Ostatni raz w Polsce dobre wyścigi zrobił… Techland. Do teraz.
Na bardzo długiej liście polskich gier we Wczesnym Dostępie jedna nieco wypadła z radarów. To wyścigowe #DRIVE Rally, które nie potrzebowało nawet roku, aby dojść do poziomu pełnej wersji. Tempo ekspresowe, analogicznie jak na ekranie przemierzając kolejne oesy różnorodnych tras. Aż przypominają się stare, dobre czasy, w których jedną z największych polskich gier był Xpand Rally. Dajcie znać w komentarzach komu aż łezka wzruszenia zakręciła się w oku.
Mamy jednak 2025 rok, a oczekiwania po grach rajdowych są znacznie większe. Z tym, co przygotowało chociażby Codemasters, nie ma co rywalizować mały polski zespół Pixel Perfect Dude. Twórcy nie szli więc w coś dużego i wysokobudżetowego. Zamiast tego przygotowali nieco bardziej rozbudowaną wersję tego, czym jest bardzo przyjemne i popularne art of rally. Nadal więc mamy rajdy, ale w bardziej kreskówkowej, stylizowanej formule. Emocje jednak pozostają na swoim miejscu. Nie zapominajmy też o interfejsie, który mocno przypomina Need For Speed Unbound i nadaje grze luźnego charakteru.
W art of rally ściganie było nietypowe, głównie przez wysoko ustawioną kamerę. W #DRIVE Rally jest zupełnie inaczej - tutaj jest ona umieszczona tuż nad samochodem. Oczywiście można ją przestawić na maskę, a także ulokować w powietrzu, jakby z perspektywy lecącego drona. Mimo wszystko największe emocje towarzyszą nam (a raczej mi, bo to jednak dosyć subiektywne odczucie) w klasycznej formie. Wtedy #DRIVE Rally potrafi przypominać wręcz duże gry o rajdach. Z tą tylko różnicą, że tym razem zamiast fotorealizmu mamy stylizowaną oprawę. Efekt jest bardzo ładny i estetyczny, nadając też produkcji specyficznego charakteru. To bez wątpienia jeden z większych atutów #DRIVE Rally.
Sam model jazdy jest z kolei bardzo arcadowy. Oczywiście na każdym zakręcie trzeba użyć hamulców. Mimo wszystko jedzie się w bardzo zręcznościowym stylu, co w takiej grze jest jak najbardziej zrozumiałe. Fizyka ma tylko problemy, kiedy coś pójdzie mocno nie tak i samochód zacznie podskakiwać czy, w skrajnych przypadkach, koziołkować, ewentualnie uderzy w bandę z opon. Dramatu nie ma, ale na pewno można byłoby to lekko dopracować. Całościowo jednak system jazdy jest bardzo przyjemny i relaksujący, sprawiając że #DRIVE Rally nie jest wyzwaniem, a raczej czystą przyjemnością z pokonywania kolejnych tras.
Duchy pijanych kierowców
Można tylko lekko narzekać, że na średnim poziomie trudności bardzo często wygrywałem wyścigi z bardzo duża przewagą. To można było lekko poprawić. Nie rozumiem też systemu duchów. Na każdej trasie towarzyszy nam widmo innego gracza. Na logikę jest to ktoś z bardzo dobrym wynikiem, z kim można się pościgać. Zdarzało się jednak, że mijałem zjawę gubiącą się poza trasą. Może jednak są to duchy innych graczy, a tych na niektórych trasach, które pojawią się dopiero w pełnej wersji, po prostu nie ma zbyt wielu.
GramTV przedstawia:
Podstawowym trybem rozgrywki w #DRIVE Rally jest kampania składającą się z sześciu rozdziałów. Każdy z nich to inna plansza. Zaczynamy w klasycznej dla rajdów scenerii. Później pojawia się pustynia, miasto czy śnieżna mapa. Zawsze więc możemy liczyć na coś nieco innego. Oczywiście trasy pod kątem budowy są prawie zawsze takie same, zmienia się tylko otoczka. Mimo wszystko nie brakuje różnorodności. Mam tylko jedną wątpliwość. Każdy rozdział to jedna mapa, a grę przechodzi się raczej po kolei. To sprawia, że można w jednym miejscu zostać na dłużej, a później tam już nie wrócić. Wolałbym więc kampanię mieszającą różne scenerie, aby gra zawsze czymś zaskakiwała. Tym bardziej, że zimą przyczepność jest nieco słabsza, a więc jeździ się odrobinę inaczej. Nie jest to krytyczny problem, ale zwróciłem na to uwagę.
Jak wyścigi to musi być też akapit poświęcony samochodom. Te stylizowane są na lata 90-te. Wybór jest całkiem spory - od klasycznych rajdówek, po modele sportowe czy ciężarówki. Gra miesza nimi w kampanii, dzięki czemu nie można narzekać na nudę. Niestety brakuje dwóch rzeczy. Zacznijmy od licencji, których nieobecność jest jednak w miarę zrozumiała. Mały zespół, mały budżet, a więc i brak takich luksusów. Druga sprawa to model zniszczeń. Niestety, mimo wielu prób, nie udało mi się nawet w minimalny sposób uszkodzić swojego pojazdu. Ponownie można to zrzucić na kark niskiego budżetu. Część graczy jednak nie będzie tak wyrozumiała.
Lista rzeczy, których w #DRIVE Rally nie ma jest jednak dłuższa. Na pewno miło byłoby zobaczyć w grze zmienne warunki pogodowe. W czasie zabawy, niestety, nie spadnie nawet kropla deszczu. Do tego multiplayer. Jedyna możliwość to tryb imprezowy, w którym wybrana liczba graczy jedzie na zmianę. Ponownie ktoś może powiedzieć, że nie można oczekiwać zbyt wiele od gry indie. Może i tak, a więc potraktujcie to głównie jako stwierdzenie faktu, a nie wielki zarzut. Trudno mi jednak wytłumaczyć braki w tłumaczeniach. To, że znalazłem jedną rzecz w języku angielskim w menu to niewielki problem. Dziwi mnie tylko, że teksty pilotów w kampanii nie są przetłumaczone. To już nieco większe niedopatrzenie.
Na bezrybiu i indycze rajdy cieszą
Troszkę ponarzekałem na pewne braki, ale niech to nie zmieni obrazu całości. #DRIVE Rally to bardzo solidne, zręcznościowe rajdy, przy których spędziłem kilka bardzo przyjemnych godzin. Jeśli po zakończeniu jednego wyścigu od razu chciałem odpalić kolejny, zarzuty schodzą na dalszy plan. W szczególności, że zespół raczej nie miał wielu możliwości. Doceniam więc to, że to co w grze jest dostępne, jest dopracowane na bardzo wysokim poziomie. Nie można więc zaprzeczyć, że to najlepsza rodzima wyścigówka od czasu legendarnego Xpand Rally. To nic, że konkurencja nie była zbyt duża. Na rynku ścigałek, na którym panuje spora posucha, #DRIVE Rally to bardzo sensowna alternatywa.
7,8
Solidna dawka zręcznościowego ścigania w uroczej oprawie wizualnej
Redaktor z ponad dziesięcioletnim stażem na Gram.pl. Zajmuję się głównie recenzjami i publicystyką. Od kilkunastu lat moją specjalizacją jest polski gamedev.