Toretto Assemble
Szybcy i wściekli przeszli niesamowicie długą drogę od nielegalnych ulicznych wyścigów z obowiązkowymi zabawami w ganianego z policją, po lot w kosmos. Twórcy naprawdę to zrobili i spełnili przepowiednie fanów, która od lat była używana w formie kpin, a nie faktycznego życzenia. Kolejna granica została więc przekroczona i aż strach pomyśleć, o czym mogą opowiadać kolejne odsłony, skoro w dziewiątej części dzieje się już praktycznie wszystko. Poziom absurdu osiąga tu maksimum, ale Vin Diesel i reżyser Justin Lin niczym w słynnym memie uspokajają resztę ekipy: „spokojnie, widzowie to wytrzymają”. Ale z pewnością nie wszyscy, bo nawet wierni fani serii będą mieli problem, aby zaakceptować niektóre rozwiązania oferowane przez Szybkich i wściekłych 9.Dom Torreto (Vin Diesel) wraz z Letty (Michelle Rodriguez) i synem Brianem żyją w spokoju na farmie oddalonej o wiele kilometrów od jakiejkolwiek cywilizacji. Ich sielskie życie zostaje zakłócone przez nagłe pojawienie się Romana (Tyrese Gibson), Teja (Ludacris) i Ramsey (Nathalie Emmanuel), którzy otrzymali od Pana Nikt (Kurt Russell) tajemniczą wiadomość tuż przed zniszczeniem jego samolotu z groźną przestępczynią Cipher (Charlize Theron) na pokładzie. Razem wyruszają na tropikalną wyspę, aby zdobyć połówkę potężnego przedmiotu, za pomocą którego można władać całą technologią na świecie. W zadaniu przeszkadza im Jakob (John Cena), brat Doma. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna misja, w której ważą się nie tylko losy całej ludzkości, ale również rodziny Torreto, który nieoczekiwanie musi powrócić do swojej mrocznej przeszłości.
Szybcy i wściekli 9 zaskakująco dużo czasu poświęcają historii, która nigdy w tej serii nie była najistotniejsza. Tym razem twórcy pozawalają poznać nam przeszłość Doma i jego rodzinę z krwi i kości, dlatego były podstawy, aby ta odsłona kładła większy nacisk na fabułę. Inna sprawa, czy widzowie tego oczekują, a inni, gdy scenarzyści zawalili sprawę. Deadpool nazwałby to „leniwym scenopisarstwem”, ja bym to określił wrzuceniem wszystkich pomysłów do jednego kotła, z nadzieją, że wyjdzie danie na miarę restauracji z gwiazdami Michelin, a nie co najwyżej ciężkostrawna potrawka. Bo czego w Szybkich i wściekłych 9 nie ma? Film zawstydza większość produkcji superbohaterskich, ostatnie przygody Jamesa Bonda, a nawet Gwiezdne wojny. Biorąc z tych serii wszystko, co najlepsze, starając się zrobić to jeszcze lepiej. Wychodzi to z mizernym skutkiem.
Trzeba jednak pochwalić Szybkich i wściekłych 9, że sam wątek Doma i Jakoba nie jest zły. Dostajemy sporo retrospektyw, które pozwalają nam poznać obu bohaterów w młodości oraz tło całego konfliktu. Historia sprawdziłaby się jako spin-off o Toretto, który byłby mniej wybuchowy i nadęty niż kolejne odsłona Szybkich i wściekłych. Twórcy jednak szybko wprowadzają zagrożenie ze strony Otto, syna bogatego dyktatora, który współpracuje z Jakobem i Cipher. Dostajemy więc akcję w stylu Bonda z mnóstwem najróżniejszych gadżetów, supertajnych technologii i niewiarygodnych broni, których nie ma nawet jeszcze w użyciu. Tworzy to trudny do pogodzenia kontrast między osobistym, mrocznym i poważnym wątkiem Doma a kuriozalnymi scenami akcji, komiksowym łotrem i sucharami rzucanymi przez Romana.Gdy w poprzednich częściach granica absurdu była przekraczana w sposób, który dało się zaakceptować, tak tym razem twórcy polecieli na zbyt dużej fantazji. Byli tego świadomi, bo niektóre żarty wprost odnoszą się do przedziwnych akcji, jak chociażby Roman zastanawiający się, czy przypadkiem nie są niezwyciężonymi supebohaterami, bo zawsze wszystko uchodzi im na sucho. Takie metakomentarze nie sprawiają jednak, że można wytłumaczyć każdą scenę akcji, która przeczy prawom fizyki, biologii, chemii i każdej innej dziedziny nauki. Jeżeli widzieliście klip z samochodem, który niczym Tarzan buja się linie, to wiecie z jakim poziomem nonsensu mamy tym razem do czynienia. A ta akcja nawet nie jest w pierwszej piątce najdziwniejszych i najgłupszych scen w filmie.