Scenarzysta kultowej animacji wkracza do branży gier z żartami, które nawet średnią grę zamieniają w perełkę.
Żarty to nie jest coś, co często występuje w grach. Od czasu do czasu ktoś wprowadza do swojego scenariusza odrobinę humoru, ale to tyle. Produkcji nastawionych głównie na komedię nie ma więc zbyt wiele, a jak już są, najczęściej nie sprzedają się najlepiej. Czy zmieni to High of Life? Tym razem szanse na to są całkiem spore. Powody są dwa. Po pierwsze, w projekt zaangażowany jest Justin Roiland, który na koncie ma animację Rick & Morty, znaną z bezkompromisowego humoru. Po drugie, jego robota jest tak dobra, że pod wieloma względami przeciętną produkcję wynosi na wyżyny. Wszystko zaczyna się jednak dosyć… staroszkolnie?
No dobra, nie będę spoilował pierwszego żarty. Napiszę tylko tyle, że High on Life zaczyna się zupełnie inaczej niż można było przypuszczać. Na miejscu jest tylko niesamowita liczba żartów na jeden piksel. Później zaczyna już to przypominać właściwą grę, w której wcielamy się w nastolatka. Typowy nerd, który większość czasu spędza w grach wideo. Totalne przeciwieństwo swojej ekstrawertycznej i niezbyt błyskotliwej siostry. Ich wakacje (starzy wyjechali na jakiś czas) przerywa atak obcych. Dokładnie chodzi o terroryzujący galaktykę kartel G3. Na szczęście najeźdźcy gubią wyjątkową broń, która… mówi. Może trudno jej opanować emocje i momentami wprowadza dodatkową panikę (niczym Morty?), ale przynajmniej dzięki jej instrukcjom nasz dom teleportowany jest na obcą planetę. Miejsce nieznane, ale przynajmniej bezpiecznie.
Streszczać historii nie będę, bo i po co. W skrócie, nasz nowy towarzysz zapoznaje nas ze słynnym łowcą głów (chociaż obecnie już w niezbyt dobrej formie), z pomocą którego zaczynamy polować na najważniejszych przywódców kartelu. To ma uratować Ziemię, rasę ludzką i może nawet naszych rodziców. Prosty plan, prawda? Nie ma w nim nic szczególnie skomplikowanego, bo i nie na tym ma polegać siła scenariusza. On opiera się na ogromnej liczbie żartów, które wylewają się z każdej linijki tekstu. O porównaniach do Rick & Morty nie ma nawet co pisać, bo to brzmi wręcz jak spin-off tego serialu. Brakuje tylko szalonego naukowca, który dostarcza nam nowe, gadające bronie. Te zdobywamy jednak zabijając bossów. W High on Life ratowanie rodzimej planety jest więc na drugim planie. Więcej miejsca poświęca się na inne sprawy, jak nowy kosmiczny chłopak siostry czy reklamy telewizyjne. Tych o dziwo jest całe mnóstwo. Aż trudno uwierzyć, że deweloperom opłacało się poświęcić tyle czasu i pieniędzy na ten element zamiast skupić się na rozgrywce.
GramTV przedstawia:
Jeśli jednak miałbym uzasadnić tę decyzję, widać że studio Squanch Games wiedziało gdzie leży jego mocna strona i tego się trzymało. Scenariusz gra więc główną rolę i momentami zdarzało mi się odłożyć na chwilę pada, bo tyle trwały dialogi. W tej grze non stop ktoś coś mówi i jeśli tylko leży ci takie poczucie humoru, High on Life momentalnie stanie się jedną z Twoich ulubionych gier 2022 roku. Dokładnie, jest aż tak dobrze. Każda napotkana postać czy zdarzenie wiążą się z zabawnymi dialogami. Widać, że Justin Roiland bardzo przyłożył się do swojej pracy i dał z siebie wszystko. Nie mogę więc napisać, że w jakimś momencie żartów jest mniej czy ich poziom spada. Wręcz przeciwnie, ciągle wygląda to bardzo dobrze. Jeśli więc coś mnie motywowało do dalszej zabawy, bez wątpienia były to dialogi. Oczywiście wiem, że nie każdy ma takie poczucie humoru. Jeśli jednak wiesz jaki poziom prezentuje Rick & Morty, tego właśnie spodziewaj się po High of Life. Tym bardziej piszę dosyć ogólnie, aby za dużo nie zdradzać. Nie jest aż tak wspaniale jak w kultowym serialu (ze względów, które wyjaśnię później), ale nadal mówimy o wysokiej półce. Na tyle, że przysłania wszystkie problemy jakie ma ta gra.
W scenariuszu jest jednak jeden, moim zdaniem bardzo duży minus, chociaż nie dla każdego będzie miał on znaczenie. Gra nie posiada polskiej wersji językowej. Myślę, że w produkcji tak mocno stojącej na scenariuszu napisy to minimum przyzwoitości. Microsoft (High on Life jest tytułem na wyłączność) w ostatnich kilku latach bardzo mocno się rozwinął, ale w aspekcie lokalizacji nadal ma poważne braki. Przygotujcie się więc na to, że bez przyzwoitej znajomości języka angielskiego może być ciężko. Im większe braki tym więcej żartów stracicie. Dosyć poważna strata.