W rywalizacji między rozpoznawalnością a jakością punkt zdobywa ta pierwsza. Analityk EEDAR, Jesse Divnich, przeprowadził analizę sprzedaży i ocen tytułów, które debiutowały w październiku, a następnie zestawił odpowiednie wartości z analogicznymi danymi, dotyczącymi poprzednich części badanych serii. Nietrudno wyciągnąć z tych obserwacji stosowne wnioski.
- Nawet mimo tego, że Fallout: New Vegas, Fable III, Medal of Honor i Star Wars: The Forced Unleashed II (najlepiej sprzedające się tytuły w październiku) otrzymały oceny niższe od swoich poprzedników, rozpoznawalność tych marek wystarczyła, by załatać luki w jakości - mówi, cytowany przez portal IndustryGamers Divnich, który wystąpienie na ten temat wygłosił podczas imprezy Digital Interactive Gaming 2010.
- Prawda jest taka, że w momencie gdy obietnice wysokiej jakości przylgną do danej marki, jej kapitał własny odgrywa kluczową rolę w przekonywaniu konsumentów do zakupu. Tak długo, jak obniżanie jakości nie jest zdecydowane i wyraźne, nie powinno to negatywnie wpływać na sprzedaż. Klienci mają dużą zdolność do wybaczania wpadek - uzasadnia analityk.
Tym niemniej, sam Divnich przyznaje, że spychanie utrzymywania jakości na wysokim poziomie na dalszy plan to bardzo śliski grunt. Zwłaszcza, gdy wydawca pragnie, by dana seria była długofalowym projektem. - Zaznaczmy, że obniżanie jakości rzadko wpływa na znaczący wzrost popularności serii. Powoduje raczej, że zainteresowanie nową częścią jest zbliżone do tego, jakie można było odnotować w przypadku poprzedniej odsłony. Dla niektórych wydawców taka sytuacja jest w pełni akceptowalna - tłumaczy Divnich.
Takie firmy mogą nawet jego zdaniem celowo obniżać koszty produkcji. - Jeżeli obietnice względem konsumentów i kapitał własny marki mają odpowiednio wypracowaną pozycję, dystrybutor często zatrudnia inne studio do wykonania następnej odsłony - punktuje analityk EEDAR. - Ewentualny wzrost w osiąganych zyskach może być przeznaczany na produkcję kolejnej części, z którą konsumenci będą wiązali takie same nadzieje, jak z poprzednią. Pociągnie to za sobą wzrost całej serii - dodaje.
Należy jednak pamiętać również o drugiej stronie przedsięwzięcia, czyli tych, którzy finansują poszczególne projekty. Nie wszystkie gry przynoszą bowiem takie dochody, jak Call of Duty: Black Ops czy Halo: Reach. - Konsumenci mają skłonność do zapominania tego, jak dużo nakładów, ryzyka i trudu trzeba, by wypracować średnią ocen na poziomie co najmniej 90 punktów. Tylko 1 proc. tytułów może pochwalić się takim osiągnięciem - podkreśla Divnich.
- Często zdarza się więc, że producenci są skłonni poświęcić znaczące zyski na rzecz głębszego zasadzenia i ustabilizowania wielkich obietnic względem konsumenta oraz kapitału własnego marki. Producenci mogą w przyszłości skupić się na odzyskiwaniu tych kosztów w celu podtrzymywania silnego kapitału własnego - konkluduje.