Pierwszy duży, tegoroczny konsolowy exclusive dla PlayStation 5 nie miał dobrej prasy przed premierą i teraz raczej to się nie zmieni. Troszkę niezasłużenie.
To jak bardzo nieporadne są niektóre działania Square Enix dobrze pokazuje przykład promocji Forspoken. Z jednej strony w grudniu dostaliśmy demo (co jest bardzo rzadkie w przypadku gier AAA), dzięki czemu każdy mógł zapoznać się z malutkim wycinkiem tej gry. Dzisiaj mogę nawet napisać, że średnio reprezentatywnym. Później jednak wydawca mocno ogranicza przedpremierowy dostęp mediów do swojej produkcji. Takie ruchy prawie zawsze oznaczają, że ktoś chce coś ukryć, zazwyczaj niską jakość gry. To w końcu Square Enix wstydzi się Forspoken czy nie? Po skończeniu gry mogę tylko napisać, że nie dziwię się ich niezdecydowaniu.
Przygodę w Forspoken zaczynamy w Nowym Jorku. Frey, główna bohaterka, właśnie przechodzi przez przejście dla pieszych. Pisze to nie bez powodu, bo kolejnej scenie protagonistka stoi już przed lokalnym sądem i odpowiada za jakieś występki (nie, nie przeszła na czerwonym). To już może sugerować, że narracja nie musi być najmocniejszą stroną Forspoken. W tym momencie poznajemy kilka podstawowych faktów na temat Frey. Młoda, samotna dziewczyna, bez rodziny, mieszkająca z kotem w jakiejś ruderze. Nic dziwnego, że wplątała się w szemrane towarzystwo, przed którym musi uciekać. Zagubiona przypadkowo odkrywa coś dziwnego. Jakaś błyskotka za oknem jednego z budynków, zapewne bardzo cenna. Wtedy zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Przedmiot jest magiczny i otwiera portal do innego wymiaru. Dodatkowo potrafi mówić. Jest to swego rodzaju obręcz na rękę, przez Frey nazywane mankietem (w oryginale Cuff, gra nie jest przetłumaczona na język polski). W tym momencie to jedyna osoba/rzecz, która może pomóc bohaterce wrócić do domu.
GramTV przedstawia:
W taki sposób Frey trafia do świata Athia. To typowa kraina fantasy, z ogromnymi zamkami, ale i wielkimi pustymi przestrzeniami wypełnionymi przeróżnymi potworami. Świat ten dręczy też swego rodzaju plaga, która zamienia ludzi w potwory. Frey ma jednak swój mankiet. On nie tylko służy radą, ale i daje bohaterce magiczne moce. Na początku jest to głównie ciskanie w przeciwników kamieniami (dosyć skuteczne, sam przeszedłem tak całą grę), ale z czasem pozyskamy też nowe opcje. Z takimi zdolnościami Frey może nie tylko skutecznie powalczyć o powrót do domu, ale i pomóc lokalnej ludności. Pytanie czy weźmie na siebie tę odpowiedzialność.
Historia z grubsza jest dosyć standardowa i zawiera wiele typowych dla baśni oraz legend schematów. Jest więc motyw mędrca, przemiana bohaterki czy swego rodzaju lokalne boginie, które zamiast pomagać ludziom, sprowadzają na nich nieszczęścia. Całość została z kolei napisana w stylu mocno przypominającym filmy z superbohaterami Marvela i to nie te najlepsze, a średniaki. Dialogi między Frey a mankietem brzmią jakby scenarzyści chcieli wszędzie upchnąć jakiś żart sytuacyjny czy docinki. Wychodzi z tego dosyć nijaka papka. O dziwo jednak gra potrafi w pewnym momencie zrobić ogromne wrażenie. Chodzi o sam koniec gry, kiedy poznajemy prawdę, swego rodzaju odpowiednik odpowiedzi na pytanie kto zabił z kryminałów. Zwrot akcji rzuca nowe światło na wcześniejsze wydarzenia i nadaje im większy sens. Lubię takie zagrania i za to doceniam Forspoken. Szkoda jednak, że dosłownie w tym samym momencie twórcy koncertowo zniszczyli całe emocje i spektakularną scenę. To tak jakby w kulminacyjnym momencie ktoś powiedział, że robi przerwę i teraz przez pół godziny będzie opowiadać zawiłości świata, w dodatku w mało atrakcyjny sposób. Forspoken potrafi więc momentami być świetne, ale z jakiegoś powodu zawsze deweloperzy robią coś, co niszczy efekt.
Bosze, to jest dla Ciebie świetna walka? Walisz gołębia przez 30 min, bo ma tyle hapsa. Walka jest nudna i monotonna.
Pograj sobie w Elden Ring albo Ragnarok i się doucz co znaczy świetna walka.
Forspoken to absolutnie maksymalna 5.
Gołębia? To w tej grze walczy się z tak mocarnymi gołębiami?
BestWishForYou
Gramowicz
04/02/2023 17:12
TobiAlex napisał:
Kolejna gra niezasłużenie zbesztana, podobnie jak swego czasu Andromeda. A szkoda. Obie gry na to nie zasługują. Ktoś tu wspomina o generycznej grze itp. Tak, takie gry (czytaj ubisoftowe) albo się lubi albo nie. Ja nie lubię gier sportowych. Ale nie biegam poforach i płaczę jakie to Fify są "ble". W Forspoken jest ciekawa historia, ale przede wszystkim świat. Tak świat. I tak jak to jest w Elden Ring czy innym Dark Souls, tak i tu, cała historia zapisana jest "w przedmiotach". Bardzo fajnie się to czyta (tak, szkoda, że nie ma polskiego języka), ktoś się nad tym napracował. Walka? Walka jest po prostu świetna i jeżeli Hogwart Legacy tego nie ogarnie tak dobrze jak Forspokoen, no to sorry...
Bosze, to jest dla Ciebie świetna walka? Walisz gołębia przez 30 min, bo ma tyle hapsa. Walka jest nudna i monotonna.
Pograj sobie w Elden Ring albo Ragnarok i się doucz co znaczy świetna walka.
Forspoken to absolutnie maksymalna 5.
johnyguliano
Gramowicz
28/01/2023 16:07
"Pierwszy duży, tegoroczny konsolowy exclusive dla PlayStation 5 nie miał dobrej prasy przed premierą i teraz raczej to się nie zmieni. Troszkę niezasłużenie."
Tak może napisać tylko ktoś kto albo dostał grę do recenzji za darmo, albo ktoś kto ewidentnie nie szanuje ani swoich pieniędzy, ani swojego czasu.
- Squeenix reklamuje grę jako triple A nowej generacji i jakości
- Nowa marka
- W nowym standardzie cenowym
- Ostra promocja (zwiastuny itd.)
Po czym wydaje średniej jakości (i to raczej w dolnych granicach) generyczny open world za 350 zł. Wydawca wyraźnie bada grunt, jak duże g*wno jest w stanie wcisnąć graczom za jak najwyższą cenę. Czyste splunięcie w twarz. A recenzent? "Tak? Ja nic nie czuję."
Już nie wspomnę o obecnej chyba już wszędzie swoistej 'dewaluacji' ocen w recenzjach. Autor ewidentnie nazywa grę średniakiem, po czym wystawia ocenę 7. Przecież 7 zawsze oznacza już grę co najmniej dobrą i godną polecenia, 8 to bardzo dobra gra, 9 rewelacja, 10 coś bliskiego arcydzieła.