Disney przygotował nową wersję popularnego Kevina samego w domu. Oceniamy, czy to udany powrót serii.
Oby bez Nowego Jorku
Co więcej, w nieudolny sposób próbują uczynić ze swojego filmu kontynuację Kevina samego w domu. Historia rozgrywa się w tym samym świecie, choć kilkadziesiąt lat później. Poznajemy więc dalsze losy Kevina oraz jego starszego brata Buzza. Na szczęście Macaulay Culkin nie dał się nabrać producentom i nie wziąć udział w tej farsie, ale to nie przeszkodziło twórcom, aby przedstawić dalsze losy tej postaci. Okazuje się, że od samego początku powołaniem Kevina była własna firma z zabezpieczeniami i alarmami do domów, co samo w sobie jest ciekawsze, od całej reszty tego filmu. Z kolei Buzz, w którego ponownie wciela się Devin Ratray został policjantem, któremu Kevin w każde święta robi kawał w postaci zgłoszenia, że w pewnym domu mieszka samotny dzieciak. Mimo to w tej prostej scenie jest więcej włożonego serca, niż w wątku Maxa.Pod każdym względem zawodzi również ostateczna potyczka, której areną walk jest wielka posiadłość. Po raz kolejny twórcy wykazują się brakiem jakiejkolwiek kreatywności, niemal jeden do jednego odtwarzając sceny z Kevina samego w domu. Gdybyście obejrzeli ten film, a na każdym kroku Wam tego odradzam, bylibyście zniesmaczeni, w jaki sposób reżyser Dan Mazer i jego ekipa nieumiejętnie wykorzystują sceny z pułapkami rozstawionymi przez Maxa. Pomijając już fakt, że chłopak w żadnym momencie nie pokazuje, że byłby zdolny do stworzenia prawdziwego labiryntu antywłamaniowego, to otrzymujemy doskonale znany zestaw pułapek, na czele z zrzucaniem ciężkich przedmiotów na głowę, podpaleniami czy ostrymi przedmiotami porozrzucanymi na podłogę.
Wszystkie te sztuki widzieliśmy w dwóch filmach o Kevinie, więc nie ma mowy o czerpaniu jakiejkolwiek zabawy z seansu. Szczególnie że Nareszcie sam w domu charakteryzuje się okropnym, często wręcz obraźliwym humorem. Jeff i Pam nie mogą grzeszyć inteligencją, w innym razie bez trudu pokonaliby Maxa, więc zrobiono z nich zwykłych idiotów, których perypetie jedynie żenują. Nie lepiej jest z samym głównym bohaterem, oraz jego matką, która od razu wraca do domu, gdy dowiaduje się, że jej syn nie przyleciał z całą resztą rodziny. Nie mam pojęcia, dlaczego decydenci Disney zezwolili na umieszczenie w filmie rasistowskich i ksenofobicznych żartów, które nie sprawdziłyby się nawet w oryginalnym filmie. Jest to naprawdę zadziwiające, że taka firma propaguje humor, który wręcz obraża część ich potencjalnych widzów.
GramTV przedstawia:
Nieporozumieniem są również aktorskie kreacje. Jedynym plusem jest Ellie Kemper, która próbuje uczynić ze swoją postacią coś więcej, nie dając się łatwo zamknąć w sztywnych ramach scenariusza. Aktorka na granicy farsy i slapsticku tworzy postać Pam, nie próbując dostosowywać się do niezwykle niskiego poziomu całej reszty. Już tak dobrze nie jest z partnerującym jej Robem Delaneyem, który wyraźnie zainteresowany jest tylko odwaleniem roboty i zainkasowaniem czeku z wypłatą. Ale z całej stawki i tak najgorszy jest Archie Yates. Aktor dwa lata temu debiutował w Jojo Rabbits, gdzie pokazał, że może stać się jednym z najciekawszych dziecięcych aktorów. Nareszcie sam w domu udowadnia, że przy młodych aktorach kluczowy jest odpowiedni reżyser, który będzie umiał odpowiednio pokierować taką osobą. Dan Mazer boleśnie przekonał się, że nie jest Taiką Waititim, przez co Yates tworzy antypatycznego bohatera, któremu życzy się samych porażek.
Nareszcie sam w domu to najgorszy przykład skoku na kasę oraz nieudanej próby podszycia się pod kultowy świąteczny film. Fani Kevina nie mogliby wyobrazić sobie gorszej produkcji, której bliżej do nieumyślnej parodii lub amatorskiej próby nakręcenia podobnego filmu, niż pełnoprawnego spin-offu, który ma przywrócić tę serię. Disney powinien w końcu zrozumieć, że w swoim katalogu posiada pewne doskonałe produkcje, które nie wymagają żadnego odświeżenia. Kevin sam w domu jest jedną z nich, więc po prostu zapomnijmy o tej produkcji i udawajmy, że nigdy nie powstała.
W sumie oryginalny Kevin też powinien taką ocenę dostać :P
TobiAlex
Gramowicz
22/11/2021 01:18
TobiAlex napisał:
Dokładnie.
ClumsyFlipper4 napisał:
"Nie mam pojęcia, dlaczego decydenci Disney zezwolili na umieszczenie w filmie rasistowskich i ksenofobicznych żartów(...) humor, który wręcz obraża część ich potencjalnych widzów."
No, mega zadziwiające. Przecież teraz nie można nikogo wyśmiać żeby przypadkiem się nie obraził, wszystko musi być do bólu bezpieczne :/
Zapomniałem dodać, że tylko osoba, która również potrafi śmiać się z siebie może się uważać za kogoś z poczuciem humoru.
TobiAlex
Gramowicz
22/11/2021 01:17
ClumsyFlipper4 napisał:
"Nie mam pojęcia, dlaczego decydenci Disney zezwolili na umieszczenie w filmie rasistowskich i ksenofobicznych żartów(...) humor, który wręcz obraża część ich potencjalnych widzów."
No, mega zadziwiające. Przecież teraz nie można nikogo wyśmiać żeby przypadkiem się nie obraził, wszystko musi być do bólu bezpieczne :/