Senator Tommy Kilby z amerykańskiego stanu Tennessee zaproponował przepis, który całkowicie zakazywałby sprzedaży na jego terenie gier zawierających szczególnie ostre sceny przemocy. Utrzymuje, że wprowadzenie tak ostrego ograniczenia byłoby dobrze przyjęte zarówno przez rodziców jak i przedstawicieli prawa.
Gdyby ustawa taka weszła w życie, to już od 1 czerwca nielegalne byłoby w Tennessee sprzedawanie tytułów, kładących nacisk na przemoc w stosunku do przedstawicieli władzy (czyt. policji) i umożliwiających graczowi działania wykraczające poza typowe chyba dla większości gier pojedynki "na śmierć i życie" (czyli chociażby przejawy szczególnego okrucieństwa, bezczeszczenie zwłok, akty przemocy podejmowane w stosunku do "osób" bezbronnych, etc.). Takie gry musiałyby całkowicie zniknąć ze sklepowych półek.
Kluczowe jest jednak tutaj słowo "gdyby". Teoretycznie jest nawet możliwe, żeby taki przepis został przegłosowany i podpisany, ale i wtedy jego żywot nie byłby prawdopodobnie zbyt długi. W innych stanach uznawano już za niekonstytucyjne (ograniczanie wolności słowa) ustawy dużo mniej radykalne, trudno więc sobie wyobrazić, by propozycja Kilby’ego miała jakąkolwiek rację bytu. Walka ze zdrowym rozsądkiem trwa jednak nadal.
Prowadzona w USA walka z brutalnymi grami trwa. Dotychczas jednak ograniczała się ona jedynie do uniemożliwienia dostępu do nich nieletnim. Teraz zaś stan Tennessee ma szansę (znikomą) ujrzeć ustawę, która całkowicie zabroni ich sprzedaży...