Pierwszy duży, tegoroczny konsolowy exclusive dla PlayStation 5 nie miał dobrej prasy przed premierą i teraz raczej to się nie zmieni. Troszkę niezasłużenie.
Zamknięty, otwarty świat
Otwierająca recenzję strona jest w pełni poświęcona fabule, bo to jednak ona gra pierwsze skrzypce w Forspoken. Nie jest to więc typowy open world, w którym historia mocno miesza się z wykonywaniem mnóstwa zadań. Wręcz przeciwnie, to wcale nie jest sandbox. Pierwsze dwie godziny to w pełni liniowa rozgrywka. W dodatku kiepsko wyreżyserowana i poprowadzona. Momentami też nieprzemyślana. W tego typu sekcjach bardzo często mamy schemat - krótka scenka, przejście bohaterką dosłownie dwóch kroków i kolejny przerywnik. Nic tam nie jest płynne i co chwilę coś przerywa rozgrywkę. Z jednej strony mamy studia pokroju Naughty Dog, które głowią się jak poprowadzić gracza, aby w 100% czuł się zatopiony w świecie przedstawionym. Na drugim biegunie jest Forspoken, w którym deweloperzy co chwilę przypominają, że to tylko gra. Robią to na przykład planszami na cały ekran, które informują że ukończylismy misję albo automatycznie otwierając dziennik za każdym razem kiedy poznajemy nową informację o świecie Athia. Nie zapominajmy też o ciągle wyskakujących samouczkach. Na początku gra potrafi nawet pokazać sporo tekstu, aby nauczyć gracza jak ustawiać znacznik na mapie.
W pierwszych ok 2 godzinach gry poważnie myślałem, że Forspoken to twór na marne 5/10. Później jednak zrobiło się nieco ciekawiej. Gra się też wreszcie otworzyła. Podstawowym miejscem w świecie jest miasto, do którego co chwilę wracamy. Z niego ruszamy do innych miejsc, przez które prowadzi jedna z kilku otwartych lokacji. To jest właśnie element sandboksa w Forspoken. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby kompletnie zignorować to co tam się dzieje i po prostu przebiec do znacznika. Mapy są zapełnione typowymi kropkami. Czasami jest to wieża odkrywająca co plansza ma do zaoferowania, innym razem jakieś bonusowe wyzwania czy silniejszy przeciwnik do pokonania. Nic nadzwyczajnego. Nie ma też żadnych, chociaż w minimalnym stopniu fabularyzowanych misji. Widać więc, że twórcy chcieli mieć otwarty świat (zapewne ze względów technologicznych, o czym nieco później), ale nie mieli żadnej koncepcji jak go wykorzystać. Powstał więc prosty wypełniacz, który zainteresuje tych, którym gameplay w Forspoken wyjątkowo się spodoba. Ewentualnie dodatkowe aktywności przydadzą się do rozwijania postaci.
Zostańmy przy tym temacie. W końcu Square Enix reklamuje Forspoken jako RPG. Nie mam jednak pewności czy takie określenie jest na miejscu. W czasie gry faktycznie zdobywamy punktu doświadczenia, które możemy wykorzystać na nowe zdolności (głównie ofensywne). Gra ma też mały system rozwijania wyposażenia czy nawet, uwaga, malowanie paznokci, co rozwija zdolności magiczne Frey. Rozwój postaci występuje, ale czy jest on jakoś szczególnie rozbudowany? Myślę, że nazywanie Forspoken “open world RPG” jest pewnym nadużyciem. Z drugiej strony nie jest to też typowe action adventure. Dla mnie to swego rodzaju hybryda, coś co stoi okrakiem między jednym a drugim. Tak jakby deweloperzy sami nie mieli spójnej wizji gry i jedynie dodawali losowe pomysły.
GramTV przedstawia:
To może lepiej będzie z walką? W końcu coś musi ratować Forspoken. Po demie miałem pewne obawy, bo tam system nie był dobrze wyjaśniony. W pełnej grze wygląda to już znacznie lepiej. Postawą jest to, że mamy kilka kompletów zdolności magicznych. Pierwszy służy do walki na dystans, a później zdobywamy nowe, m.in. coś na kształt miecza. Jedynym problemem może być tylko szybkie przeskakiwanie między tymi zestawami, co wymaga kilku kliknięć. Warto jednak docenić, że gra daje dużo możliwości tworzenia własnego zestawu ataków. Każdy więc znajdzie dla siebie coś, co będzie mu odpowiadać. Ta elastyczność niewątpliwie zasługuje na docenienie.
Ważniejsze jest jednak to, że walki po prostu są dobre. Samo strzelanie kamieniami może wybitne nie jest, ale gra nadrabia otoczką. Jak przystało na japońską produkcję, sporo jest efektów, wybuchów i widowiskach animacji. W szczególności widać to przy potyczkach z większymi wrogami. Wtedy Forspoken oferuje sporo emocji i dobre show. To samo dotyczy spotkań z bossami. Te zawsze mają na siebie pomysł i skutecznie pompują adrenalinę. W tych momentach gra sprawiała mi najwięcej radości. Ewidentnie twórcy powinni postawić większy nacisk na dynamiczną walkę zamiast na narrację, w której zdecydowanie nie radzą sobie.
Bosze, to jest dla Ciebie świetna walka? Walisz gołębia przez 30 min, bo ma tyle hapsa. Walka jest nudna i monotonna.
Pograj sobie w Elden Ring albo Ragnarok i się doucz co znaczy świetna walka.
Forspoken to absolutnie maksymalna 5.
Gołębia? To w tej grze walczy się z tak mocarnymi gołębiami?
BestWishForYou
Gramowicz
04/02/2023 16:12
TobiAlex napisał:
Kolejna gra niezasłużenie zbesztana, podobnie jak swego czasu Andromeda. A szkoda. Obie gry na to nie zasługują. Ktoś tu wspomina o generycznej grze itp. Tak, takie gry (czytaj ubisoftowe) albo się lubi albo nie. Ja nie lubię gier sportowych. Ale nie biegam poforach i płaczę jakie to Fify są "ble". W Forspoken jest ciekawa historia, ale przede wszystkim świat. Tak świat. I tak jak to jest w Elden Ring czy innym Dark Souls, tak i tu, cała historia zapisana jest "w przedmiotach". Bardzo fajnie się to czyta (tak, szkoda, że nie ma polskiego języka), ktoś się nad tym napracował. Walka? Walka jest po prostu świetna i jeżeli Hogwart Legacy tego nie ogarnie tak dobrze jak Forspokoen, no to sorry...
Bosze, to jest dla Ciebie świetna walka? Walisz gołębia przez 30 min, bo ma tyle hapsa. Walka jest nudna i monotonna.
Pograj sobie w Elden Ring albo Ragnarok i się doucz co znaczy świetna walka.
Forspoken to absolutnie maksymalna 5.
johnyguliano
Gramowicz
28/01/2023 15:07
"Pierwszy duży, tegoroczny konsolowy exclusive dla PlayStation 5 nie miał dobrej prasy przed premierą i teraz raczej to się nie zmieni. Troszkę niezasłużenie."
Tak może napisać tylko ktoś kto albo dostał grę do recenzji za darmo, albo ktoś kto ewidentnie nie szanuje ani swoich pieniędzy, ani swojego czasu.
- Squeenix reklamuje grę jako triple A nowej generacji i jakości
- Nowa marka
- W nowym standardzie cenowym
- Ostra promocja (zwiastuny itd.)
Po czym wydaje średniej jakości (i to raczej w dolnych granicach) generyczny open world za 350 zł. Wydawca wyraźnie bada grunt, jak duże g*wno jest w stanie wcisnąć graczom za jak najwyższą cenę. Czyste splunięcie w twarz. A recenzent? "Tak? Ja nic nie czuję."
Już nie wspomnę o obecnej chyba już wszędzie swoistej 'dewaluacji' ocen w recenzjach. Autor ewidentnie nazywa grę średniakiem, po czym wystawia ocenę 7. Przecież 7 zawsze oznacza już grę co najmniej dobrą i godną polecenia, 8 to bardzo dobra gra, 9 rewelacja, 10 coś bliskiego arcydzieła.