Wiedźmińskie opowiadania
Opowiadania z cyklu wiedźmińskiego, to najlepsze utwory w dorobku Andrzeja Sapkowskiego. Z nich wziął się nie tylko Geralt, ale i sam AS. Powieści, niebywale poczytne, ale już dużo słabsze, są tylko następstwem popularności pisarza i bohatera, którą zagwarantowały właśnie te krótkie utwory, po raz pierwszy publikowane w magazynie Fantastyka.
Opowiadania o wiedźminie (i bez Geralta, ale rozgrywające się w jego świecie) szybko z łam miesięcznika literackiego trafiły pomiędzy okładki książki – zbiorku. Był to wydany w roku 1990 przez agencję Reporter Wiedźmin, w którym, oprócz opowiadania tytułowego, znalazła się jeszcze Droga, z której się nie wraca , Kwestia Ceny, Mniejsze Zło i Ziarno Prawdy. Zbiorek został wydany metodą niemalże chałupniczą, raziły w nim literówki, a kolejność zamieszczonych opowiadań była zupełnie przypadkowa – pierwszy tekst o wiedźminie znalazł się na końcu książki.
Kolejne wydania Sapkowskiego, to już SuperNowa. Opowiadania zostały zebrane w dwóch zbiorkach: Miecz Przeznaczenia i Ostatnie Życzenie. I co ważne, do starych, znanych opowiadań dołączyły też nowe, napisane specjalnie do tego wydania.
Wróćmy jednak do początku, do magazynu Fantastyka , w którym po raz pierwszy pojawił się wiedźmin.
Wiedźmin
Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. – pisząc to zdanie Andrzej Sapkowski nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że właśnie wpadł na dobre. Tak rozpoczęła się przygoda pisarza i czytelników z wiedźminem Geraltem.
Opowiadanie nadesłane na konkurs Fantastyki ukazało się drukiem w 1986 roku, zajmując w nim trzecie miejsce (za sprawność warsztatową i walory czytelnicze). Fakt, walory to były nie byle jakie. Choć przyznajmy, historyjka opowiedziana w Wiedźminie była prosta – księżniczka została zaklęta w strzygę i trzeba ją odczarować. Jednak co z tym Sapkowski zrobił, to już inna sprawa. I pomińmy meandry fabuły, w której okazywało się, że nic nie jest takie proste. Najlepszym elementem utworu był oczywiście tytułowy bohater, profesjonalny zabójca potworów. Jak się później okazało, był to największy polski wkład do światowej fantasy.
Droga bez powrotu
Droga, z której się nie wraca , drugie opowiadania fantasy Sapkowskiego, ukazało się rok z kawałkiem po Wiedźminie. Wszyscy wiedzą, że jest to utwór, w którym Geralt z Rivii nie występuje. Ale nie każdy już wie, że pierwotnie Droga... nie miała nic wspólnego z cyklem wiedźmińskim. W tamtym czasie AS żadnego cyklu jeszcze nie planował! Opowiadanie o druidce Visennie, zabijace Korinie, Kościeju i złym Frenegalu, w zamyśle autora rozgrywało się w innym neverlandzie niż świat wiedźmina. Dopiero z czasem, utwór ten został włączony do cyklu o Geralcie, a Visenna awansowała na matkę białowłosego zabójcy potworów.
Droga..., to kolejny sprawnie napisany i prosty w konstrukcji tekst. Bohaterowie natrafiają na bandytów pod wodzą złego czarownika, który na domiar złego stworzył jeszcze potwora giganta. Rozprawiają się więc kolejno z bandytami, czarownikiem i potworem. I aby niczego nie zabrakło, zakochują się w sobie. Banalne? Może i tak, ale jak to się czyta! Opowiadaniem tym Sapkowski udowodnił, że faktycznie ma i talent i warsztat, a Wiedźmin nie był jednostrzałówką, ani jakimś przypadkiem. Sapkowski przeskoczył wszystkich rodzimych twórców fantasy, łącznie z tymi posiadającymi całkiem spory dorobek literacki.
Ale pamiętajmy, że autorami raczkującej polskiej fantastyki baśniowej byli często ludzie bardzo młodzi, często dwudziestokilkuletni. A na scenę wkroczył twórca dobiegający czterdziestki. Przyszły pisarz miał nad nimi wszystkimi jeszcze jedną przewagę, oprócz wieku i życiowego doświadczenia. Jako pracownik handlu zagranicznego posiadał rzadki w PRL-u przywilej – mógł podróżować za granicę. Dzięki temu zetknął się z literaturą, już wtedy niebywale popularną – z fantasy właśnie, której w kraju próżno było wypatrywać, nawet wśród wydawnictw klubowych. Wraz z powieściami i opowiadaniami uznanych autorów, poznał także inny fenomen „zgniłej” kultury Zachodu: gry fabularne. Owe dziwne, opasłe tomiska stanowiły poniekąd kompendia wiedzy o magii i mieczach. Wypełnione po brzegi usystematyzowanymi informacjami o demonach, potworach, czarach, pogańskich legendach i bożkach były (i są) niezwykle przydatną pomocą dla każdego miłośnika fantasy. Co ciekawe, Sapkowski, zanim otworzyła się przed nim droga pisarska, zabrał się nawet za tłumaczenie dzieł Anglosasów i przez jakiś czas myślał poświęcić się takiej właśnie pracy. Ale po sukcesie Wiedźmina, potwierdzonym popularnością kolejnych utworów wkroczył na drogę, z której nie było już powrotu.
Ziarno prawdy
Kolejny utwór z Geraltem w roli głównej. Mamy tu do czynienia z opowiadaniem krótkim, lecz naprawdę świetnym, ze względu na nastrój i doskonały opis miejsca akcji – zrujnowany dworek wśród lasów. Dom samotnego potwora. To opowiadanie ugruntowuje wizerunek bohatera – pewnego siebie mistrza miecza, człowieka obeznanego z magią, potworami i folklorem. Posiadającego przy tym własny, silny kręgosłup moralny. Już nie możemy mieć wątpliwości - Geralt nie jest tępym osiłkiem goniącym za łupem czy sławą. Nie rzuca się na Nivellena, który wygląda jak potwór, ale nim nie jest. Opowiadanie to, bazujące na Pięknej i bestii (z zamianą ról oczywiście), pokazało dobitnie jaką drogę Sapkowski wybrał - zabawa w przeinaczanie bajek lub też opowiadanie „jak to naprawdę było” stało się jego modus operandi. Poza tym Ziarno..., to pod koniec bardzo poetycki tekst, czym wyróżnia się z pozostałych utworów autora.
Mniejsze Zło
To ukochane przez krytyków opowiadanie, to kolejna historia budowana na bazie westernu. Raz jeszcze rewolwerowiec – wiedźmin jest w drodze i „ma przygodę”. Trafia do miasteczka, w którym siedzą bandyci. Ale, że to fantasy, a nie western, w osadzie przebywa też czarodziej. I on, i urodziwa przywódczyni złoczyńców mają swoje plany względem wiedźmina. Każde, w pewnym momencie, każe mu wybrać mniejsze zło.
Na tym etapie Geralt jest już w pełni ukształtowanym bohaterem. Wiemy, że to nie tylko wojownik i czarodziej, ale także filozof-moralista. Philip Marlowe z mieczem w dłoni. Postać nietuzinkowa, jedyna w swoim rodzaju. Oto wreszcie Bohater, którego możemy umieścić obok wszystkich herosów z kanonicznej fantasy. Jak szumnie by to nie brzmiało, faktycznie wiedźmin okazał się największym polskim wkładem do światowej literatury spod znaku magii i miecza.
Kwestia ceny
Choć już w pierwszej scenie wiedźmin Geralt ma nóż na gardle, to prawdziwe problemy pojawiają się pod koniec opowiadania. Znany już zabójca potworów z Rivii przybył na dwór Calanthe, królowej Cintry. Jednak zamiast zostać wysłanym, by tropić potwory w lasach lub kazamatach, ma wiedźmin zasiąść u boku władczyni podczas uroczystej biesiady. W przebraniu wielmoży, dodajmy. A może to królowa pomyliła profesję Geralta z innym zgoła zawodem?
Wydarzenie, na którym zasadza się tekst, stanie się później kanwą całego cyklu powieści o wiedźminie. Pojawia się bowiem Ciri, choć można odnieść wrażenie, że kiedy utwór ten powstał, o wadze przedstawionych w nim wydarzeń nie wiedział ani Geralt, ani nawet sam Sapkowski.
Kwestia ceny to kapitalne opowiadanie, choćby ze względu na atmosferę i świetne opisy, zarówno uczty, jak i biesiadników. Jest tu i tajemnica, i magia, i miłość, i dramatyczna walka. Sapkowski udowodnił tu, że dobre, trzymające w napięciu opowiadanie może rozgrywać się niemal w całości w jednym pomieszczeniu. Nie trzeba wcale wysyłać bohaterów na drugi koniec świata z jakąś święta misją.
Ostatnie życzenie
Ostatnie życzenie, to taka niby książka skonstruowana na zasadzie powieści szkatułkowej, ale tak naprawdę to zbiór opowiadani. W tym odgrzewane kotlety. W zbiorku znajdują się: Wiedźmin, Ziarno Prawdy, Mniejsze zło, Kwestia ceny, Kraniec świata oraz Ostatnie życzenie. Całość zaś spaja Głos rozsądku – centralny utwór, na który jak na nitkę zostały nanizane kolejne opowieści. Niestety ten motyw monologu – spowiedzi Geralta pomimo urozmaicenia go, jak zwykle ciekawymi postaciami i zabawnymi dialogami, przypomina polski film. Długaśny, nudny i ponury. Sytuację ratują więc pozostałe utwory, zwłaszcza te stare.
Wśród nowych tekstów znajduje się Kraniec świata. Na tym opowiadaniu chyba najlepiej widać proces twórczy Sapkowskiego. Tekst, nie ukrywajmy, powstał po to, aby diabeł mógł powiedzieć dobranoc. Ale ten żart został tu solidnie obudowany fabularnie. Zabawna historyjka zamienia się tu w opowieść brutalną. O czym? O nietolerancji, o czym by innym. I o walce o przetrwanie w zmieniającym się (na gorsze) świecie. Tu jednak przedstawiona jest zasada -„jak Kuba bogom, tak bogowie Kubie” – agresywne i nietolerancyjne są elfy, które przepędzono z ich własnych ziem. Skazane na tułaczkę i głód. Pomimo, że tekst mało odkrywczy, to dzięki postaci „diabła” czyta się go dobrze.
Tytułowe opowiadanie to historia o tym, kiedy Geralt poznał Yen. Zabawne, z kilkoma zaskakującymi momentami. I niestety nic ponadto. Sprawia wrażenie napisanego trochę na siłę. I sugeruje, że bez magii o prawdziwej miłości mowy być nie może.
Ostatnie życzenie, to świetny zbiór opowiadań, lektura obowiązkowa. Jednak wśród opisanych tekstów najlepiej prezentują się zdecydowanie te starsze utwory. Teksty dodane później, choć, jak na polskie realia bardzo dobre, nie dotrzymują im kroku.
Miecz przeznaczenia
W zbiorku wydanym nakładem SuperNowej ukazały się opowiadania: Granica możliwości, Okruch lodu, Wieczny ogień, Trochę poświęcenia, Miecz przeznaczenia i Coś więcej. Dwa z nich (Granicę i Okruch) poznali już wcześniej czytelnicy Fantastyki, gdzie były publikowane. Pozostałe teksty zostały świeżo przyrządzone, właśnie z myślą o tym zbiorku.
Granicę możliwości i tytułowe Okruch lodu łączy postać Yennefer, czarodziejki, ukochanej wiedźmina. W pierwszym, żywym i dosyć zabawnym tekście, po raz pierwszy dowiadujemy się, że owa wybranka serca istnieje. I że niełatwa z niej kobita. Poza tym jest tu jeszcze smok i szewc, i najemne łotry-smokobójcy. Na przykładzie polowania na bestię poruszone zostają kwestie i moralności, i ekologii świata fantasy, i przetrwania, dzięki potomstwu. Na szczęście, myślom tak wzniosłym towarzyszy nieodłączny u Sapkowskiego humor i cięte dialogi.
Inaczej ma się sprawa z przygnębiającym Okruchem lodu, w którym widzimy, że krwiożercze bestie to betka w porównaniu z (nie)zwykłą babą. Geralt bowiem został gruntownie przygotowany jak sobie radzić z tymi pierwszymi, a o kobietach i miłości w wiedźmińskim treningu nie było mowy.
Wieczny ogień, to bodaj najzabawniejsze opowiadanie w dorobku Sapkowskiego. I choć porusza kwestie nietolerancji i ksenofobii (od tego Sapkowski chyba nigdy nie ucieknie), nie ma w tym tekście żadnego nadęcia. Są natomiast niezwykłe postacie. I dużo dobrego, bo dla odmiany, ciepłego humoru.
Trochę poświęcenia, to jakby reakcja na poprzedni utwór. Jeśli tam było wesoło, to tu będzie smutno i melancholijnie. Wiedźmin zostaje wezwany przez księcia, który zakochał się był w syrence. Ale, że syreniej mowy nie zna, potrzebny mu specjalista, który potrafi się magicznymi istotami dogadać. Jest to jednak tylko jeden z wątków. W innym pojawia się piękna trubadurka oraz potwory z głębin. I nie lekceważąc historii miłosnych, chyba ten ostatni motyw – podróż do podmorskiego Ys wypada tu najlepiej.
Miecz przeznaczenia i Coś więcej, to jakby dwa akty jednego dramatu. Miecz... to kolejne nagrodzone (i słusznie) opowiadanie Sapkowskiego. Mądre, świetnie napisane i naprawdę wzruszające. Z nutką tajemniczość. Ma to coś, co sprawia, że jest to tekst naprawdę magiczny. Powracamy tu do kwestii Przeznaczenia, które już na zawsze połączyło wiedźmina i Ciri, Dziecko-Niespodziankę. A oprócz tego jest prastary Brokilon, ojczyzna driad. Ich walka o las, to zmaganie dzikiej, nieokiełznanej i wrogiej człowiekowi przyrody z tym właśnie nowym władcą całego świata.
Coś więcej pomimo, że to kolejny łącznik, jest opowiadaniem dobrym, przejmującym. Potwierdza się tu , że rudowłosa Visenna jest matką Geralta. Potwierdza się także, że nie można zerwać nici Przeznaczenia, które połączyło Geralta z księżniczką Cintry. Coś więcej, to taki jakby prolog do cyklu powieściowego. Tekst obowiązkowy dla miłośników wiedźmina, którzy mają zamiar sięgnąć po kolejne książki o Geralcie.
Naprawdę ostatnie życzenie
Opowiadania o wiedźminie Geralcie to utwory, dzięki którym czytelnicy otrzymali niepowtarzalnego bohatera, a Sapkowski zyskał sławę. To najlepsze teksty tego pisarza.
Zwięzłe, treściwe, zabawne, często przewrotne. Sapkowski udowodnił nimi, że nie tylko ma talent, ale i pomysły, i warsztat, i własny, jasno określony styl. Że wie o czym pisze, a dzięki rozbudowanemu słownictwu robi to niepowtarzalnie. Choć lubi postmodernizm i każe swoim bohaterom mówić językiem współczesnym pokazuje, że nie boi się stylizacji i archaizmów. Sypie terminami zaczerpniętymi z zapomnianych rzemiosł jakiś bednarzy, kotlarzy, bartników, farbiarzy. Szafuje nazwami obecnymi i dawnymi ze świata roślin i zwierząt. Wykorzystuje swoje doświadczenie handlowca, w kreacji postaci kupców, bankierów, przekupniów i możnowładców. Zachwyca dialogiem i niepowtarzalnym humorem. Z drugiej strony, krótka forma wymusza na pisarzu samokontrolę. W powieściach uwodnił AS, że potrafi sypnąć 10 gagów na stronę, 100 na rozdział. W opowiadaniach musi wybrać ten najlepszy i wyciąć wszystkie zbędne elementy. Panuje tu też nad konstrukcją utworów, nic mu się nie wymyka, nic się nie rozłazi. Tempo jest równe, w przeciwieństwie do powieści, które wielu podejrzewało, że były pisane ad hoc, bez żadnego planu.
A życzenie? Jest proste. Życzymy sobie, aby AS wrócił do świata wiedźmina i to w formie, w której jest najlepszy – w opowiadaniach właśnie. Chyba starczy już tych opasłych, wielotomowych sag. Krążą wśród ludzi plotki, że taki „comeback” jest możliwy. Zobaczymy. W końcu, czasami życzenia się spełniają. A w plotkach często tkwi ziarno prawdy.