Szybkie wprowadzenie: rok temu, w okolicach Bożego Narodzenia, studio Left Behind Games wypuściło na rynek grę pod tytułem Left Behind: Eternal Forces. Jest to RTS mocno przesiąknięty chrześcijańską ideologią. Podczas zabawy gracz ma za zadanie przeciągać heretyków na "właściwą stronę". Aby nadążyć za średniowieczem, innowierców można nawet zabijać.
Tyle tytułem wstępu. Jako że już za miesiąc ma się ukazać pierwszy dodatek do LB: EF, w internecie pojawiły się głosy krytyki gry (zarzuty to m.in. wykorzystywanie wiary do robienia pieniędzy), głównie na prywatnych blogach szarych obywateli. W odpowiedzi twórcy gry wysłali swoje "chrześcijańskie" oddziały prawników, z żądaniem usunięcia niekorzystnych, dla wizerunku gry, opinii z tych stron.
"Reprezentuję Left Behind Games Inc., twórców i wydawcę serii gier LEFT BEHIND. Wasza organizacja hostuje stronę, na której znajdują się informacje dotyczące tej produkcji. Niestety, w tych słowach znajduje się wiele stwierdzeń kłamliwych i wprowadzających w błąd. Taka dezinformacja może spowodować poważne szkody Left Behind Video Games Inc. i muszą zostać usunięte (...) Jeżeli nie zastosujecie się do naszych żądań, firma będzie zmuszona do podjęcia kroków prawnych, w tym finansowego pokrycia szkód oraz opłat związanych z procesem".
Ludzie pracujący w Left Behind Games chyba faktycznie żyją jeszcze w średniowieczu, bo tylko skończony osioł ośmieliłby się na wysłanie takiego listu. Blogerzy działają jak sprężyna - im bardziej się naciska, tym większy opór stawiają. A rozgniewanie bloggerów to ostatnia rzecz, jaka może pomóc grze.
Na koniec najlepszy fragment pisma: "Left Behind Games Inc.generalnie popiera swobodę wypowiedzi w mediach i rozumie, jak ważna jest obecność różnych opinii. Niemniej nie będziemy tolerowali publikacji nieprawdziwych i mylących informacji dotyczących naszych produktów".