W polskich kinach debiutuje właśnie superwidowisko Godzilla kontra Kong. Oceniamy, czy to starcie potworów, na jakie czekaliśmy.
Najlepsza bitwa od czasu Pacific Rim
Rewelacyjna oprawa wizualna to jeden z największych atutów Godzilli vs. Konga. Adam Wingard udowodnił w Gościu oraz Notatniku śmierci, że jak mało który twórca potrafi posługiwać się neonowym i kontrastującym oświetleniem. Pokazuje to od pierwszej minuty i aż do ostatniej utrzymuje wyrazistą, ale spójną stylistykę całości. To kolejny ukłon w stronę widzów, którzy krytykowali Króla potworów za nadmierny mrok i ciemność. Tym razem nocnych scen również nie brakuje, ale są one o wiele bardziej plastyczne, dzięki czemu film wygląda obłędnie, nawet wtedy, kiedy potwory nie piorą się po pyskach.Co zaskakujące, Godzilla vs. Kong to tak naprawdę druga część przygód wielkiej małpy. Cały film przedstawiony jest z perspektywy Konga, jako głównego bohatera. Godzilla zostaje sprowadzona tu do roli antybohatera, z którego twórcy w żadnym momencie nie robią antagonisty. To ważna różnica, gdyż jak można było przewidywać, tytułowe starcie potworów staje się jedynie pretekstem do wykorzystania trzeciej wielkiej siły, z którą oba potwory będą musiały się zmierzyć. Zanim jednak do tego dojdzie, Kong otrzymuje wiele ekranowego czasu, w którym reżyser na wiele sposób uczłowiecza go, nadaje nowe znaczenie jego przeszłości, a także pokazuje niezwykłą więź z ludźmi. Oczywiście wpływa to na odbiór i nawet twórcy nie kryją się z tym, komu widzowie powinni kibicować w pojedynku.
Przed premierą filmu reżyser obiecywał, że poznamy jednoznacznego zwycięzcę tytułowego starcia i zostało to spełnione. Nie oznacza to jednak, że przegrany nie otrzymuje swojej chwili chwały, która powinna pogodzić zwaśniony fandom obu potworów. Szczególnie że tytani dają doskonałą, niezwykle widowiskową, efektowną i monumentalną walkę, przy okazji niszcząc połowę Hong Kongu. W ostatnich latach otrzymaliśmy wiele epickich starć, żeby tylko wspomnieć o Avengers: Końcu gry, ale po ponad rocznej posusze, finałowy akt filmu robi niesamowite wrażenie, które przewyższy oczekiwania niejednego widza.
Żal jedynie w tym wszystkim samej historii, którą można było zrobić o wiele lepiej. Gdy oryginalna Godzilla powstała jako ostrzeżenie na wykorzystywanie energii atomowej, również w celach wojskowych, tak tym razem twórcy nieśmiało czynią z niej symbol przeciwko ludzkiej ingerencji w naturę i zagrożeń wynikających ze sztucznej inteligencji. Mimo to łatwo zrozumieć motywacje szefa Apex Cybernetics, który po wydarzeniach z Godzilli II chce stworzyć broń, która byłaby w stanie pokonać potwory, w tym samą Godzillę. Ma to swój głęboki sens, który nie został w filmie odpowiednio przedstawiony, przez co cała firma technologiczna zostaje sprowadzona do roli najprostszego i banalnego złoczyńcy.
GramTV przedstawia:
Świetne wrażenie robią efekty specjalne, szczególnie na dużym ekranie. Widać, że wysoki budżet produkcji wynoszący około 200 milionów dolarów nie poszedł na marne i oba pojedynki potworów prezentują się oszałamiająca. Ogromne i to dosłownie wrażenie robią sami tytani, którzy prezentują się o wiele lepiej niż w poprzednich produkcjach z uniwersum. Nie można również nie wspomnieć o lokacjach, które również prezentują się niezwykle okazale, szczególnie jedna, ale tu wchodzimy już na grząski grunt spoilerów.
Godzilla vs. Kong było starciem nie tylko dwóch najpopularniejszych potworów, ale również walką o przetrwanie uniwersum. Tym razem twórcy nie popełnili błędu i przedstawiając cały pojedynek z perspektywy Konga, ograniczając liczbę ludzkich postaci oraz kładąc nacisk na zadowolenie widzów efektowną bijatyką, prawdopodobnie odniosą nie tylko artystyczny, ale również komercyjny sukces. To szczególnie ważne, że film, który przez wielu był skazany na porażkę, może obudzić widzów stęsknionych za kinem, aby wybrali się do przybytku X muzy i oddali się rozkoszy obserwowania, jak dwa przerośnięte zwierzaki piorą się po pyskach ku uciesze gawiedzi. Takiego filmu świat potrzebował i twórcy spisali się na medal. Nawet jeżeli produkcja nie jest pozbawiona wad, to łatwo puścić je w niepamięć przy delektowaniu się finałowym pojedynkiem.
Szczerze spodziewałem się czegoś lepszego. Fabuła i postacie bardzo słabe, do tego sporo głupot, jak np. włamanie się trójki cywili ot tak do ściśle tajnego laboratorium. Jedynie sceny walk Konga z Godzillą ratowały ten film, oraz mecha-godzilla. Ode lekko naciągane mnie 6/10.