Powrót Matrixa wiązał się z ogromnym ryzykiem, ale Lana Wachowski poszła w zupełnie innym kierunku. Spoilerowo oceniamy film.
Kung Fu Neo
Cały jednak ten pomysł na fabułę, podobnie jak w dwóch kontynuacjach oryginalnego Matrixa, trzeba brać na wiarę. Bo pomimo próby nawiązywania do filozofii, do wzbudzenia w widzu refleksji, to fabuła okazuje się prosta i mało ciekawa. Zgodnie z obietnicami otrzymujemy miłosną historię, ale po tylu latach trudno uwierzyć w ten romans, szczególnie że między Keanu Reevesem i Carrie-Ann Moss nie ma już dawnej chemii i choć świetnie prezentują się razem na ekranie, co najlepiej udowadnia ostatnia scena, która pozostawia spore pole manewru dla twórców w ewentualnych kontynuacjach, to na poziomie romantycznym tam za wiele nie zostało.Problematyczni są pozostali bohaterowie, którzy oprócz Bugs nie potrafią się niczym wyróżnić. Nowy Morfeusz to ekscentryk, którego potencjał marnowany jest na każdym kroku. Bohater nie przypomina swojego legendarnego odpowiednika z trylogii i nie ma zbyt wiele do roboty. Powraca również Smith, który kolejny raz chce zabić Neo i znów mu się to nie udaje. Jego wątek jest zdecydowanie najsłabszy ze wszystkich i film skorzystałby na jego braku. Jedyny dobry powrót zalicza Niobe, z którą twórcy doskonale wiedzieli, co chcą zrobić i jako liderka nowego miasta ludzi, a także osoba doświadczona przez życie, twardo stąpa po ziemi, nie realizując bezrefleksyjnie każdego życzenia Neo.
Produkcja pomimo licznych problemów dostarcza sporo blockbusterowej akcji, ale nie w stylu Matrixa. Nie wiem, co się wydarzyło, ale Lana Wachowski nie potrafi kręcić scen walki, strzelanin i poscigów. W niczym one nie przypominają pojedynków z trylogii. Nie ma tu ani jednej sceny, która mogłaby zachwycić i przejść do kanonu, jakich wiele jest przecież w pierwszej odsłonie. Akcja jest dynamiczna, ale bardzo szarpana, z szybkim montażem, jakby twórcy bali się, że aktorzy nie podołają skomplikowanej choreografii walk. Ogromny zawód, bo przecież scenami akcji Matrix stał od samego początku i chociażby tylko ze względu na to dało się oglądać drugą część.
GramTV przedstawia:
W zamian otrzymujemy kilka ciekawych rozwiązań w dziedzinie efektów specjalnych. Powraca bullet time, który jest tu samoświadomym efektem wielu żartów, ale twórcy poszli o krok dalej i stworzyli coś na wzór „human time”. Nie bardzo wiem, jak to nazwać, ale przy spowolnieniu całego otoczenia, wraz z innymi aktorami, jedna z postaci porusza się dużo szybciej i płynniej. Takiego efektu w takiej właśnie formie nie widziałem jeszcze w żadnym filmie, więc miło, ze Lana Wachowski dostarczyło w swojej nowej produkcji coś, co można uznać za innowacyjne.
Matrix Zmartwychwstania to solidny blockbusterowy akcyjniak, który zdecydowanie podzieli widzów. Wielu będzie miało za złe, że Wachowski powróciła do tej serii, chociaż jej jedynym pomysłem była samoświadoma, metatekstualna zabawa z pierwszą częścią, która w wielu miejscach wyszła fatalnie. Inni taki lekki kicz i sporą dawkę kampu pokochają. Mimo to dobrze było raz jeszcze zobaczyć Keanu Reevesa w roli Neo i sprawdzić, co po dwudziestu (a raczej sześćdziesięciu) latach słychać u starego znajomego.
Nikt nie potrzebował Matrixa Zmartwychwstania, ale za to
siostry Wachowskie potrzebują kasy
i to dużej.
Usunięty
Gramowicz
23/12/2021 10:08
Muradin_07 napisał:
Powiem tak - obejrzałem i nie licząc tego środka, który był mega chaotyczny i uważam, że ponowne wprowadzenie Merowinga w ten sposób to było kompletnym zmarnowaniem potencjału... to nawet mi ten film leżał bardziej niż myślałem.
Natomiast patrząc po zakończeniu to wcale też nie do końca jest tak, że jest to motyw nowego wybrańca. Po prostu idąc za wyjaśnieniami Neo i Trinity w duecie mają zdecydowanie więcej do powiedzenia pod względem mocy. Dlatego też on polecieć nie mógł, ale jej się udało - ona bawić się w forcefieldy nie mogła, a on tak... a na koniec filmu razem polecieli sobie daleko.
Jak dla mnie wątek z Trinity mocno przekombinowany. Co do tych forcefield, to nigdzie nie pokazano, że nie może. Po prostu nie miała ani czasu, ani możliwości aby to pokazać. Po przebudzeniu mocy wybrańca okazała się być silniejsza od Architekta (podobnie jak Smith). A Neo? Prawie przez cały film to taki worek do bicia dla silniejszych przeciwników. Dopiero ostatnie sekundy filmu pokazują, że MOŻE odzyskał swoje moce w pełni. Może, bo widzimy tylko jak lata.
PDenton
Gramowicz
23/12/2021 09:23
Miałem to nieszczęście być na maratonie gdzie na początku został wyemitowany pierwszy Matrix a potem najnowsza czwarta odsłona. O ile jedynka (nakręcona 20lat temu!!!) nie zestarzała się ani o jotę i efekty, muzyka, klimat i fabuła dalej są niesamowite to cześć czwarta we wszystkich tych aspektach to film co najwyżej klasy B. Wiedziałem, że fabularnie będzie to dno ale jeśli 20 letni film ma lepsze CGI od tegorocznej produkcji to coś tu chyba jest nie w porządku. Totalna porażka. Jedyny plus to szybko się go oglądało (przysypiając od czasu do czasu) i jeszcze szybciej się o nim zapomina. O czym to ja w ogóle pisałem? A mniejsza... Wesołych Świąt wszystkim Gramowiczom.