Po dwuletniej przerwie powraca superbohaterski serial Netflixa. Oceniamy, czy członkowie Umbrella dadzą radę w starciu z Marvelem i The Boys.
Numer Jeden
Po dłuższej nieobecności z nowymi sezonami powoli powracają flagowe seriale Netflixa. Dopiero co mogliśmy oglądać nowe odcinki Stranger Things, a teraz wraz z trzecim sezonem debiutuje uwielbiane przez widzów The Umbrella Academy. Co prawda nie cierpimy na brak superbohaterskich produkcji i kolejne seriale Marvela oraz The Boys od Amazonu skutecznie wypełniają zapotrzebowanie na tego typu produkcje, ale Netflix kolejny raz udowadnia, że nie zawodzi przy swoich tytułach, które rozsławiły platformę na arenie międzynarodowej. Długa rozłąka z członkami Akademii Umbrella pozwoliła nie tylko za nimi zatęsknić, ale również dała twórcom wystarczająco dużo czasu, aby stworzyć najlepszy jak dotąd sezon tego serialu.
Numer Pięć (Aidan Gallagher) wraz z resztą swojego rodzeństwa ponownie uratowali świat, ale nie obyło się bez skutków ubocznych. Mieszanie w czasie zawsze kończy się źle, o czym jeszcze pod koniec drugiego sezonu dowiedzieli się członkowie Umbrelli. W nowej rzeczywistości powstała identyczna Akademia, lecz nie Parasolek, ale Jaskółek. Dowodzi nimi Marcus (Justin Cornwell), który wraz ze swoją drużyną nie zamierzają Viktorowi (Elliot Page), Lutherowi (Tom Hopper), Diego (David Castañeda), Allison (Emmy Raver-Lampman), Klausowi (Robert Sheehan) i Numerowi Pięć na odzyskanie swojego domu. Dochodzi między nimi do walki, z powodu której Umbrella musi się wycofać. Szybko jednak odkrywają, że świat do którego trafili, różni się od tego, który wcześniej znali. Zmiany dotyczą wszystkich członków rodziny, którzy nie mają jednak czasu na zamartwianie się komplikacjami linii czasowej z powodu kolejnego końca świata, który muszą powstrzymać. Jednak bez pomocy Jaskółek i Sir Reginalda Hargreevesa (Colm Feore) to się nie uda.
Trzeci sezon początkowo zupełnie nie potrafi zaskoczyć głównym wątkiem. W The Umbrella Academy dwukrotnie widzieliśmy już ratowanie świata, więc kolejna próba wydaje się jedynie formalnością, nawet jeżeli teraz zagrożenie jest o wiele większe, a w późniejszych odcinkach twórcy pokazuje nam skutki, jaki czeka świat w razie niepowodzenia superbohaterskiej rodziny. Jak zwykle stoi za tym wszystkim wielka tajemnica, ich ojciec Reginald Hargreeves ma w tym wszystkim swój własny ukryty cel, a nie brakuje też intrygi z udziałem osób trzecich, które zmieniają dynamikę nie tylko opowieści, ale również relacji między bohaterami.
GramTV przedstawia:
Serial Netflixa zawsze stał ciekawymi i różnorodnymi bohaterami, gdzie każdy posiadał inny zestaw cech charakteru, przeszłości, czy motywacji. Nowe odcinki nie zapominają o tym elemencie i kolejny raz eksplorują psychikę bohaterów, którzy tym razem próbują poukładać swoje życie na nowo po powrocie do współczesności. Okazuje się to jednak trudniejsze, niż mogłoby się wydawać, gdyż w tej linii czasowej to nie oni zostali adoptowani przez Hargreeves, a wszystko to z powodu incydentu, które świetnie łączy się z postacią pewnego starszego mężczyzny i wydarzeniami z poprzedniego sezonu. Tym samym twórcy uniknęli pułapki czasowych paradoksów, które w swojej najczystszej formie niepotrzebnie skomplikowałaby całość, zabierając czas na rozwój bohaterów.
Uwielbiam w The Umbrella Academy, jak twórcy nieustannie rozwijają każdą postać. Tym samym Luther szybko znajduje nowy obiekt westchnień, Klaus nie potrafi wyzbyć się chorobliwej wręcz chęci uwagi i aprobaty od ojca, z kolei Diego wyzbywa się kompleksu matki, gdy nagłe pojawienie Lily zaskakuje go niezwykłą wiadomością. Wiele zmieniło się również w życiu pozostałych członków rodziny, szczególnie Vanyi, która postanowiła ujawnić przed wszystkimi, że tak naprawdę jest Viktorem. Twórcy nie przemilczeli więc zmiany płci Elliota Page’a, poruszając ten wątek w swoim serialu. Początkowo wyszło trochę niezręcznie, jakby cały dramatyzm tej postaci miał opierać się tylko na tym, ale na szczęście bohater otrzymuje swój własny, ciekawy wątek. Zanim jednak do tego dojdzie, Viktor został potraktowany trochę po macoszemu i z jednej z najbardziej wyjątkowych postaci w poprzednich sezonach, tym razem nie ma zbyt wiele do roboty.
Zupełnie inaczej niż Allison, która przechodzi najtrudniejsze chwile na swej wyjątkowo długiej drodze. Numer Trzy na przestrzeni nowego sezonu wielokrotnie zostaje wystawiona na próbę, która kończy się coraz większym pochłanianiem przez ciemność. Dobrze jest zobaczyć ludzką twarz superbohaterów, bez świecenia promienistymi uśmiechami i sztuczną skromnością po każdej udanej misji. Wszyscy popełniają mniejsze lub większe błędy, ale Alllison jako jedyna robi to ze złych pobudek, co rodzi konflikty z resztą rodzeństwa. Ciężko jednak nadać Numerowi Trzy łatkę antagonistki, gdyż twórcy postanowili z niej uczynić postać tragiczną, której motywacje nie są łatwe do oceny. Doskonale buduje to samą postać i wzmacnia jej zmianę osobowości względem poprzednich sezonów.