Invincible wygląda niepozornie, ale to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat, wliczając w to produkcje animowane i nieanimowane. Wygrywa na wszystkich polach.
Invincible wygląda niepozornie, ale to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat, wliczając w to produkcje animowane i nieanimowane. Wygrywa na wszystkich polach.
Moda na superbohaterów nie przemija, ciężko jednak stwierdzić, żeby Invincible było efektem ostatniego zalewu kin produkcjami spod znaku Marvela i DC Comics. Serię tę stworzył Robert Kirkman (tak tak, ten od Żywych Trupów) do spółki z rysownikiem Corym Walkerem, a ukazywała się od 2003 do 2018 roku i doczekała się łącznie 144 zeszytów. Także nie jest tak, że mówimy tutaj o produkcie powstałym, aby załapać się na wciąż wznoszącą się falę superbohaterstwa w popkulturze. Przy tym Kirkman miał o tyle szczęścia czy wyczucia, że od początku tworzył raczej w formule refleksji nad superbohaterstwem i pokazania mrocznej strony zabawy w zbawiciela. Co ciekawe, wszystko to w stylu jak najbardziej klasycznym, przywodzącym na myśl pierwsze zeszyty Supermana i produkcje animowane dla dzieci z lat dziewięćdziesiątych. Następstwem sukcesu komiksów i poszukiwania przez Skybound oraz Amazona materiału dla stworzenia nowej produkcji, jest wersja serialowa. I jest niesamowita.
Pierwszy odcinek większości widzów będzie wydawać się nieco mylący. Poznajemy rodzinę składającą się z Nolana, potężnego superbohatera który przybył z innej planety, jego żony Debbie Grayson oraz siedemnastoletniego syna tej pary, czyli Marka Graysona. Ten ostatni czeka jeszcze, aż aktywują się jego moce. Kiedy tak się stanie, zacznie tytułować się Invincible, czyli tytułowym Niezniszczalnym. Do tego czasu planety broni jego ojciec, wraz z ekipą Obrońców Planety, zespołu najpotężniejszych superbohaterów obecnych na Ziemi. Nie są oni jedyni, rozmaite ekipy łączą się ze sobą, tworząc chociażby zespoły herosów-nastolatków. Wszyscy skupieni są w organizacyjnej sieci, która przywodzi na myśl trochę tą znaną z The Boys, chociaż w tym przypadku naprawdę ratują oni ludzi, a nie są tylko marketingową papką do zarabiania pieniędzy przez bezduszne korporacje.
Sytuacja komplikuje się bardzo szybko, a my dostajemy na twarz potężny cios i wielką zagadkę, którą bohaterowie, wraz z widzem, będą starali się rozwikłać przez cały pierwszy sezon. W tak zwanym międzyczasie będziemy też obserwować rozwój wewnętrzny dorastającego głównego bohatera, dynamiki jego relacji z ojcem, z poznanymi innymi superbohaterami, a także “zwykłymi” znajomymi. Z czasem sytuacja zacznie się komplikować, szybko zaczną wychodzić na wierzch ciemne strony posiadania nadprzyrodzonych zdolności, mroczne sekrety poszczególnych postaci, a także brutalne, brzydkie strony walki o uratowanie świata przed zniszczeniem. Nie dajcie się zwieść oprawie, ona w Invincible tworzy efekt kontrastu, który zaczyna podobać się z czasem. Historia jest mroczna, a twórcy wielokrotnie wodzą nas za nos. Cały pierwszy sezon zdawał się zmierzać do typowego rozwiązania, a dostałem obuchem w łeb… Więcej nie powiem, żeby nie psuć Wam zabawy. Nie wybaczyłbym sobie tego.
No właśnie, oprawa. Przyznam szczerze, że na początku wizualna strona The Invincible wręcz mnie odrzucała. Kojarzyła mi się z bajkami dla dzieci takimi jak Inspektor Gadżet czy Odlotowe Agentki czy Motomyszy z Marsa… pod pewnymi względami była nawet prostsza, bardziej prymitywna. Kreska nie zawiera w sobie za wiele szczegółów, chociaż mogą podobać się niektóre tła. Wyjątkiem są dwa ostatnie odcinki, które pod tym względem wyróżniają się na plus. Sytuację poprawia świetna ścieżka dźwiękowa, składająca się z genialnie dobranych kawałków reprezentujących całą rzeszę gatunków muzycznych z naciskiem na rock i hip-hop.
Oglądając The Invincible rozpoznałem głosy kilku osób które wcielały się w poszczególne postaci, ale dopiero po całym sezonie pozwoliłem sobie na zerknięcie w obsadę i byłem wręcz zszokowany liczbą znanych nazwisk. W głównego bohatera wcielił się Steven Yeun, znany z oscarowego Minari, natomiast jego serialowym ojcem jest J.K. Simmons. Dziewczyna Marka o imieniu Amber mówi głosem Zazie Beetz, której popularność rośnie po rolach w Atlancie, Jokerze (nasza recenzja) czy Deadpoolu 2 (nasza recenzja). Szefem organizacji broniącej planety jest z kolei znakomity Walton Goggins. Znalazła się nawet rola drugoplanowa dla Marka Hamilla. Wszyscy odwalają kawał świetnej roboty, w dużej mierze dzięki nim szybko zapomniałem o niespecjalnie odpowiadającej mi warstwie wizualnej, a skupiłem się na postaciach i historii. Która jest, czy już o tym wspominałem, niesamowita?
Invincible nie bez powodu jest aktualnie stawiana obok The Boys jako największa aktualnie marka własna Amazon Prime Video. Już 29 kwietnia korporacja potwierdziła, że zamówiła dwa kolejne sezony. Prawdopodobnie na kontynuację przygód Marka Greysona poczekamy około roku. Szczerze mówiąc mocno kusi mnie, żeby sięgnąć po komiksy, bo dawno nie widziałem niczego tak dobrego. Polecam z całego serca, to jedna z najciekawszych rzeczy dostępnych na platformach VOD.