Najnowszy obraz Luki Guadagnino z gwiazdorską obsadą to nietypowy romans i kino drogi z body horrorem w tle. Dlaczego warto mieć apetyt na tę produkcję?
Droga przez Amerykę i droga przez życie
Do ostatniej kości w reżyserii Guadagnino, choć mimo wszystko nie aż tak drażniący zmysły i psyche, poruszający i malowniczy, dość mocno kojarzy się z niesamowitym obrazem Tylko kochankowie przeżyją, który wręcz mistrzowsko wyszedł spod ręki Jima Jarmuscha. Podobnie jednak jak w wyżej wymienionym filmie wyłania się tu istota wspólnej drogi przez życie, choćby złożonej z rozstań i powrotów. W filmowym świecie, w którym ciężko odnaleźć sens (chyba że przetrwanie dla samego przetrwania), zewsząd czyha niebezpieczeństwo dla bohaterów, jak również dla ich bliskich ze strony samych bohaterów. W tym świecie tylko kochankowie mają szansę przeżyć. Tylko miłość (lub inna głęboka fascynacja) daje powód, by dalej to ciągnąć, zamiast palnąć sobie w łeb. (No chyba że stajesz się bestią...) Fakt, że żyjesz dla kogoś, a ktoś żyje dla ciebie, sprawia, iż możesz spojrzeć w lustro bez nienawiści tudzież... zjeść następnego człowieka. Najlepiej, żeby na to zasługiwał, aby nie mieć wyrzutów sumienia, ale nie zawsze jest ten luksus... Droga wiedzie przez Amerykę w czasach Ronalda Reagana (najprawdopodobniej rok 1988), mamy więc dodatkowo ciężki nastrój związany z konserwatyzmem społecznym i swoistym przybiciem wywołanym walką z kryzysem gospodarczym, choć reżyser i scenarzysta wydają się bardziej koncentrować na kwestiach podkreślających trudności komunikacyjne niż cywilizacyjne – zupełnie inaczej odbiera się produkcję, w której nie ma Internetu, nie ma komórek, ślady łatwo zatuszować, zatem odnalezienie kogoś, gdy ma się zaledwie jeden dokument i kasetę, to doprawdy niełatwa rzecz. I trzeba przyznać, podbija to poczucie stawki i uwypukla dobijający, niechlujny prowincjonalny klimat.
Warner Bros. Discovery
Interesująco prezentuje się zarówno strona narracyjna, jak i realizacyjna owego horroru-romansu. Recenzowany obraz, który w pewnym stopniu inspirowany był samotnością, izolacją wskutek pandemii COVID-19, przykuwa uwagę ciekawymi, chłodnymi zdjęciami, pozbawionymi szaleństwa technikoloru, co czyni nas „obserwatorami i obserwatorkami świata przez okno”. Na uwagę zasługują przeskoki – bijący z ekranu spokój przeplatany jest scenami budzącymi dyskomfort albo rozbawieniem widza/widzki mającym konotacje w makabresce, słodziutka sielanka przeskakuje w boodyhorrorową orgię. Podobnie jest z muzyką. Towarzyszące wielu scenom milutkie brzdąkanie na gitarze zawiera drugi dźwięk – przywodzący na myśl podskórny alarm, spadającą bombę. Nasi bohaterowie przemierzają Amerykę w rytm popularnych utworów epoki autorstwa Davida Bowiego, Kiss czy Joy Division, co podkreśla naturę ich drogi i ich związku. Ta opowieść o miłości (aż chce się rzec „lato miłości”) jest całkiem krótka – toczy się przez kilka stanów od marca do sierpnia – i przez to porusza (rozczula i boli – naprawdę nie ma w tym przesady) jeszcze bardziej. Do ostatniej kości wypełnia atmosfera (nie)spełnionej tęsknoty (a może jednak spełnionej?!) i choć ta historia jest w gruncie rzeczy całkiem prosta, paradoksalnie dzięki temu właśnie okazuje się skomplikowana. Część widzów zapewne zacznie się zastanawiać, o co chodzi z tym kanibalizmem... Są chorzy? Przeklęci? Stanowią inny gatunek Homo sapiens? To ghule? Cóż, sami bohaterowie niezbyt są zainteresowani odpowiedzią. Chociaż może być to trudne do zrozumienia z perspektywy domowych pieleszy i w sytuacji, gdy głód można zaspokoić, wybierając się do dyskontu, mają ważniejsze sprawy do ogarnięcia.
Warner Bros. Discovery
GramTV przedstawia:
Cóż dodać? Gwiazdorska obsada – Timothée Chalamet, nominowana do Oscara gwiazda, której widowni nie trzeba przedstawiać; Taylor Russell, laureatka Nagrody im. Marcello Mastroianniego dla najlepszego młodego aktora lub aktorki (Wenecja 2022), oraz laureat Oscara Mark Rylance dali pokaz wspaniałego aktorstwa. Przykuli uwagę również nietuzinkowi aktorzy Chloë Sevigny i Michael Stuhlbard (Jake). Największą zaletą Do ostatniej kości jest fakt, że tu nie ma moralizowania, a historia jest niepokojąca, wzruszająca i urokliwa. Wadą – okazjonalnie bijąca z ekranu „słitaśność” i długa ekspozycja osłabia konkretną akcję i zdecydowanie za bardzo zbliża pewne sekwencje filmu do przesłodzonej nijakości, na szczęście twórcy wiedzą, kiedy się zatrzymać. Film dostał dwie nagrody – w tym Srebrnego Lwa za najlepszą reżyserię na MFF w Wenecji 2022 – i aż siedem nominacji. Niniejsza opowieść traktująca o szalonej miłości i dietetycznych rozterkach to niezła propozycja dla spragnionych czegoś nietypowego.
Obłędna gra aktorska i chemia między parą głównych bohaterów (aktorzy są znacznie starsi niż postacie, ale dobrze je oddają, wizualnie pasują do przedstawianego wieku)
Fascynująca strona narracyjna i realizacyjna (świetne wewnętrzne kontrasty, jeśli chodzi o zdjęcia i muzykę)
Bardzo niejednoznaczne zakończenie (sami musicie ocenić, czy Wam przypadło do serca)
Minusy
Momentami nadmierne przesłodzenie (mało brakowało, a sporo sekwencji stałoby się praktycznie nijakie)
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!