Wspomnienia Strażnika, czyli na 30. urodziny Bungie

Trochę historii, trochę wspomnień oraz Gwiezdny Koń – wszystko z okazji 30-lecia istnienia Bungie.

Halo, mamy problem!

Jak już wcześniej wspomniałem kilka akapitów wyżej – wielu fanów Bungie można byłoby podzielić według bardzo prostego klucza na ery po premierze Halo oraz po premierze Destiny. Ja raczej zaliczam się do tego drugiego grona, ale pewne nieśmiałe próby ogrywania przygód Master Chiefa podjąłem.

Ale idąc od samego początku, to chyba największym problemem był fakt, że zawsze coś stało na przeszkodzie żeby to Halo tworzone przez Bungie ogrywać. Halo: Combat Evolved co prawda wyszło na PC (i miało naprawdę przyjemne demo do ogrania, które było mixem kilku pierwszych misji z gry), ale z czasem zwyczajnie zniknęło mi z radaru podobnie jak Halo 2, którego port miał naprawdę trudny start na pecetach. A jako, że nie widziałem wielkiej potrzeby posiadania konsoli Microsoftu w domu będąc w obozie Sony… to i seria Halo minęła mnie szerokim łukiem. Oczywiście, nadal z tyłu głowy miałem to, że istnieje w przestrzeni growej i wiele osób się w nią zagrywa, bo jednak na kolejnych pokazach na E3 czy Gamescomie wiele osób ekscytowało się powrotem Master Chiefa. Może niekoniecznie było widać te zachwyty w Polsce (lub też inaczej – w moim otoczeniu), ale byłoby głupim powiedzieć “Halo #nikogo”.

I nawet po wielu latach, mając na wyciągnięcie ręki Halo: Master Chief Collection i próbując wielokrotnie podchodzić do pokonania wszystkich gier z serii… nie przemawia do mnie ten świat. Po prostu mam pewien konflikt między kosmicznymi wojakami, Spartanami oraz gremlinowatymi Gruntami piszczącymi na lewo i prawo. Mimo wszystko jednak rozumiem i przyjmuję argumenty fanów, którzy wychowali się na przygodach Master Chiefa. Od strony gameplayowej czy samego lore jest to coś więcej niż tylko strzelanka, a legendarny wręcz status trybów sieciowych sprawiają, że Halo na stałe wpisało się do panteonu najmocniejszych marek w świecie gier komputerowych. Rozumiem więc dlaczego Halo w rozumieniu wielu graczy ma status kultowej serii nawet, jeśli Bungie już dawno od tworzenia kolejnych odsłon serii odeszło stosunkowo dawno przechodząc pod egidę Activision Blizzard, a z czasem działając już na własną rękę

Słowo komentarza w ramach ostatnich wydarzeń – ciekawym byłoby natomiast, gdyby te kilka lat temu ten rozbrat ActiBlizza z Bungie jednak się nie odbył, a po przejęciu oznaczałoby to… powrót Bungie do Xbox Game Studios. Mogłoby to być to, czego zapewne wielu fanów by sobie życzyło, a połączenie sił 343 Industries z tymi, którzy rozpoczęli to całe szaleństwo z jegomościem w zielonym kombinezonie mogłoby przynieść ciekawe rozwiązania. Ale to tylko domysły, przypuszcenia i myślenie “co by było gdyby”. Na ten moment wiemy, że szanse na to są dość nikłe (?). Z drugiej strony natomiast wszyscy myśleli, że w ramach świętowania 30-lecia Bungie w Destiny 2 nie pojawią się bronie z serii Halo, a koniec końców podobieństwo do pukawek z tej serii jest zbyt duże, aby go nie zauważyć.

Cała reszta natomiast jest już kwestią gustu i właśnie dlatego o wiele bardziej podobała mi się wizja zaprezentowana w Destiny. Choć muszę przyznać, że na samym początku, gdy pojawiły się pierwsze fragmenty rozgrywki widziałem w tym tylko i wyłącznie “inne Halo”. Z czasem jednak, dzięki kilku osobom zrozumiałem, na czym polega fenomen tego świata.

Przeznaczenie

GramTV przedstawia:

O tym, jak bardzo moją przygodę z Destiny można określić słowami „love-hate relationship” pisałem już kiedyś i wtedy jeden z użytkowników zadał bardzo ważne pytanie: „to jak tak bardzo nie lubisz tej gry, to po co w ogóle o niej piszesz?”.

Odpowiedziałem wtedy w bardzo prosty sposób – uwielbiam to uniwersum, a wszystkie chwile spędzone z przyjaciółmi na serwerach to prawdopodobnie najlepsze chwile, które spędziłem w grach w życiu. Trochę podobny przypadek do tego, jak gracze wspominają swoje ulubione momenty w World of Warcraft, wspomnianym wcześniej Halo. Dla mnie zdecydowanie takim tytułem było pierwsze Destiny oraz jest Destiny 2, które mimo swoich problemów nadal przyciąga mnie niesamowicie bogatym lore świata oraz opowiadaną historią. Gra, która przez wielu graczy w pewnym momencie została spisana na straty (Destiny było jedną z pierwszych gier, które spopularyzowały model gry usługi poza tytułami F2P… a przy okazji wiele elementów związanych z postępami czy niesławanym „loot cave” również dały o sobie znać) odkupiła się świetnym rozszerzeniem The Taken King, a wyprawy na raidy takie jak Vault of Glass, Crota’s End czy King’s Fall to wielu Strażników wspomnienia podobne do tych z sieciowych wypadów na serwery multiplayerowe Halo.

I właśnie tym się również gry Bungie wyróżniają – bardzo oddanymi społecznościami oraz przyjaźniami, które trwają nawet poza ogrywanymi tytułami. Od wielu lat trzymam się swojego fireteamu, na który mogę liczyć nie tylko w grach, ale również i w codziennych sprawach czy słabszych momentach. Wiem, że gdy ktoś z naszego klanu „Huncwotów” będzie chciał wrócić do gry i będzie szukał ekipy do wspólnej gry, to reszta stawi się na to wezwanie. Nawet, jeśli to będzie przesiadywanie na czacie głosowym do późnego wieczora tak po prostu, aby pogadać o wszystkim i o niczym. Ale nawet jeśli chodzi o tych, których po prostu poznałem na własnej drodze w Destiny.

Wychodząc poza te najmniejsze części społeczności – ekipa Raid Secrets, osoby od przekopywania lore (Byf i jego podsumowanie wydarzeń z Destiny… jakieś 6 godzin do obejrzenia, jeśli ktoś chciałby być na bieżąco), od wyścigu o „World’s First” w nowych raidach czy też ci, którzy na Trialsach potrafią siać postrach… lub próbować do oporu zdobyć tę Latarnię. Nie dziwi więc fakt, że wokół Destiny wyrosła tak potężna grupa graczy, dla których to coś więcej niż gra. A tego by nie było gdyby nie pewna kreacja tego świata oraz tajemnice za nim stojące. Nawet, jeśli pod względem fabularnym i opowiadanej historii Bungie bywały lepsze lub gorsze momenty, to aktualna sytuacja w tym uniwersum w pełni rekompensuje te wszystkie próby widząc, jaką drogę przebył Crow oraz jakie potencjalnie wydarzenia mogą nas czekać w kolejnym roku. Jest czym się ekscytować, jest o czym rozmawiać… ponownie, a wraz z nadchodzącym dodatkiem The Witch Queen tych znaków zapytania pojawia się jeszcze więcej.

Dlatego też nie bez powodu wspomniałem wcześniej o Halo, które również ma potężną bazę fanów serii nawet po wielu latach od ostatniej gry stworzonej przez Bungie.

Oba uniwersa są w stanie przyciągnąć graczy i wywoływać sytuacje oraz wspomnienia, które zostają z nimi na wieki. Czy byłyby to rozgrywki w kooperacji, na serwerach multiplayerowych czy wypowiedziane głośno niecenzuralne słowa przy samym końcu raidu na ostatnim bossie… zwieńczone „ej, jednak leży!” rzucone o czwartej nad ranem (pozdrawiam moją ekipę, którza pamiętaja ten moment na Aksisie z Wrath of the Machine… ^^). O ile w przypadku tych pierwszych gier Bungie można było tego nie zauważać, tak w przypadku tych najpopularniejszych tytułów wygląda na to, że potrafią nie tylko tworzyć światy, w których można się zatracić, ale również pomóc tworzyć przyjaźnie trwające wiele lat.

Komentarze
8
Amelio_rate napisał:

Aż konto musiałem założyć :D Zgadzam się z tym, że to jest jedyny argument. I rozumiem, że decyzje jakie zapadły, gdy pracowali pod parasolem A/B do tej pory odbijają się czkawką. Natomiast z punktu widzenia gracza (mid-core powiedziałbym), który od D1 płacił za każdy dodatek (nawet CoO, za którego hajsu do tej pory żałuję), to jest trochę kpina. Oczywiście o przepisaniu gry w ogóle nie ma mowy na tym etapie, ale też umówmy się - to nie jest tak, że Acti nad nimi stało z bronią przy potylicy i kazali im robić rzeczy w jeden określony sposób. Były do spełnienia warunki umowy, wszystko miało inaczej wyglądać, nie dogadali się - zdarza się. A to, że Bungie po tylu latach szuka idealnego rozwiązania to jest ta sama śpiewka co większy dodatek. Zapowiada się świetnie, a wychodzi jak zwykle. Pytanie też jak długo można być dobrze zapowiadającym się? 

Też chciałbym na to znać odpowiedź, bo mówię to samo przy premierze każdego kolejnego dodatku. Zresztą - kto śledzi moje recenzje kolejnych dodatków do Destiny 2 wie, że ja raczej nie umiem owijać w bawełnę i za dobre rzeczy chwalę, a za inne ganię i to zdrowo. Nadal mam nadzieję, że The Witch Queen będzie dodatkiem o mocy przynajmniej Forsaken, które było jednym z jaśniejszych punktów do tej pory. Szanse na to są, ale też staram się wszystkie te nadzieje tonować, bo wiem jak było w przypadku Beyond Light, które mnie mocno rozczarowało. Oczywiście, zrehabilitowało się na dystansie, ale to nadal pierwsze wrażenie jest kluczowym.

Natomiast ile można... chyba najbardziej kluczowa będzie ta "nowa era" po Lightfall. Wtedy tak naprawdę rozstrzygnie się przyszłość Destiny jako marki, może pojawi się wreszcie jakieś inne podejście do tematu, które pogodzi wszystkie interesy. Tak jak mówiłem - cholernie chciałbym zobaczyć MMO FPS pełną gębą i nawet bym pewnie był w stanie płacić jakiś abonament w stylu WoWa. Chociaż najlepszym nadal jest dla mnie model dystrybucji zawartości z Guild Wars 2.

I co to problemów z tytułami GaaS - jasne, każda taka gra ma swoje. Ale umówmy się - jest Warframe, który działa właściwie nawet dłużej, ma zawartości na tysiące godzin, wszystko jest dostępne i do tego zajmuje kilkadziesiąt GB. Idealnie nie jest, bo onboarding bez tutoriali na YT czy kolegi, który wyjaśni co i jak jest kiepski, ale przynajmniej masz cały content dostępny i możesz doświadczyć wszystkiego. Kumam oczywiście, że D2 to trochę inny rozmach, ale po prostu nie wierzę w to, że jedynym rozwiązaniem było pozbawiać ludzi contentu, za który wyłożyli niemały przecież hajs. To po prostu było najbardziej cost-effective. Ale nie jedyne. Co gorsza, Bungie nie zaoferowało nic w zamian (przynajmniej jak jeszcze ja grałem, może teraz coś jest). No i D2 ma też spory problem z onboardingiem nowych graczy + właściwie ja sam nawet nie wiem co powinienem dzisiaj kupić żeby mieć dostęp do całego contentu. Przynajmniej tego aktualnego. I ja też spędziłem mnóstwo genialnego czasu w ich tytułach. Tylko, że w dużej mierze to zasługa ziomków i ekipy, a nie samej gry. Po prostu na nią trafiło akurat i tam udało mi się poznać super ludzi. Ale w Sea of Thieves też zajebiście się bawiłem. I w Warzone, i w LoLu i w kilkunastu jeszcze innych tytułach. 

Tak, tylko pamiętaj, że Warframe również zostało przez ostatnie lata wieeeele razy przebudowane od podstaw plus po prostu od początku startowało z nieco innym zamysłem. W przypadku Destiny, niestety, mówimy o pewnym zamkniętym zbiorze. Gdyby Destiny od samego początku było grą podobną do Warframe, to prawdopodobnie nadal gralibyśmy w jedynkę (może na nowym silniku graficznym) i byłby rozwiązany zdecydowanie łatwiej problem gromadzenia zawartości, wymiany między serwerami a urządzeniem, na którym gramy. Koniec końców Destiny 2 ma ten sam problem - Shadowkeep miało być ostatnim dodatkiem do Destiny 2 i zamknąć ten etap historii, przejść do Destiny 3 i odciąć pewne elementy grubą kreską. Ale na to (prawdopodobnie) budżetów nie ma i trzeba więc szyć z tego, co jest oraz w ramach tego, co aktualnie gra oferuje. 

Dlatego też jeśli chodzi o oferowanie graczom czegoś w zamian też uważam, że Destiny Content Vault powinno tej zawartości wypuszczać więcej i zdecydowanie częściej - sezonowo (rotacje map Crucible, powrót lootu z ery D1, powrót misji egzotycznych oraz aktywnosci z D2 itp.) czy rocznie (całe mapy, raidy, nowa zawartość dodatków). Natomiast co do tego "od czego zaczać", to właśnie również szkoda, że tak jak wspomniałem w jednym z komentarzy po prostu nikt nie pomyślał o wydzieleniu graczom modułów kampanii tak, aby mogli sobie zainstalować np. Red War czy Forsaken, przejsć ze znajomymi i później dołączyć do aktualnie trwającego sezonu.

Amelio_rate
Gramowicz
20/01/2022 10:13
Muradin_07 napisał:

Oczywiście, że tak, ale to jedyny argument. Tutaj sytuacja jest taka - albo musieliby zrobić sequel (zgodnie z planem), albo przepisać całą grę w taki sposób, aby mogła ona pomieścić wszystko, albo pójść w stronę rotowania zawartości sezonowo/w skali roku. 

Gdyby jeszcze sytuacja była taka, że instalujesz grę w pełni na dysku i nie wymaga ona internetu do rozgrywki, to zapewne dałoby się podzielić wszystko tak, aby gracz mógł powiedzmy zainstalować sobie konkretny dodatek, ograć zawartość i wrócić. Tutaj to wszystko jest po prostu zdrowo porąbane - trochę przez wczesniejsze pomysły ActiBlizza, trochę przez to, że Bungie nadal szuka idealnego rozwiązania.

To jest niestety największy problem tytułów GAAS, bo żadne rozwiązanie nie jest idealne. Mam taką małą nadzieję, że ten nowy etap uniwersum po dodatku Lightfall wprowadzi coś zdecydowanie bardziej rozsądnego w swych założeniach. Niech to będzie albo FPS MMO z prawdziwego zdarzenia lub coś przypominającego Guild Wars 2 - możesz ograć poprzednią zawartość bez straty.

Tsalimon napisał:

Argument , że pojemność gry jest jedynym powodem aby usuwać zawartość jest po prostu głupia. Miałoby to sens gdyby gra miała tryb abonamentowy wtedy twórca może sobie dowolnie usuwać/dodawać zawartość bo my jako gracze płacilibyśmy po 40PLN/m-c i tyle. Natomiast tutaj ZAPŁACILIŚMY za fizyczną zawartość. Jest dużo gier na rynku gdzie wydawcy nie usuwają pierwotnych lokacji czy dodatków bo gra przybiera na wadze.

Aż konto musiałem założyć :D Zgadzam się z tym, że to jest jedyny argument. I rozumiem, że decyzje jakie zapadły, gdy pracowali pod parasolem A/B do tej pory odbijają się czkawką. Natomiast z punktu widzenia gracza (mid-core powiedziałbym), który od D1 płacił za każdy dodatek (nawet CoO, za którego hajsu do tej pory żałuję), to jest trochę kpina. Oczywiście o przepisaniu gry w ogóle nie ma mowy na tym etapie, ale też umówmy się - to nie jest tak, że Acti nad nimi stało z bronią przy potylicy i kazali im robić rzeczy w jeden określony sposób. Były do spełnienia warunki umowy, wszystko miało inaczej wyglądać, nie dogadali się - zdarza się. A to, że Bungie po tylu latach szuka idealnego rozwiązania to jest ta sama śpiewka co większy dodatek. Zapowiada się świetnie, a wychodzi jak zwykle. Pytanie też jak długo można być dobrze zapowiadającym się? 

I co to problemów z tytułami GaaS - jasne, każda taka gra ma swoje. Ale umówmy się - jest Warframe, który działa właściwie nawet dłużej, ma zawartości na tysiące godzin, wszystko jest dostępne i do tego zajmuje kilkadziesiąt GB. Idealnie nie jest, bo onboarding bez tutoriali na YT czy kolegi, który wyjaśni co i jak jest kiepski, ale przynajmniej masz cały content dostępny i możesz doświadczyć wszystkiego. Kumam oczywiście, że D2 to trochę inny rozmach, ale po prostu nie wierzę w to, że jedynym rozwiązaniem było pozbawiać ludzi contentu, za który wyłożyli niemały przecież hajs. To po prostu było najbardziej cost-effective. Ale nie jedyne. Co gorsza, Bungie nie zaoferowało nic w zamian (przynajmniej jak jeszcze ja grałem, może teraz coś jest). No i D2 ma też spory problem z onboardingiem nowych graczy + właściwie ja sam nawet nie wiem co powinienem dzisiaj kupić żeby mieć dostęp do całego contentu. Przynajmniej tego aktualnego. I ja też spędziłem mnóstwo genialnego czasu w ich tytułach. Tylko, że w dużej mierze to zasługa ziomków i ekipy, a nie samej gry. Po prostu na nią trafiło akurat i tam udało mi się poznać super ludzi. Ale w Sea of Thieves też zajebiście się bawiłem. I w Warzone, i w LoLu i w kilkunastu jeszcze innych tytułach. 

Tsalimon napisał:

Argument , że pojemność gry jest jedynym powodem aby usuwać zawartość jest po prostu głupia. Miałoby to sens gdyby gra miała tryb abonamentowy wtedy twórca może sobie dowolnie usuwać/dodawać zawartość bo my jako gracze płacilibyśmy po 40PLN/m-c i tyle. Natomiast tutaj ZAPŁACILIŚMY za fizyczną zawartość. Jest dużo gier na rynku gdzie wydawcy nie usuwają pierwotnych lokacji czy dodatków bo gra przybiera na wadze.

Oczywiście, że tak, ale to jedyny argument. Tutaj sytuacja jest taka - albo musieliby zrobić sequel (zgodnie z planem), albo przepisać całą grę w taki sposób, aby mogła ona pomieścić wszystko, albo pójść w stronę rotowania zawartości sezonowo/w skali roku. 

Gdyby jeszcze sytuacja była taka, że instalujesz grę w pełni na dysku i nie wymaga ona internetu do rozgrywki, to zapewne dałoby się podzielić wszystko tak, aby gracz mógł powiedzmy zainstalować sobie konkretny dodatek, ograć zawartość i wrócić. Tutaj to wszystko jest po prostu zdrowo porąbane - trochę przez wczesniejsze pomysły ActiBlizza, trochę przez to, że Bungie nadal szuka idealnego rozwiązania.

To jest niestety największy problem tytułów GAAS, bo żadne rozwiązanie nie jest idealne. Mam taką małą nadzieję, że ten nowy etap uniwersum po dodatku Lightfall wprowadzi coś zdecydowanie bardziej rozsądnego w swych założeniach. Niech to będzie albo FPS MMO z prawdziwego zdarzenia lub coś przypominającego Guild Wars 2 - możesz ograć poprzednią zawartość bez straty.




Trwa Wczytywanie