Na Netflixie zadebiutowała ekranizacja komiksu Neila Gaimana. Oceniamy, czy Sandman stanie się nową marką platformy.
Nawiedzenie Piaskowego Dziadka
Netflix szuka swojej wielkiej marki, która mogłaby stać się klejnotem koronnym platformy, stając się najpoważniejszym argumentem za utrzymywaniem subskrypcji serwisu przez widzów. Wydaje się, że najlepszym do tego kandydatem jest Stranger Things, ale serial powoli zmierza do końca, a nie wiadomo, jak widzowie przyjmą planowane spin-offy. Tym samym Netflix potrzebuje w najbliższym czasie zagwarantować sobie inną globalną franczyzę, która zainteresuje masowego widza. Firma z pewnością liczy na Sandmana, czyli najnowszą ekranizację twórczości słynnego pisarza, Neila Gaimana. Nawet jeżeli platforma miała dalsze plany ekspansji marki, to po premierze serialu prawdopodobnie będzie musiała je zmienić. Sandman to raczej „one-shot”, do którego wielu widzów nie wróci już w ewentualnych kolejnych sezonach.
Pewien ludzki czarownik planuje przywołać i uwięzić Śmierć (Kirby Howell-Baptiste), zmuszając ją do przywrócenia do życia jego syna. Nieoczekiwanie Roderick Burgess (Charles Dance) przyzywa Sen (Tom Sturridge), władcę krainy śnienia, który nie ma mocy ożywiania zmarłych. Mimo to Burgess decyduje się przetrzymywać jednego z Nieskończonych, tym samym powodując ogromne szkody na całym świecie. Po ponad stuletniej niewoli Sen wydostaje się z pułapki. Pragnie nie tylko zemsty na swoim oprawcy, ale również odzyskać skradzione przedmioty, które czynią go Mistrzem snów.Bohater udaje się w podróż po różnych światach i osiach czasu, aby znów zasiąść na tronie Śnienia. Pod jego nieobecność żywe i kolorowe królestwo podupadło w ruinę, w której pozostała wyłącznie jego wierna poddana Lucienne (Vivienne Acheampong). Jednak konsekwencje jego zbyt długiej absencji będą miały swoje straszliwe odzwierciedlenie w niedalekiej przyszłości.
Podbudowę do zarysowania kontrastu nadchodzących wydarzeń tworzy już scena otwierająca, prezentująca fantastyczną krainę rządzoną przez głównego bohatera. Po dynamicznych i efektownym wstępie następuje błyskawiczne sprowadzenie na ziemię, gdzie zaczyna dominować mrok i powaga. Wyraźnie widać, że Sandman nie miał być kolejną zwykłą produkcją Netflixa, ale ambitnym serialem, który będzie mógł konkurować z najlepszymi tytułami konkurencyjnych platform. Jednak już pierwszy odcinek pokazuje pierwsze problemy tej pozycji, które w kolejnych będą się jedynie nawarstwiać. Nieśpieszne tempo akcji powoduje chwile zastanowienia, czy nadal warto tracić czas na poznanie tej historii.
GramTV przedstawia:
Odpowiedź klaruje się już na wczesnym etapie pierwszego sezonu, ale i tak ciężko uwierzyć, że twórcy zaprzepaścili szansę na kawał świetnego serialu fantasy. Szczególnie gdy Sen rozpoczyna swoją podróż po światach, aby odszukać zaginione artefakty. Element ten wyjęty wprost z gry, powinien stanowić główny powód utrzymania widza przed ekranem. Niestety Sandman nie potrafi zaoferować ani ciekawego bohatera, ani porywającą historii, a już tym bardziej barwnych i interesujących postaci drugoplanowych, których Sen spotyka na swej drodze. Gaiman przy tworzeniu swojej serii czerpał pełnymi garściami z religijnych motywów, jak również popkulturalnych bożków i fantastycznych, mitologicznych osobliwości. Nie zdziwcie się więc, gdy Sen odwiedzi Lucyfera, czy Kaina oraz Abla, a niedługo później łowczynię Johannę Constantine, oraz Barbie i Kena.
Problem w tym, że wszystkie te postacie są nijakie. Twórcy nie potrafili uwydatnić ich charakterystycznych cech, osadzając je w humorystycznym kontekście. Szczególnie że główny bohater jest do bólu nijaki i ascetyczny, a wręcz przezroczysty. Serial prowadzi go przez pewną drogę, która ma doprowadzić do jego wielkiej przemiany, ale ciężko z zainteresowaniem śledzić losy postaci, która od początku jest totalnie obojętna. Twórcy zdawali sobie z tego doskonale sprawę, dlatego w drugiej połowie sezonu pałeczkę przejmuje pewna bohaterka, której losy bezpośrednio powiązane są z Sandmanem. Jesteście w błędzie, jeżeli myślicie, że właśnie wtedy serial zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i otrzymujemy taką produkcję, jaką Sandman od początku miał być. Rzeczywiście stylistyka, atmosfera i ton serialu się zmienia, ale ciężko uznać to za korzystne przekształcenie.
Na Filmwebie 7.3. Nie zwracajcie uwagi na te wypociny. Sam oglądam i serial świetny.
Już nawet nie chodzi o filmweb, ale ciężko mi się zgodzić z większą częścią tej recenzji. Główny bohater nie jest „przezroczysty”, tfu przeŹroczysty.
Cieszy mnie, że serial nie jest kopią komiksu. Sam serial nadał wiele świerzości, ok nie jest to ST, ale przyjemnie się to oglądało. 5 i 6 ep…elegancki.
Pozdrawiam
Kawalerzysta
Gramowicz
11/08/2022 01:03
Na Filmwebie 7.3. Nie zwracajcie uwagi na te wypociny. Sam oglądam i serial świetny.
wolff01
Gramowicz
06/08/2022 16:35
Po pierwszym odcinku muszę przyznać że klimat to ma nawet fajny. Ale ciężko coś więcej powiedzieć dopóki nie obejrzę reszty. Trochę mnie śmieszy natomiast że jak tylko pojawił się jeden młody facet (ogrodnik) to od razu mamy wątek gejowski... pojawianie się wątków homoseksualnych stało się tak ordynarne jak kiedyś świecenie tyłkiem w filmach akcji.