Scenarzysta kultowej animacji wkracza do branży gier z żartami, które nawet średnią grę zamieniają w perełkę.
Wybitny scenariusz przeciętnej gry
Dużo miejsca poświęciłem scenariuszowi, bo on stanowi największą atrakcję High of Life. Gdyby jednak spojrzeć na sam gameplay, jest to dosyć prosty shooter z małym budżetem. Na szczęście sam gun play jest całkiem przyzwoity. Szkoda tylko, że broni jest tylko kilka i nie każdą przyjemnie się strzela. Najlepszy jest podstawowy pistolet i ewentualnie strzelba, która robi duże zamieszanie na krótki dystans. Pozostałe dwie bronie są moim zdaniem nieco za mało efektywne przy większej liczbie wrogów. Oczywiście można szybko przeskakiwać między nimi i wprowadzić do pola walki sporo kreatywności, ale myślę że mało kto wejdzie na taki poziom. Mimo małej różnorodności podstawy walki są jednak całkiem dobre. Szkoda więc, że rodzajów przeciwników jest tak mało. Można niekiedy odnieść wrażenie, że każda walka wygląda tak samo.
Nie inaczej jest z lokacjami. W swojej budowie są dosyć proste i imitują niewielki, otwarty świat (ale tylko imitują). Mało nowoczesny level design. Bardziej nawiązujący do standardów sprzed dwóch generacji. Ponownie problemem jest też różnorodność. W czasie gry odwiedzamy tylko kilka planet. Aby więc gra nie była zbyt krótka, w niektóre miejsca trafiamy więcej niż raz. Backtrackingu jest więc dosyć sporo. Więcej świeżości widać tylko przy walkach z bossami. Tutaj faktycznie każda jest nieco inna. O dziwo najmniej oryginalna i ciekawa jest finałowa. Nadal jednak czuć, że Squanch Games przygotowało bardzo mało materiału i żonglowało nim, aby High on Life nie skończyło się po 4 godzinach. Widać więc, że ewidentnie nie jest to gra AAA, a co najwyżej AA z budżetem, którego znaczna część poszła na scenariusz. Gdyby wyciąć go, zostałaby prosta młócka do odstresowania. Nic nadzwyczajnego, ale fajnie sobie chwilę postrzelać. Inna sprawa, że gdyby materiału było więcej, również scenariusz mógłby wskoczyć na wyższy poziom, zdecydowanie bliższy serialowi Rick & Morty.
Budżetowość High on Life widać też na poziomie grafiki. Ta szczególnie piękna nie jest. Osobiście spodziewałem się jednak nieco wyższego poziomu. Początkowo gra miała też problemy z płynnością, ale na szczęście pierwszy patch naprawił błędy (podobno związane z wyświetlaniem obrazu) i teraz można się cieszyć ze stabilnych 60 FPS. Szkoda tylko, że zabrakło pieniędzy na większą liczbą postaci, nie tylko przeciwników ale i NPC. W końcu jesteśmy w kosmosie, gdzie miesza się wiele ras. Dobrze byłoby to widzieć na ulicy małego miasta, które stanowi “parking” naszego domu. Bez scenariusza i żartów High of Life byłoby więc klasycznym średniakiem, cierpiącym na mały budżet ograniczający różnorodność zawartości. Kiedy jednak na każdym kroku można usłyszeć coś zabawnego, te wszystkie problemy schodzą na dalszy plan.
GramTV przedstawia:
Z tego właśnie biorą się liczne, bardzo wysokie oceny High on Life. Na poziomie rozgrywki i lokacji to typowy średniak. Kiedy jednak doda się do tego scenariusz, nagle ciężko oderwać się od konsoli. Wtedy gra zamienia się w niesamowitą przygodę, w której na każdym kroku czeka na nas jakiś żart czy ciekawa postać. Widać, że twórcy wszystko co mieli poświęcili właśnie na to. Oczywiście nawet w tym aspekcie widać ograniczenia (głównie mała różnorodność aktorów głosowych), ale nadal czuć, co było najważniejsze. Na całe szczęście Justin Roiland nie oszczędzał się i wykonał swoją robotę na najwyższym poziomie. Nie tylko uratował on High on Life, ale sprawił, że jest to jedna z najciekawszych gier tego roku. To cenna wskazówka dla deweloperów z całego świata. Warto przyłożyć się do scenariusza, bo może on ocalić nawet średniaka.
Myślę, że jest jeszcze jedna rzecz, która ratuje High on Life - obecność w Game Passie. Obawiam się, że bez tego gra mocno straciłaby na trudnym okresie w jakim jest wydana. Tak łatwo po nią sięgnąć i zakochać się w niesamowitym scenariuszu napakowanym żartami. Wtedy nawet średniobudżetowy gameplay specjalnie nie przeszkadza. Jeśli więc ktoś przed świętami szuka czegoś na poprawę nastroju, lepszego rozwiązania niż High of Life nie będzie. Ocenę musi lekko ściągnąć w dół część wyżej opisanych problemów, ale nadal jako całość to jest bardzo dobra gra. Luźna, przyjemna i bezstresowa. Polecam.