Recenzja gry Wild Hearts. Teoretycznie to kolejny Monster Hunter, ale...

Wincenty Wawrzyniak
2023/04/04 17:30
0
0

Kolejna gra o polowaniu na potwory? Toż to odgrzewany kotlet! No… Niezupełnie. Już tłumaczę, dlaczego.

Feudalna Japonia, fantastyczna Azuma i… kemono?

Zacznijmy jednak od początku.

Przenosimy się do Azumy, czyli fantastycznej krainy mocno inspirowanej feudalną Japonią. Chociaż sam początek – stanowiący standardowe wprowadzenie do podstawowych zasad w nowym świecie oraz zapoznanie z głównymi mechanikami – nieszczególnie mnie zachwycił, tak w momencie, gdy wreszcie udało mi się dotrzeć do Minato, czyli centralnego hub’a gry (w dużej mierze coś w stylu The Gathering Hub w Monster Hunter: World), byłem zaskoczony, jak ładnie i naprawdę oryginalnie to wszystko wygląda.

GramTV przedstawia:

Z jednej strony mamy więc interesujący klimat, który pomaga nam wczuć się w wielkiego wybawcę ludzkości z arcyważnym zadaniem, z drugiej jednak bardzo szybko da się wyczuć, że fabuła w tej grze istnieje, ale jest jedynie pretekstem do polowań. Ciężko tutaj mówić o skomplikowanych charakterach. Zazwyczaj postacie niezależne, które nie są kluczowe dla wątku, zlecają nam tak zwane fetch questy, czyli coś w stylu zabij to i zbierz tamto. Pewnie doskonale wiecie, o co mi chodzi.

Jeśli chodzi o wspomniane w podtytule kemono – to są właśnie potwory, na które polujemy. Mimo wszystko, moim skromnym zdaniem, jest ich po prostu za mało. Dlatego cieszę się, że twórcy pracują nad kolejnymi i już w tym tygodniu do gry trafi zupełnie nowe kemono w postaci wielkiego lisa. A cieszę się dlatego, że dosłownie każde kemono jest jedyne w swoim rodzaju i żadne się nie powtarza. Te, które w grze już się znalazły, są też niesamowicie dopracowane pod względem wizualnym. Za każdym razem, gdy spotykałem nowe kemono, byłem zachwycony (i przerażony wielkością niektórych z nich).

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!