Takiej świątecznej propozycji już dawno nie było w kinach. Oceniamy, czy ten akcyjniak warty jest bycia niegrzecznym.
Młotowładny
Można nawet się kilka razy oszukać, czy to aby na pewno produkcja przeznaczona tylko dla dorosłych widzów. Bywa więc naiwnie, łopatologicznie i miejscami bzdurnie, ale to tylko zasłona, która ma uśpić czujność widzów, aby przy niemal każdej scenie akcji zszokować prawdziwą dziką jazdą bez trzymanki. Nie brakuje więc łamania kości dziadkiem do orzechów, wbijaniem ostrych sopli lodu w krtań, czy pomysłowego wykorzystania łyżew. Choć realizacja scen akcji odbiega od obecnych standardów ustanowionych przez trzy filmy z Johnem Wickiem, to zabójstwa bywają kreatywne, a nawet kilka prawdziwie epickich momentów również się znajdzie.
Podobać się może również sama postać Świętego Mikołaja, który otrzymuje swoją własną genezę, która co prawda jest przedstawiona skrótowo, ale dorzuca ciekawy kontekst do mitologii tej postaci. Zdecydowanie jest tu potencjał do rozwinięcia tych wątków w kolejnych odsłonach, choć Dzika noc wcale nie potrzebuje żadnych kontynuacji. To bardzo udana mieszanka gatunku home invasion ze świąteczną komedią, która pełnymi garściami czerpie z klasyków gatunku, na czele ze wspomnianym wcześniej Kevinem samym w domu, czy Szklaną pułapką.
GramTV przedstawia:
Udany występ zalicza David Harbour, który sprawdza się zarówno jako ciepły i miły Święty Mikołaj, jak i brutalny wojownik pragnący krwi wrogów. Ciężko zarzucić też coś reszcie obsady, która spełnia swoje zadanie, dostarczając wiele komicznych sytuacji. Jeżeli można się do czegokolwiek przyczepić, to do postaci granej przez Johna Leguizamo. Sam aktor daje z siebie wszystko, ale to stereotypowy złoczyńca, pełen klisz, który za młodu odnalazł w świętach swoje powołanie do czynienia zła. Nuda.
Nie spodziewałem się wiele po Dzikiej nocy, a zostałem bardzo miło zaskoczony. Film spełnia swoje zadanie, wykorzystując koncepcję zarówno widowiskowego i niezwykle krwawego akcyjniaka, jak i świątecznego filmu, który można włączyć w każde święta do zajadania się karpiem. Może i nowym Kevinem nie zostanie, a i nie zrobi takiego szału, jak John Wick, ale jeżeli szukacie w te święta czegoś innego, ale w znajomych rejonach, to propozycja od Tommy’ego Wirkoli będzie jak znalazł.