Sporo tych "najlepszych", ale od początku
Na nową część serii F.E.A.R. albo remake lub choćby nawet remaster nie ma co liczyć, ale właśnie na PC (w okolicach premiery zapowiedziano także wersje konsolowe) zadebiutowała gra Trepang2, której autorzy z czteroosobowego Trepang Studios inspirowali się wspomnianym klasykiem z 2005 roku opracowanym przez Monolith Productions. Do tego stopnia, że od początku rozgrywki można odnieść wrażenie, że to wcale nie Trepang2, ale... zapodziana gdzieś kolejna odsłona cyklu F.E.A.R. Dlaczego?
Trepang2, a filary rozgrywki - trzy
Tym, co zadecydowało o sukcesie F.E.A.R. (tak, będzie sporo o tej grze w niniejszej recenzji Trepang2, zwyczajnie nie da się uniknąć porównań, a nawet gdyby spróbować, to nie miałoby to większego sensu) był z pewnością system bullet time, który w połączeniu z niesamowitą sztuczną inteligencją przeciwników sprawiał, że musieliśmy mieć oczy dookoła głowy. Nie inaczej jest w Trepang2, bo wrogowie nie stoją za osłonami, czekając aż wybijemy wszystkich przeciwników, by móc przejść dalej.
Po pierwsze - kapitalna SI
Przeciwnicy w Trepang2 wielokrotnie okrążają postać gracza, komunikują się ze sobą, używają granatów, potrafią ze sobą współpracować i generalnie dwoją się i troją, starając się wysłać nas na tamten świat. Po drugiej stronie, nierzadko w formie jednoosobowej armii (choć niekiedy towarzyszą nam kompani SI) mamy ten sam cel - pokonać wszystkich napotkanych wrogów. W przeciwieństwie do nich możemy korzystać ze wspomnianego już spowalniania czasu. Zdolność ta nie jest jednak nieograniczona, a nie używając jej czasami tempo rozgrywki jest na tyle szybkie, że ciężko poradzić sobie z oponentami, co akurat jest ogromną zaletą Trepang2.
Po drugie - bullet time
Spowolnieniu czasu towarzyszy oczywiście delikatne rozmycie ekranu, widać ruch broni, latające po pokoju rozwalające się obiekty otoczenia, świetne zachowujące się giwery; animacje wrogów, którzy od nas obrywają, również stoją na najwyższym poziomie, tak samo zresztą jak udźwiękowienie - pukawki wydają z siebie realistyczne odgłosy, w pamięć zapadają także okrzyki pokonywanych żołnierzy czy potworów, bo w Trepang2 nie walczymy jedynie z ludźmi.
Po trzecie - S.T.R.A.C.H.
Na pewnym etapie kampanii, tak jak w F.E.A.R., dzieło Trepang Studios staje się rasowym horrorem (twórcy pozwolili sobie nawet na jump-scare, a to, ile razy podskoczymy na fotelu uzależnione jest wyłącznie od tego, jak szybko uporamy się z pewnym fragmentem kampanii), a niektóre miejscówki do złudzenia przypominają lokacje z hitu Monolith Productions. Trafiając do szpitala z rozwalonymi łóżkami i zakrwawioną podłogą od razu czuć nawiązanie do klasyki. Wszystko zaczyna się jednak dość spokojnie, bo w siedzibie korporacji (skąd my to znamy?), lecz z czasem trafiamy do innych miejscówek, eksplorując w dużej mierze zamknięte obszary, takie jak np. ogromny zamek, który sprawia wrażenie żywcem wyciągniętego z serii Resident Evil.