Niech nie zmyli Was tytuł. Egzorcysta papieża to jeden z najbardziej rozrywkowych filmów tego roku.
Vatican Cinematic Universe
Reżyser Julius Avery musi być wielkim fanem cyklu o Johnie Wicku, bo jego bohater nie tylko na pewnej płaszczyźnie przypomina postać graną przez Keanu Reevesa, ale również wykorzystuje podobne pomysły na zbudowanie świata wokół Gabriela Amortha. Egzorcysta papieża okazuje się nie tyle horrorem, co wstępem do wielkiej serii, która może liczyć wiele kontynuacji, prequelów, czy spin-offów. Zresztą twórcy doskonale zdawali sobie z tego sprawę i w żartobliwy sposób nawet sugerują widzom, że to nie koniec, a Amorth powróci w kolejnych odsłonach cyklu. I byłaby to doskonała wiadomość, bo film zawiera wiele komentarzy dotyczących samego Kościoła katolickiego, jednocześnie budując wokół nich własną mitologię, które prowadzą do angażującego i nurtującego świata, który chce się dalej odkrywać.
Duża w tym zasługa ostatnich dwudziestu minut filmu, w których twórcy wpakowali mnóstwo odważnych rozwiązań, których po kinie tego typu nigdy bym się nie spodziewał. Aby za wiele nie zdradzać, wyobraźcie sobie, że Doktor Strange zostaje wrzucony w świat Egzorcysty, który został stworzony wspólnymi siłami przez reżysera Martwego zła i wspomnianego wcześniej Johna Wicka. Absurdalność zakończenia stoi na tak wysokim poziomie, że w żadnym momencie nie rozczarowuje, za to dostarcza mnóstwo pozytywnej energii, w tym uczestnictwa w tworzeniu nowej filmowej franczyzy, której bliżej do największych blockbusterów, niż nawet serii Obecność, nie mówiąc już o innych horrorach. Epickość tego co tam się dzieje, przekracza wszelkie normy, jednocześnie dostarczając mnóstwo humoru, ale też poczucia, że w tej konwencji to wszystko ma jak najbardziej sens. Nawet w momentach, gdy fantastyka przejmuje stery nad prowadzeniem historii.
GramTV przedstawia:
Russell Crowe zalicza najlepszą filmową rolę od czasu Nice Guys. Równi goście z 2016 roku. Aktor rewelacyjnie czuje się w takiej kreacji, gdzie może pokazać zarówno swoją dramatyczną, jak i komediową stronę, a nawet miejscami przypomnieć o swoich największych dokonaniach w karierze. Nieźle radzi sobie również Daniel Zovatto, który stanowi potrzebny kontrast do głównej roli Crowe’a, jako mniej doświadczony, trochę naiwny i impulsywny ksiądz. Warto wyróżnić również Petera DeSouzę-Feighoneya, który wraz z odpowiednio dobraną charakteryzacją, rewelacyjnie odgrywa opętaną przez siebie postać, która jednocześnie bawi swoim przerysowaniem, ale również straszy i budzi respekt w momentach, gdy jest to najbardziej potrzebne.
Egzorcysta papieża potrafi wykorzystać wszystkie swoje atuty, aby dostarczyć widzom prawdziwie rozrywkowy film, w którym sam horror schodzi na drugi, a nawet trzeci plan. W erze coraz bardziej odtwórczego kina superbohaterskiego, kolejnych sequeli znanych serii i braku oryginalnych pomysłów, najnowszy film Juliusa Avery’ego bierze to wszystko, aby odprawić nad kinem rozrywkowym prawdziwy egzorcyzm, tworząc watykańską wersję Johna Wicka. Oby powstawało więcej tak odważnych, bezkompromisowych i szalonych filmów, które doskonale wiedzą, czym chcą być.
Egzorcysta papieża bierze wszystko co najlepsze z blockbusterów, tworząc unikatowe podejście do motywu opętania, budując własną mitologię skupioną wokół Watykanu.
Plusy
Bezkompromisowa, szalona rozrywka
Ojciec Gabriel Amorth to bohater, na jakiego zasługujemy
Wykorzystuje wszystko co najlepsze z kina blockbusterowego
Świetnie buduje własny świat, otwierając drogę dla rozwoju uniwersum
Russell Crowe jest genialny w głównej roli
Mnóstwo udanego humoru
Absurdalnie epickie zakończenie
Dostarcza więcej zabawy, niż większość blockbusterów z ostatnich miesięcy razem wziętych
Minusy
Środkowa część filmu potrafi trochę znużyć
Fani horroru nie otrzymają porządnej dawki strachu