Pytacie o to z kim wiedźmin się spotykał? Wszystko powiem, tylko pytajcie! Na podgrodziu to najpierw tę Shani spotkał. Medyczka jakaś, z Oxenfurtu. Rude, krótkie włosy, chuda taka, typ „chłopczycy”. A czy ja wiem co ona tam robiła? Dziewka jak dziewka. Na podgrodziu to gadał z ludziskami różnymi. Wielebnym, kapłanem Wiecznego Ognia się znaczy, ze strażnikiem Mikulem, z tym bogatym gospodarzem, Odem i z Harenem Broggiem, handlarzem i przemytnikiem, co ludzie o nim gadają, że havecarem jest i broń kommandom Scoia’tael sprzedaje.
Ten krasnolud z którym wiedźmin się kuma? Zoltan Chivay? To jego dawny kompan. Znają się sprzed kilku lat... Nie wiem jak się spiknęli... Chyba mu jakoś pomógł, czy coś… Zoltan podobno walczył pod Brenną z Czarnymi, Nilfgaardczykami się znaczy... Nie, Zoltan otwarcie z Wiewiórkami nie trzyma, nie wspiera ich. On trzeźwo myśli i wie, że strzelaniem zza drzew nieludy sytuacji swojej nie poprawią a nynie ją pogorszą tylko. Geralt często z nim gadał jak siedzieli razem czy to w karczmie na podgrodziu czy w Wyzimie Klasztornej. Wspominają chyba stare dzieje, pijali razem dużo i w kości rżnęli, ale zawsze we dwóch i zawsze z boku, nie lza było posłuchać o czym przy tym pogwarzali. Inny z jego druhów też się po Wyzimie kreci. Jaskier, ten artysta… Tak, ten obibok, cynik, świntuch, kurwiarz i kłamca, jako rzeczecie, tenże sam. Spotkali się, chyba w Klasztornej... Chlali i stare czasy wspominali, później w Kupieckiej też ich razem widziałem. Nie, w politykę Jaskier zaangażowany nie jest, jemu muzyka, poezja i dziewki we łbie, jak zwykle zresztą. Triss Merigold? Czarodziejka? Ona znaczną osobą jest, w radzie króla Foltesta zasiada i w sprawach magicznych mu doradza. Zadziera strasznie nosa, w kiecki drogie się ubiera i jak to czarodziejki cyckami macha przed oczami wszystkich a i tyłkiem kręci. Kasztanowłosa, młoda, ale one wszystkie takie. Wyglądają na dwadzieścia, może dwadzieścia kilka wiosen a jak powiadają, niektóre pamiętają, jak bór szumiał tam, gdzie dziś stoi Novigrad. Mieszka w Wyzimie Kupieckiej, dom ma tam swój. Ją też wiedźmin zna z dawnych czasów. Ona chyba do niego miętę czuje i on do niej też. Czy ją chędoży? Nie wiem panie, ja zwykły szpieg jestem a nie jakiś as wywiadu, nie wiem co ludzie robią w domach po zamknięciu drzwi... O nim to mówią, że żadnej babie nie przepuści. Pewnikiem więc chędoży, jeśli tylko ma okazję bo gładka jest. Ja tam bym nie odmówił. Wiem, że jej pomaga i że ufa jej - to wszystko. Ona się z innymi z rady królewskiej kuma i z wysoko postawionymi osobami w Wyzimie i na samym dworze. Jest tego wiele, bo każdy tam swoją grę prowadzi. Dogadują się jedni przeciwko drugim, interesy własne prowadzą, ja tam nie bywam gdzie możni i bogaci się kręcą. Grododzierżca Velerad ponoć rozpił się ostatnio i nie radzi sobie z zarządzaniem miastem. Księżniczka Adda? No o tej to ludzie dużo gadają. Ten Geralt odczarował ją dobrych parę lat temu. Z rudego potworzyszcza, które na ludzi polowało wokół starego dworu w Wyzimie, wyrosła teraz ładna pannica. Tylko król nasz, miłościwie nam panujący Foltest tak się ucieszył z odzyskania córeczki, że ją rozpuścił jak dziadowski bicz. Rozkapryszona dziewucha jednym słowem. Własne gierki prowadzi i ze zdaniem ojca mało się liczy. Ja tam tajemnic żadnych nie zdradzam, wszyscy ludzie na ulicach to mówią, kupce proste i szlachta. Gadają także, że jak chłopa jakiegoś zobaczy, to tak nogami przebiera, ze gdyby wiązkę słomy pod stopy jej włożyć to ta w try miga ogniem by się zajęła. Należałoby myśleć o wydaniu smarkuli za jakiegoś księcia wreszcie, ale jej to ani w głowie. Otacza się takimi ludźmi jak ten jej totumfacki, de Wett, Nilfgaardczyk pieprzony… rycerz Zakonu Płonącej Róży, a ślini się na widok księżniczki jak nie przymierzając wyżeł na widok wyżlicy... Co do Rycerzy Zakonu to teraz ich siła w mieście. Zygfryd z Denesle, syn starego Eycka z Denesle, dowodzi placówką Zakonu w Wyzimie Klasztornej. Młody taki, wysoki, tykowaty blondyn, z fryzurą „pod hełm” strzyżoną. Idealista, jak jego ojciec, choć nie tak jak on tego, no... pomylony. Zakon teraz obrońcami ludzkości się mianował, nie tylko z Wiewiórkami ale i z potworami walczy. Panie! Przecież ja na temat cały czas! Ten Zygfryd się też z Geraltem spotykał! Jak mówiłem, zakon wyznacza nagrody za potwory a więc i wiedźmin jak zlecenie wykonał to z nim gadał i zapłatę odbierał. Ten Zygfryd to masę rzeczy mu proponował, wiem że o pomoc przeciw Wiewiórkom prosił bo ci to ostatnio strasznie się rozzuchwalili. W mieście maja swoich stronników, duża część dzielnicy Mały Mahakham z nimi nieoficjalnie współpracuje i to ci znaczniejsi, jak na przykład bankier krasnoludzki, Golan Vivaldi, kuzyn Vimme Vivaldiego, starego znajomka Geralta, jeszcze z Novigradu. Wiewiórki? O tych wiemy całkiem sporo. Ponoć dowodzi nimi niejaki Yaevinn, elf oczywista. Okrutnik to straszny, Ludziom wszystkim wojnę wypowiedział i każdego, bez litości, człeka morduje. Jego kommanda, z elfów i krasnoludów złożone, wokół całej Wyzimy się kręcą, chłopów i żołnierzy jednako zabijają. Ponoć Yaevinn od druidów na bagnach pomoc dostaje, ma tam też swoją bazę wypadową w której bojowników szkoli. Z każdym dniem Scoia’tael w siłę rosną, ani chybi otwarta rebelia się kroi… Zanim Vivaldi kłopotów z bankiem nie zaczął mieć, to podobno sumy stamtąd płynęły za które kupowano broń w którą się ci terroryści zbroili. Pono ten Yaevinn też Geralta do współpracy skłaniał, argumentując, że wiedźmin to tez nieludź i że po ich stronie stawać powinien, bo u ludzi poważania nie ma. Geralt z wieloma się jeszcze spotykał i gadał. Z Vincentem Meissem, kapitanem straży miejskiej, bo od niego zlecenia brał, na te potwory, co to miasto za nie płaci. Z kupcem Leuvaardenem, kolejnym Nilfgardczykiem chędożonym. Ten to złotem chyba sra i to jakby rozwolnienie miał. Płaci sam za jakieś zadania i nagrody z własnej kieszeni funduje. Wystawne przyjęcia wyprawia w Nowym Narakorcie na których podobno część dworu się pojawia. Niby wszyscy nim gardzą, bo to Nilfgardczyk, ale tyłek mu wszyscy liżą, bo interesy z nim się każdemu opłacają, pewnikiem i dla tego Geralt z nim się kumał. Alchemik był jeszcze taki, Kalkstein się zowie. Swój warsztat na Małym Mahakamie ma, pracownię tam swoją urządził. Dziwak straszny pono, część mówi, że szarlatan i hochsztapler. Krew jakichś umarlaków Geralt mu dostarczał do badań, chyba też z jego polecenia na bagna jeździł. U niego kupował i sprzedawał ingrediencje do eliksirów i mikstur. Do pasera Talara też zaglądał, pewnie jak miał coś do sprzedania wartościowego, albo i nie, bo Talar wszystko kupuje i sprzedaje całkiem ciekawe rzeczy. U detektywa Raymonda Maarloeve pomocy w sprawie jakiejś szukał jak tylko do Wyzimy trafił, ale klnę się na wszystko, że nie wiem w jakiej! Ten Raymond to zlecenia przyjmuje wszelakie, przestępców tropi i dowodów na zdradę małżeńską dostarcza odpłatnie. Panie, osób które wiedźmin spotkał lub mógł się spotykać wyliczyć nie sposób. U rzemieślników kilku, kowali głównie, sprzęt jakowyś zamawiał, miecz kuł chyba. Z karczmarzami po lokalach gadał, pokoje wynajmował. Z usług dziewek wszetecznych też korzystał, w zamtuzie „Chętne Uda” i w „Domu Pani Nocy” gościł. Z szulerami w kości grywał, na pieniądze, mówią, ze znaczne. Podobno z samym Baraniną, szefem wyzimskiego półświatka, interesy jakieś robił, chociaż inni gadają, że scysję z nim miał, ludzi mu pociął i na życie jego nastawał. Konkrety? Jakie konkrety? Ja konkretów nie znam, przysięgam! Sami musielibyście popytać i poszukać, mówiłem przecież, ze niewiele wiem! Luda takie mrowie, że zliczyć nie sposób. Każdy ma jakieś sprawy i interesa a on się cięgiem rozpytywał o Salamandrę i pomagał wielu osobom w zamian za pieniądze albo informacje o was… Błagam, nie wiem nic więcej...! Oszczędźcie mnie panie a słówka nikomu nie pisnę, klnę się na grób mej nieboszczki matki!!! Pomiłujcie, wżdy nie musicie mnie zabijać!! Potrzeby takiej nie ma, ja wszystko... Nie! Nieeee!!