentami było zbyt monotonny. Crime Scene Cleaner jest za to znacznie bardziej różnorodny, nawet jeśli liczba mechanik nie powala na kolana.

Przyjemnie, dobrze, ale też budżetowo

Oczywiście musimy pamiętać, że ciągle mówimy o symulatorze z typowymi problemami tego gatunku. Wizualnie jest to więc poziom tego typu gier, które wielkim budżetem nie grzeszą. O animacje nie ma co się czepiać, bo zbyt wiele ich nie ma. Dobrze wygląda za to kwestia dopracowania. Problemy zauważyłem tylko w wersji na Steam Deck, która na jednym poziomie crashowała się. Dostałem jednak informację od twórców, że dzięki mojemu zgłoszeniu udało im się wyeliminować buga (moje testy potwierdzają, że wszystko już działa). Jeśli więc ktoś planuje grać na handheldzie Valve to może liczyć na komfortową rozgrywkę, z dobrym sterowaniem i odpowiednią płynnością. Jedyna rzecz jaką trudno mi zrozumieć to przenoszenie ciał na pakę samochodu. Aby to zrobić trzeba nimi rzucić, co często wygląda komicznie. Po kilku sekundach magicznie trafia ono do plastikowego worka. Inna sprawa, że wiele razy po prostu wypadało i trzeba było wszystko powtarzać. Nie lepiej aby cała czynność działała automatycznie po wciśnięciu jednego przycisku?

Większych uwag jednak nie mam. Crime Scene Cleaner poszedł bezpieczną drogą - dobry pomysł, skuteczne wykonanie podstawowych mechanik i brak kombinowania. Już wcześniejsze wersje próbne (np. prolog) pokazały, że graczom to się podoba. Klasycznie dla symulatorów jest to swego rodzaju fast food. Szybko i smacznie, chociaż nie jest to wyszukane danie. Wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że to jeden z lepszych symulatorów w jakie grałem w ostatnim czasie. Ma on wszystko to co powinien mieć przedstawiciel tego gatunku - satysfakcjonujący i relaksujący gameplay. Nawet mimo widoku zamordowanych ludzi.

Crime Scene Simulator jest więc kolejnym hitowym symulatorem jak Viscera Cleanup Detail, PowerWash Simulator czy House Flipper? Jak poradzi sobie sprzedażowo to pokażą najbliższe dni, ale jeśli chodzi o przyjemność z grania to na pewno mamy nowego, silnego przedstawiciela tego gatunku. Nadal uważam, że Serial Cleaner od Draw DIstance jest lepszą grą, ale Crime Scene Cleaner podchodzi do tematu zupełnie inaczej i zaspokaja nieco inne potrzeby. Taka decyzja twórców jest bez wątpienia udana. Jeśli więc gustujecie w symulatorach, ten koniecznie musicie sprawdzić.

7,7
Znowu sprzątamy miejsce zbrodni, ale tym razem w inny, bardziej relaksujący sposób
gram poleca
Plusy
  • Relaksujący i satysfakcjonujący gameplay
  • Brak zbędnych mechanik i kombinowania
  • Różnorodne plansze
  • Momentami trudno się oderwać
Minusy
  • Wizualnie na poziomie budżetowej gry
  • Mimo wszystko mało autorskich pomysłów na rozgrywkę
  • Wrzucanie ciał do samochodu mogło być lepiej zrobione
  • Misje w ciemnych lokacjach są wyraźnie mniej przyjemne
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!