Wzruszająca, rozczulająca i podnosząca na duchu historia pewnego niepełnosprawnego chłopaka, który prowadził w grze drugie życie.
Jest taki nurt w filozofii zwany transhumanizmem. Z grubsza opiera się ona na założeniu, że technologia, odpowiednio zastosowana i pokierowana, może służyć człowiekowi w pokonywaniu jego fizycznych i psychicznych ograniczeń. Transnhumaniści głęboko wierzą, że człowiek może żyć z maszyną w głębokiej symbiozie, że może dzięki nauce i technice czerpać z życia jeszcze więcej, niż zostało mu dane przez matkę naturę. Oczywiście transhumanizm, jakkolwiek dobrze prezentuje się na papierze, budzi też kontrowersje etyczne. Są jednak takie przypadki, w których technologia nie tyle poprawia życie, co wręcz wyciąga je z niebytu. Historia Matsa Steena to potwierdza.
Mats Steen dostał szansę dzięki technologii doskonale znanej na portalu gram.pl - komputerowej grze. Był norweskim graczem, znanym w świecie gry World of Warcraft jako Ibelin. Urodził się w 1991 roku, ale z krzyżem na plecach. Od dzieciństwa cierpiał na dystrofię mięśniową Duchenne’a. Jest to nieuleczalna choroba genetyczna prowadzącą do stopniowego zaniku mięśni. Bohater tej opowieści co prawda trochę zdołał w życiu pochodzić, poczuł nawet smak edukacji wczesnoszkolnej i socjalizacji. Ale im starszy się stawał, tym mięśnie stopniowo odmawiały mu posłuszeństwa. Większość życia spędził na wózku inwalidzkim, a jego codzienność była ograniczona przez różne fizyczne bariery.
Gdy gra staje się azylem
Tak, dobrze przypuszczacie. Mats znalazł obszar, który pozwolił mu rozwinąć skrzydła. Pokochał gry, które jak sam podkreślał, stały się dla niego azylem, bezpieczną przestrzenią, w której mógł bez przeszkód prowadzić drugie życie. World of Warcraft stało się dla niego swoistym oknem na świat, gdzie mógł nawiązywać znajomości, przeżywać przygody i czuć się równym względem innych, a czasem nawet lepszym od nich. Jako Ibelin, Mats był aktywnym i lubianym członkiem społeczności WoW, gdzie zdobył przyjaciół z różnych krajów, z którymi grał i rozmawiał o swoim życiu. To w cyfrowym świecie po raz pierwszy się zakochał. To w nim nawiązał przyjaźnie. To w grze zrozumiał, co daje poczucie wspólnoty.
Historia ta stała się kanwą filmu dokumentalnego Wyjątkowe życie Ibelina autorstwa norweskiego dokumentalisty Benjamina Ree. Film miał swoją premierę na początku tego roku, ale od niedawna jest dostępny w bibliotece Netflix. Film zdobył na tegorocznym Sundacne dwie nagrody, w tym jedną, od publiczności, za najlepszy film dokumentalny. Temat filmu z miejsca wzbudził moje zainteresowanie, zwłaszcza, że lubię czasem pozwolić sobie na wciśnięcie hamulca i oddanie się nieco bardziej refleksyjnemu kinu. Film obejrzałem z zapartym tchem będąc głęboko poruszonym, ale muszę przyznać, że bardzo trudno jest mi go ocenić. Mam wrażenie, że wszystko w nim jest podporządkowane tragicznemu losowi bohatera i naszemu emocjonalnemu zaangażowaniu w tę historię. A umówmy się - nie da się przejść obok niej obojętnie, zwłaszcza, gdy a) ma się dzieci b) pamięta się czasy młodości i tego, że upłynęła one pod znakiem względnej beztroski c) lubi się grać w gry komputerowe.
GramTV przedstawia:
Na szczęście Benjamin Ree wykorzystał temat z niezwykłą starannością, bez fałszywych nut, raczej stroniąc od ckliwych rozwiązań, acz nie będąc od nich całkowicie wolnym. Nie jestem jednak pewien tego, czy w ogóle dało się tę historię opowiedzieć tak, by z automatu nie wyciskała ona łez. Ree oprowadza nas po tej historii w bardzo ciekawy narracyjnie sposób. Nie wykłada wszystkich kart na stół od razu. Najpierw pokazuje, że historia Matsa minęła i się skończyła. Była to perspektywa sucha, odczuwana głównie ze strony rodziców. Dopiero po kilkunastu minutach seansu dowiadujemy się, że ten uwięziony na wózku człowiek, przez długie lata prowadził drugie życie, o którym najbliżsi nie wiedzieli. Wówczas kontekst życia Matsa Steena się poszerza i uwidacznia wiele kolorów - jak żywo wyjętych z barwnej animacji gry komputerowej. Wplecenie w film elementów z gry (ukazujących alter ego bohatera) pomiędzy archiwalne zdjęcia – w czym pomógł bardzo sprawny montaż – sprawiły, że ta stosunkowo prosta i liniowa historia, została oddana w sposób nietuzinkowy, angażujący (acz, rzecz jasna znajdą się malkontenci słusznie zauważający, że w World of Warcraft nie da się jeść lodów i kraść komuś czapki. Uznaje to jednak za element pewnej konwencji).
Gdy gra daje drugie życie
Bohater filmu nigdy nie mówił o swoich problemach zdrowotnych. Ani na blogu, który prowadził, ani w grze. Nie lubił też, gdy się nad nim rozczulano. Ja też tego robić nie będę. Wydaje się, że nie w tym rzecz. Warto podkreślić, że dopiero po jego śmierci w 2014 roku rodzice Matsa odkryli, jak ważną rolę pełnił ich syn w społeczności World of Warcraft. Wielu ludzi zainspirował swoim nastawieniem. To jest clou. Przypadek Matsa Steena jest świadectwem niezłomności. Triumfem ducha w obliczu klęski ciała. Może też przysłużyć się w dyskusji o grach komputerowych - idealnie wpisuje się w zagadnienia przeze mnie podejmowane w felietonie pt. czy gry szkodzą zdrowiu. Otóż nie dość, że nie szkodzą zdrowiu, to jeszcze je ratują.
Jedną z właściwości wspominanego na początku transhumanizmu jest wolność jednostki w podejściu do technologii i z czerpania z możliwości jakie stwarza. Historia Matsa i jego postaci, Ibelina, pokazuje, jak gry komputerowe mogą oferować poczucie wolności i wspólnoty osobom, które w realnym świecie są ograniczone przez różne przeszkody, a także jak mogą pomagać w budowaniu silnych więzi społecznych na poziomie międzynarodowym. Koniec końców, jesteśmy przecież mieszkańcami jednej globalnej wioski, a gry ten fakt uwypuklają. To także film, który daje nam potężnego, motywacyjnego kopa. Tak, paradoksalnie, nie ma on służyć popadaniu w egzystencjalny smutek. Nie tego życzyłby sobie jego bohater. Wręcz przeciwnie, Ibelin, którego życiową misją było pomaganie innym (nawet określał się mianem detektywa), bardzo chciałby, aby jego przypadek zachęcał do doceniania faktu, że gdy jedni z technologii korzystają, bo chcą i mogą, są tacy którzy korzystają, bo muszą.
9,0
Trudno jest oceniać film, gdy jego odbiór opiera się na emocjonalnym zaangażowaniu w historię, która jest rozczulająca. Ale reżyser zdołał poprowadzić ją tak, by była też interesująca.
Plusy
Wzruszająca historia człowieka, który się nie poddał, choć mógł. Drugie życie dały mu gry - przesłanie przydatne w dyskusji o negatywnym wpływie gier
Bardzo ciekawie (oryginalnie?) poprowadzona narracja, ukazująca wpływ śmierci bohatera na życie innych
Film wbrew pozorom nie pozwala pogrążąć się w smutku, tylko zachęca do docenienia możliwości, jakie stwarza życie
Minusy
Niektórych może kłuć w oczy to, że WoW został pokazany jako gra, w której chodzi się na randki i flirtuje. To jednak element konwencji
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!