Na Amazon Prime Video z czwartym sezonem powraca The Boys. Oceniamy, czy ten serial będący parodią superbohaterskich produkcji nadal ma na siebie pomysł.
Walka o syna
Złośliwi mogliby stwierdzić, że Eric Kripke i reszta twórców The Boys wpadli w swoje własne sidła. Wychodząc od superbohaterskiej parodii, wyśmiewając po drodze nie tylko uniwersa Marvela, DC, czy Sony, ale również całe franczyzy, włącznie z towarzyszącymi filmom dodatkowymi produkcjami, wielkimi akcjami marketingowymi, czy nawet konwentami i pokazami, które z założenia mają przybliżyć fanów do serii, a z drugiej chodzi wyłącznie o zwiększenie zysku. Ale The Boys stało się teraz identyczną marką, pełną spin-offów z masą dodatkowego kontentu, które rozwijają ten świat. Czy więc serial Amazona ma jeszcze prawo szydzić ze swojej bezpośredniej konkurencji? Kripke nie widzi w tym problemu i choć tym razem wyśmiewanie filmowej branży zdaje się być pozbawione pazura, to wciąż nie można zapominać, że The Boys pod całą tą komediową i często wulgarną oraz brutalną otoczką ma do przekazania konkretną historię, która właśnie w czwartym sezonie zaczęła nabierać dodatkowego rozpędu. Jest to inny sezon od trzech pozostałych, bardziej dojrzalszy, skupiony na poszczególnych postaciach, choć nie zawsze ekscytuje tak, jak powinien.
Zbliżają się wybory prezydenckie i wszystko wskazuje na to, że Victoria Neuman (Claudia Doum) wraz z Robertem Singerem wygra elekcję do Białego Domu. To nie podoba się obecnej władzy, którzy zlecają CIA i Chłopakom zabicie kandydatki z supermocami i odebranie Ryana (Cameron Crovetti), syna Homelandera (Antony Starr), jego ojcu, który otwarcie wspiera konkurencyjny obóz. Ważą się więc losy nie tylko Ameryki, ale i całego świata, który może zostać pogrążony w chaosie przez Ryana, który dopiero uczy się, jak to jest być bohaterem. Ale Homelander ma ważniejsze sprawy na głowie, niż polityczne rozgrywki. Najsilniejszy superbohater musi wychować syna i pogodzić się, że za kilka lat przekaże mu pałeczkę i dowództwo nad Siódemką. Również Rzeźnik (Karl Urban) nie jest w najlepszej sytuacji, odtrącony przez Chłopaków, musi jak najlepiej wykorzystać ostatnie miesiące życie. Nadzieję daje mu niespodziewane spotkanie z dawnym znajomym, który pcha go do dalszej akcji. Nic jednak nie zwiastuje pojawienia się nowego zagrożenia, przez które dawni wrogowie stają się sojusznikami, a dawni przyjaciele nowymi przeciwnikami.
Podobieństw między Homelanderem i Rzeźnikiem jest w czwartym sezonie więcej niż w poprzednich. Obaj jeszcze bardziej cierpią na samotność, choć z zupełnie dwóch różnych powodów. Homelander zdał sobie sprawę, że może pokonać każdego przeciwnika, który stanie na jego drodze, ale jest jeden, z którym walka jest z góry przegrana. Czas nie ma litości dla największej gwiazdy Vought, o czym dobitnie zdaje sobie sprawę Homelander już na samym początku nowego sezonu. Jedyne co może zrobić, to wykorzystać swój czas na przekazanie wszystkiego co umie swojemu synowi, przygotowując go na swojego następcę. Ale chwiejna psychika superbohatera nie daje mu przestrzeni na jakiekolwiek rozmyślania, czy kontemplację. Homelander ponownie wykorzystuje swoją siłę, a także pozycję, aby każdym pomiatać lub w najgorszym przypadku, nawet pozbawić życia. Lider Siódemki nigdy nie miał szacunku dla swoich towarzyszy, ale tym razem stał się jeszcze bardziej bezwzględny i mściwy. Testuje innych, aby sprawdzić, na ile może sobie pozwolić, w końcu musząc przyznać przed samym sobą, że nikt nie jest w stanie go powstrzymać. To wzbudza u niego jeszcze większe wyobcowanie, które w przyszłości może przejść z ojca na syna.
Do tej sytuacji nie chce dopuścić Rzeźnik, który zna stawkę wojny z supkami. Niestety dla niego ma niewiele czasu, aby powstrzymać Homelandera i odebrać mu Ryana. Na przeszkodzie stoi nie tylko jego trudny charakter, ale również czyny, przez które reszta Chłopaków, na czele z Cycem i Starlight, nie chcą z nim współpracować. Lider ekipy stojącej przeciwko superbohaterom został sam, nie tylko ze swoimi licznymi problemami, ale także sumieniem. To ciekawa korelacja między Rzeźnikiem a Homelanderem, między którymi pojawia się sporo podobieństw, a obecną ich kością niezgody jest Ryan. Rzeźnik zrobi więc wszystko, wliczając w to poświęcenie swoich towarzyszy, aby tylko rozdzielić lidera Siódemki z jego synem, Opracowuje nawet straszliwy plan, który miałby całkowicie zmienić świat i superbohaterów.
Chociaż historia tej dwójki zajmuje najwięcej czasu w czwartym sezonie, to również pozostali bohaterowie otrzymują sporo miejsca, aby rozwinąć ich wątki. Nie mamy tu do czynienia z sytuacją z trzeciego sezonu, gdzie nowe postacie całkowicie zdominowały fabułę. W nowych odcinkach nie brakuje świeżych bohaterów, ale zostali oni wprowadzeni bardziej naturalnie, organicznie, przez co nie tracą na tym pozostałe postacie. Swój rozbudowany wątek z ojcowskimi problemami otrzymał Hughie, świetny jest także wątek A-Train, który w końcu gotowy jest na jakiejś refleksje nad samym sobą i działaniami Vought, otrzymując możliwość zrehabilitowania się, a także Francuza, który podobnie jak A-Train, również dochodzi do ciekawych wnioski na temat swojego życia. Eric Kripke wyraźnie stworzył ten sezon na zasadach rymowania się superbohaterskiej drużyny z ich przeciwnikami, skupiając się nie tylko na przyszłości bohaterów, ale również ich przeszłości i zapłaty za dawne grzechy.
Superbohaterki przejmują Siódemkę
Ciekawe są również dwie nowe członkinie Siódemki. Siostra Sage to niezwykle inteligentna bohaterka, która rozpoczyna współpracę z Homelanderem, który chce trzeźwego spojrzenia na sytuację, której Ashley Barrett, ani nikt inny z Vought mu nie daje. Jak przystało na nową superbohaterską gwiazdę, Sage również ma swoją ciemną stronę, która pokazuje, że bycie nadludzko inteligentnym nie idzie w parze ze szczęściem. Z kolei Petarda to propagandowa tuba skrajnych radykałów, będących fanami teorii spiskowych, którzy uwierzą w największą głupotę, byle tylko zaatakować politycznych konkurentów z drugiej strony barykady. Mamy tu oczywiste odniesienia do MAGA Donalda Trumpa i jego zwolenników, a niektóre sytuacje zostały wprost wzięte z życia. Eric Kripke nie hamuje się i uderza w ten ruch z każdej stron, pokazując ich manipulacje, które mają na celu jedynie pozyskanie politycznego, a i przy okazji finansowego kapitału od naiwnych ludzi.
GramTV przedstawia:
W czwartym sezonie The Boys sceny akcji nic nie straciły na swojej osobliwej widowiskowości. Pozostają tak samo brutalne, jak wcześniej. Krew leje się hektolitrami, serial pozwala nawet zajrzeć do wnętrza anatomii człowieka, a w parze z tym idzie ostra seksualizacja bez żadnych zahamowań, czyli wszystko to, za co fani pokochali produkcję Amazona. Tym razem jednak same sceny walk wydają się miejscami dodane na siłę, aby każdy odcinek mógł zagwarantować widzom podobne emocje, chociaż nie zawsze służy to budowaniu historii. Słabiej wypada za to sama konwencja satyry na kino superbohaterskie. Jeszcze dwa lata temu było to zabawniejsze, ale gdy teraz Marvel stał się parodią samego siebie, śmianie się z tego wymaga trochę więcej finezji, niż do tej pory. Twórcy jednak dalej brnął w żarty z kolejnych faz uniwersów, czy całej franczyzy, ale nie jest to już tak samo dobre, jak było przez trzy ostatnie sezony.
Antony Starr nadal przechodzi samego siebie w roli Homelandera. Z jednej chwili z pozoru empatycznego i troskliwego potrafi zamienić się w brutalnego tyrana, ale również niepewnego siebie mężczyznę z problemami wieku średniego, który próbuje za wszelką cenę to zamaskować. Jak zwykle perfekcyjną robotę wykonał Karl Urban, który świetnie czuje się w roli sadystycznego bohatera. Dużym zaskoczeniem czwartego sezonu jest Jessie T. Usher, który daje najlepszy występ w całym serialu, czy Claudia Doum, a także Valorie Curry jako Petarda.
Po dwuletniej przerwie The Boys wracają w wysokiej formie. To inny sezon od pozostałych, który bardziej skupiony jest na postaciach i ich dalszych losach, niż ciągłym rozszerzaniu świata i przejmowaniu palmy pierwszeństwa przez nowych bohaterów. Twórcy wrócili do postaci, które już doskonale znamy, ale nadając im nowego znaczenia w ich własnych i co najważniejsze, rozbudowanych wątkach. Co prawda traci na tym trochę akcja, która nadal epatuje ogromną dawką brutalności, ale niektóre sceny walk wydają się dodane nieco na siłę. Fani The Boys będą więc zadowoleni z kolejnego sezonu, a osoby, które notorycznie omijały tę produkcję, mają już czwarty duży powód, aby rozpocząć oglądanie.
8,0
The Boys w czwartym sezonie jeszcze bardziej skupia się na postaciach i podobieństwach między superbohaterami a ich przeciwnikami z tytułowej drużyny.
Plusy
Jeszcze ciekawsza historia z masą pobocznych wątków
Osobiste problemy Homelandera zmierzają w coraz ciekawszą stronę
Liczne podobieństwa w historii Rzeźnika i Homelandera
Nawiązania do politycznej rzeczywistości Stanów Zjednoczonych
Nadal potrafi zaskoczyć sporą dawką brutalności i wulgarności
Minusy
Niektóre wątki są gorsze i mniej ciekawie poprowadzone (np. ten Deppa)
Część scen akcji wydaje się dodanych na siłę
Superbohaterska parodia wypada tym razem nieco gorzej
Sezon strasznie wolno się rozkręcał. Ogólnie nie był zły, ale mogło być lepiej.
Bruce_666
Gramowicz
19/06/2024 12:06
swgs napisał:
"Deppa?
To pisał Radek. Przywyknij do tego. A wszelka krytyka spływa po nim jak woda po kaczce i ciągle popełnia takie potworki. Mało tego. Potrafi ten sam błąd powielić w kilku różnych artykułach.