Żegnaj Raccoon City
Szkoda, że twórcy położyli nawet tak podstawowy aspekt jak zombiaki. Przemiana mieszkańców Raccoon w ogarnięte żądzą ciągłego głodu bestie jest nawet ciekawa, ale te szybko przestają stanowić zagrożenie dla głównych bohaterów. Po drodze do nie tak znowu spektakularnego finału, napotkamy Cerberusa, a także popularnego Lickera, oraz Lisę Trevor, która również doczekała się kontrowersyjnych zmian względem swojego growego odpowiednika. Niestety nie uświadczymy tu przeciwnika na miarę Tyranta, ale otrzymujemy innego popularnego mutanta, który pojawia się pod koniec raptem na kilka minut.Resident Evil: Witajcie w Raccoon City ma jednak dwa wyraźne plusy, które nie pozwalają całkowicie skreślić tej produkcji. Oglądając film wyraźnie widać, na co poszedł niewielki, bo wynoszący zaledwie 25 milionów dolarów budżet. Scenografie wiernie odwzorowują lokacje znane z gier, a przy tym wyglądają rewelacyjnie. Choć wiele czasu nie spędzamy w posiadłości Spencera, to wielki budynek robi wrażenie, choć twórcy kompletnie nie potrafili wykorzystać pierwszego wejścia bohaterów do posiadłości, który powinien wywołać ciarki na plecach. Ale równie dobrze wygląda posterunek policji, bar Emmy, czy samo Racoon City. Podobać się może również niezwykle wyrazisty, gęsty i mroczny klimat, który buduje specyficzną atmosferę grozy, choć samego horrorowego napięcia jest tu jak na lekarstwo. Jedynie kiepsko wyglądają efekty specjalne, ale po takim filmie nie spodziewałem się niczego, co mogłoby zachwycić i nacieszyć oczy.