Recenzja King’s Bounty 2. Ofiara własnego marketingu

Łukasz LM Wiśniewski
2021/08/26 09:25
7
1

Po latach King’s Bounty doczekało się kolejnej odsłony, ale rewolucjonizując rozgrywkę nie potrafiło ani odciąć się od korzeni, ani zaanektować dokonań w rozwoju gatunku.

Metodą tur i błędów

Podobnie jak we wczesnej wersji, tak i na premierę największą atrakcją gry są rozgrywane w turach potyczki na heksagonalnych polach. Na te wejdziemy z utworzoną wcześniej armią pięciu jednostek popleczników, które tak jak w poprzednich odsłonach serii składają się ze zbieraniny pomniejszych indywiduów, które składają się na siłę bojową i wytrzymałość oddziału. Tym razem nasz heros nie bierze czynnego udziału w walce, a zamiast tego pełni rolę drugiej linii i wsparcia, rzucając wcześniej wyuczone lub wyczytane w zwojach czary. Tym samym noszony przez nas ekwipunek ma znaczenie dla wszystkich naszych stronników, a nie samego herosa, a odpowiednio dystrybuowane buffy czy porażenia mogą zmienić przebieg niejednej bitwy. Te rozpoczynają się zwyczajową fazą rozstawiania, a rozmiar pola bitwy, liczba heksów i ukształtowanie terenu zależą już tylko od miejsca w świecie. Trzeba jednak mieć świadomość, że każda potyczka została przez twórców starannie zaprojektowana po stronie jednostek SI oraz wyreżyserowana pod kątem atutów terenu, które wykorzystamy podczas rozstawiania.

Metodą tur i błędów, Recenzja King’s Bounty 2. Ofiara własnego marketingu

W zależności od kontekstu poszczególnej batalii, do zwyczajowych pięciu, ograniczonych współczynnikiem dowodzenia jednostek mogą dołączyć oddziały neutralne, którymi również steruje sztuczna inteligencja. Ostatecznie poza kilkoma drobnymi wyjątkami całość stanowi nie lada wyzwanie, więc jednym z typowo erpegowych zwyczajów jest zapisywanie stanu rozgrywki. Wszystko przez fakt, że niemal każde starcie pokonujemy metodą prób i błędów. Gra potrafi nieźle dokopać, wykorzysta wszelkie swoje atuty i nasze słabostki, o ile tylko gra przeciwko nam – bonusowe jednostki w naszych armiach często zachowują się zupełnie niezrozumiale. Zawsze przed rozpoczęciem batalii gra upewni się, czy decydujemy się na bitwę. Po zapoznaniu się z wrogą armią możemy wycofać się bez żadnych strat lub podjąć rękawicę. Jak wcześniej wspomniałem, heros nie bierze udziału w walce i nie ryzykuje własną skórą, więc nie musimy obawiać się śmierci, ale to marne pocieszenie. Porażka skutkuje anihilacją naszych popleczników, co oznacza, że przy wyjątkowo długiej serii porażek na ograniczonym obszarze, po których dodatkowo zapisywalibyśmy stan gry, dotrzemy do punktu bez wyjścia.

Taktyczne potyczki są bez wątpienia jedną z największych atrakcji tytułu, aczkolwiek po trochu cierpią poprzez niekoniecznie starannie zaprojektowany interfejs użytkownika. Ten w fazie rozstawiania nie podaje nam żadnych sensownych informacji dotyczących ewentualnych atutów czy zasięgu przeciwników. Często musimy wszystko robić na wyczucie i liczyć, że uda nam się dosięgnąć celu, a jeszcze częściej okazuje się, że nie wszystko działa intuicyjnie. Sam interfejs jest też stosunkowo niewygodny w obsłudze z poziomu myszy, którą jednocześnie wyznaczamy zmiany położenia jednostek. Dochodzi do sytuacji gdy klikając ikonkę na ekranie, przenosimy jednostki w niepożądane miejsce, co szybko prowadzi do klęski i wymusza powtórzenie batalii.

Tu chrupnie, tam zgrzytnie

Jeszcze przed premierą 1C Entertainment postanowiło nieco podbić wymagania sprzętowe tytułu, ale nawet na maszynie daleko wykraczającej poza rekomendowaną konfigurację potrafi chrupać. Niemal błyskawiczny czas ładowania daje nadzieje na płynne działanie, ale gra często zgrzyta w obszarach wypełnionych NPC-ami niejako przycinając nam jednocześnie ekran i dźwięk. Średnio raz na kilka minut każdej chwili spędzonej na eksploracji zakamarków świata blokujemy się na jakimś kamyku, krzaku czy drzewie i możemy jedynie kręcić się w kółko w nadziei, że uda nam się wyrwać. Podobnie wygląda sprawa z naszym wierzchowcem, który nierzadko blokuje nam drogę i zawiesza się na jeszcze większej liczbie elementów świata gry.

GramTV przedstawia:

Tu chrupnie, tam zgrzytnie, Recenzja King’s Bounty 2. Ofiara własnego marketingu

Spowolnienia w działaniu buildu obserwujemy także podczas starć, gdy po pojedynczych akcjach w turze gra musi nieco dłużej pomyśleć i przeliczyć wszystkie informacje, a tymczasem możemy jedynie cierpliwie czekać na wynik. Ostatecznie całość działa dosyć stabilnie, bez regularnego wyrzucania nas do pulpitu czy totalnych trwałych zawieszek. Oprawa audiowizualna tytułu jest przyjemna w odbiorze, ale trzeba przyznać, że jakoś nie urzeka, gdy mozolne, ociężałe animacje przy eksploracji nie potrafią wydobyć skrywanego piękna. O wiele lepiej prezentują się starcia z dopracowanymi animacjami dla ataków i zaklęć. Dużo lepiej od typowych wypowiedzi głosowych bohaterów wpadają w ucho uwagi rzucane mimochodem gdy mijamy poszczególne postacie, a także przyjemne w odbiorze utwory ze ścieżki dźwiękowej gry. Kings’s Bounty 2 doczekało się kinowego spolszczenia, w którym nie znalazłem żadnych istotnych uchybień, poza tym, że gra nieraz zmienia czcionkę dla polskich znaków.

Kulawa hybryda

King’s Bounty 2 to propozycja dla miłośników taktycznych starć, którzy nie mają nic przeciwko mozolnej i bardzo bezpiecznej eksploracji niezbyt wyszukanego świata fantasy. Tytuł padł ofiarą własnego marketingu, który kusił otwartym światem i niejako sugerował, że ten weźmie na siebie główny ciężar rozgrywki, podczas gdy turowe bitwy będą jedynie wisienką na torcie. Jak wcześniej wspomniałem, nawet oglądane zza pleców bohatera King’s Bounty 2 niewiele różni się od ujętych w rzucie izometrycznym poprzedników, a taka perspektywa tylko pomaga uwypuklić słabostki tej idei. Kreowana przez twórców wizja miałaby szanse powodzenia jakąś dekadę wcześniej, ale od tamtego czasu otwarte światy rozwinęły się do stopnia, który czyni rozgrywkę zupełnie nieintuicyjną. Widząc plecy herosa, spodziewamy się raczej płynnych animacji, dynamicznej eksploracji, o wiele trudniejszych zagadek środowiskowych, a przede wszystkim świetnej gry aktorskiej i animacji dla oglądanych z bliska bohaterów.

Turowe starcia są bez wątpienia najmocniejszym punktem King’s Bounty 2 i gdyby tylko wtórował im dobrze zaprojektowany interfejs, to połowę frustracji mielibyśmy z głowy. Niestety decyzje twórców nierzadko zmuszają nas do powtarzania starć do chwili, gdy osiągniemy zwycięstwo, i to najlepiej nie pyrrusowe, więc śmiałkowie powinni przygotować się na długie godziny w Nostrii. W połączeniu z ekonomią gry napędzaną grzebaniem w śmietnikach za pomniejszymi rupieciami i mozolnym odnoszeniem ich do skupu musicie przygotować się na długie chwile sam na sam z zamrożonym w czasie i przestrzeni fantastycznym światem. Ostatecznie uważam, że połączenie eksploracji TPP z walkami TBS-a mogłoby się udać, ale całość zbyt mocno utknęła w archaicznych rozwiązaniach i najwyraźniej nie wzięła pod uwagę tego, jak zmieniły się gry przez ostatnie dwadzieścia lat. King’s Bounty 2 jest jak przymykanie oka po pierwszym budziku – jest kolorowo, przyjemnie, niby coś zaczyna ci się śnić, ale całym swoim jestestwem czujesz, że ta wizja się nie klei.

Strona 2/2
6,0
Średniak do stopnia, w którym trudno powiedzieć, czy skierowany do nowego fana, czy jedynie weterana marki
gram poleca
Plusy
  • Rozmiar świata i mnogość zadań do wykonania
  • Niektórym może odpowiadać bezpieczna eksploracja i jej tempo
  • Przyjemne starcia na heksach
  • Wiele jednostek do dyspozycji
  • Przyjemne odgłosy świata i utwory ze ścieżki dźwiękowej
  • Masa złomu nagradzającego skrupulatną eksplorację
  • Polska wersja językowa
  • Całkiem wysoki poziom trudności walk
Minusy
  • Mozolna eksploracja
  • Kiepska gra aktorska
  • Masa niczym niewyróżniających się NPC-ów
  • Sztampowy główny wątek i zadania poboczne
  • Masa archaicznych rozwiązań
  • Okazjonalne spadki wydajności
  • Słaby interfejs
  • Oprawie graficznej brakuje szlifu
Komentarze
7
TobiAlex
Gramowicz
31/08/2021 21:21
JakiśNick napisał:

„Jeśli widzieliście jakiekolwiek materiały z King’s Bounty 2, to zapewne prezentowały bogaty, otwarty świat fantasy, który będziemy przemierzać na końskim grzbiecie” – szczerze mówiąc pierwsze słyszę. Cały czas byłem przekonany, że to będzie taka sama gra jak KB1 z rzutem z góry. Ale fakt, jak odpala się zwiastun to wygląda to jak wiedźmin 3!

„Niezależnie od protagonisty wszyscy mieszkańcy Nostrii nie tylko traktują nas tak samo, ale też mają dla nas identyczne wyzwania” – znaczy tak jak w Dark Souls i każdym innym RPG? Od kiedy to grę trzeba przechodzić kilka razy kilkoma klasami, żeby obejrzeć wszystkie zadania?

„dziesiątkami opcjonalnych zadań fabularnych, które przyciągną nas do ekranu na wystarczająco długo, byśmy zapomnieli o jeszcze bardziej sztampowej, oklepanej i tym samym nudnej fabule” – czyli dokładnie to samo co w KB1! Nie wiem co za mit narósł wokół tej gry bo to był mocny przeciętniak trzymający gracza tylko klimatem i światem. Gameplayowo padlina.

„w toku rozgrywki mamy wpływ na trzy elementy – rozwój drzewka bohatera, skład armii i wyposażone przez niego przedmioty” – jak wyżej, to samo co w 1. Ale zaraz – „Niektóre misje mają kilka ścieżek rozwiązania” – czyli jednak mamy wpływ na coś więcej. Zdecyduj się autorze :D

„każda potyczka została przez twórców starannie zaprojektowana po stronie jednostek SI oraz wyreżyserowana pod kątem atutów terenu, które wykorzystamy podczas rozstawiania” – to chyba dobrze, przynajmniej bitwy nie są powtarzalne, wbrew temu co pisano wcześniej o nużeniu?

„klikając ikonkę na ekranie, przenosimy jednostki w niepożądane miejsce, co szybko prowadzi do klęski i wymusza powtórzenie batalii” – bardzo bym się zdenerwował przez coś takiego, mam nadzieję, że szybko to naprawią patchem!

„dosyć stabilnie, bez regularnego wyrzucania nas do pulpitu” – wcześniej ani słowa o crashach – to w końcu crashuje, ale rzadko, czy nie crashuje w ogóle? Jak nie crashuje w ogóle to cóż ma niby znaczyć, że działa „dosyć” stabilnie skoro działa bezawaryjnie?

„ekonomią gry napędzaną grzebaniem w śmietnikach za pomniejszymi rupieciami i mozolnym odnoszeniem ich do skupu” – dla mnie to lepiej bo zazwyczaj gry projektowane są na przebieganie głównych questów i jak ktoś jak ja zbiera rzeczy po śmietnikach to już w 30% gry ma za dużo pieniędzy i najlepszy dostępny sprzęt, a potem się nudzi.

Podsumowując recenzję nie bardzo wiem co autor chciałby zmienić w tej grze. Usunąć z niej walkę turową i zrobić zwykłego rpga? Przecież nigdy o to tutaj nie chodziło. Inna sprawa, ze gra jest warta 100zł a nie 240...

100 zł? Niemożliwe, skoro gra z jednym pomieszczeniem i trzema aktorami kosztuje 94 zł (12 minut)

L-M
Gramowicz
Autor
31/08/2021 15:52
johnyguliano napisał:

"Tym razem nasz heros nie bierze czynnego udziału w walce, a zamiast tego pełni rolę drugiej linii i wsparcia, rzucając wcześniej wyuczone lub wyczytane w zwojach czary"

To tak nie było w każdym King's Bounty, począwszy od Legendy?

Szkoda, że nie napisaliście nic na temat długości gry. Nigdzie na necie nie ma na ten temat żadnej informacji. Niby można w ciemno strzelać, że hybryda RPGa i turówki będzie obszerna, ale jednak mam pewne wątpliwości.

​​

Od 20 do 25 godzin potrzeba na główny wątek, w zależności jak podejdą bitwy. Z pozostałymi aktywnościami i misjami około 40 godzin.

Xelos_Iterion
Gramowicz
27/08/2021 09:28
JakiśNick napisał:

(...)

Podsumowując recenzję nie bardzo wiem co autor chciałby zmienić w tej grze. Usunąć z niej walkę turową i zrobić zwykłego rpga? Przecież nigdy o to tutaj nie chodziło. Inna sprawa, ze gra jest warta 100zł a nie 240...

Pomijając wszystko inne, King's Bounty 2 to nie jest gra RPG. 




Trwa Wczytywanie