Po wielkim sukcesie Stray mogło się wydawać, że zaczyna się moda na gry o zwierzętach. Space Tail niestety tego nie potwierdza.
Czy w listopadowym zalewie dużych premier jest potrzeba pochylania się nad tak z pozoru niszową i niemalże w ogóle nie promowaną globalnie grą jak Space Tail? Opowieść o psie wysłanym w kosmos, nieco inspirowana historią słynnej Łajki, to aż taka atrakcja? Otóż za projektem stoi ciekawa historia. Space Tail przygotowało debiutujące studio Longterm Games, które swoją nazwę zawdzięcza założycielowi, Albertowi Rokickiemu, który znany jest pod tym pseudonimem w świecie giełdowych graczy - jako inwestor oraz bloger. W pewnym momencie założył własną spółkę, wszedł z nią nawet na giełdę New Connect i właśnie prezentuje swoją pierwszą grę. Jak więc poradził sobie wydany na PC i Switcha Space Tail?
Otóż nie poradził sobie. Nie będę budować napięcia i czekać z finalną oceną do końca. Już teraz napiszę, że Space Tail to świetny dowód na to, że robienie gier jest trudniejsze niż może się wydawać. Można umieć w nie inwestować, ale przygotowanie czegoś własnego to wyzwanie, któremu nie każdy podoła. Zacznijmy jednak od początku, aby dokładnie przeanalizować co poszło nie tak. Space Tail to platformer ze sporą liczbą zagadek, którego akcja rozgrywa się na obcych planetach. Główny bohater, pies imieniem Bea, został wystrzelony w kosmos. Nie wszystko jednak przebiegło zgodnie z planem i rakieta rozbija się w nieznanym miejscu. Czy Bea da radę wrócić do domu?
W sumie kogo to obchodzi kiedy fabuła jest poprowadzona tak niefrasobliwie. Historia w platformerach nie musi być ważna, ale też dobrze aby miała chociaż odrobinę ładu i składu. W Space Tail wszystko jest niezwykle chaotyczne i niepoukładane. Szybko więc można stracić zainteresowanie historią, zwłaszcza że jedyne co opisuje kontekst w jakim się znajdujemy to narrator pojawiający się wyłącznie na statycznych planszach między etapami. Teksty nie są jednak szczególnie dobrze napisane, a polski narrator brzmi jakby twórcy zatrudnili jutubera, który nagrywa filmiki “popularnonaukowe” typu 10 najgroźniejszych zwierząt na świecie czy 10 najwyższych budynków. Kojarzycie takie wideo - zero charyzmy i wszystko beznamiętnie przeczytane z kartki. W angielskiej wersji jeszcze jakoś to brzmi, ale polski narrator sprawiał wrażenie kogoś z łapanki po znajomych, a nie profesjonalisty. Niestety mocno to wpływa na odbiór całości.
GramTV przedstawia:
Do sposobu prowadzenia historii jeszcze wrócimy przy omawianiu poziomów. Teraz spójrzmy na gameplay. Space Tail to platformer z psem w roli głównej. Jeśli ktoś liczył na poziom zbliżony do Stray to mam złe wieści. W produkcji BlueTwelve Studio czuć, że jest się tym kotem. Robotę robią animacje, zachowanie zwierzaka czy sposób interakcji ze światem oraz gameplay. W Space Tail praktycznie tego nie ma. Na poziomie poruszania się oraz ruchów psa wygląda to jak budżetówka. Bea nie potrafi więc zbyt wiele, przez co sytuację musi ratować sześcienna, latająca maszyna. Podobne rozwiązanie pojawiło się w Stray, ale tam robocik służył głównie do komunikacji. W Space Tail jego odpowiednik potrafi chociażby atakować wrogów czy podnosić skrzynie. Gdyby więc zostawić z gry tylko sekcje typowo platformowe, większość graczy pewnie umarłaby z nudów. Nie ma w nich absolutnie nic ciekawego - tyle ile może być w przeskoczeniu z jednej platformy na drugą, ustawioną dokładnie na tym samym poziomie, bez przeszkód po drodze czy presji czasu.
Pamiętajmy jednak, że kluczową rolę w Space Tail pełnią łamigłówki. To z jednej strony podnosi różnorodność rozgrywki, z drugiej w żaden sposób nie wpływa na jakość. Zagadki przede wszystkim są nieciekawe. Chciałbym napisać coś bardziej konkretnego, ale nie potrafię. Recenzję piszę dzień po przejściu gry i po tak krótkim czasie ciężko mi sobie przypomnieć jakąś łamigłówkę. W pamięci zapadło mi tylko to, że wiele z nich było albo bardzo prostych w budowie, albo powodowało że niespecjalnie wiedziałem co mam robić. Większość z nich jest też mocno oderwana od świata i burzy jego wiarygodność. Tak jakby twórcy chcieli wymyślić coś, ale nie obchodziło ich czy to ma tutaj sens, pasuje do odwiedzanej planety czy ma jakąś logikę.