Frank Gibeau, stojący na czele EA Games, powiedział, że kocha Fox News i wszelkie kontrowersje, jakie powstają wokół gier. Nie jest w tym osamotniony, podobne zdanie ma dyrektor odpowiedzialny za markę Call of Duty.
Frank Gibeau, stojący na czele EA Games, powiedział, że kocha Fox News i wszelkie kontrowersje, jakie powstają wokół gier. Nie jest w tym osamotniony, podobne zdanie ma dyrektor odpowiedzialny za markę Call of Duty.
Nie ważne co mówią, byle mówili - to powiedzenie sprawdza się doskonale i to nie tylko w branży gier. Wystarczy sobie przypomnieć choćby genezę sukcesu "Kodu Leonarda Da Vinci", który sam z siebie to tylko przyzwoita powieść. Jednak wystarczyło, że Watykan i Kościół zrobiły wokół książki szum i nagle mamy bestseller. Podobnie jest w przypadku gier - im więcej, niekoniecznie pozytywnego, szumu wokół tytułu tym lepiej. A Fox News w ostatnich latach mocno się sprawie przysłużyło, więc nie dziwne, że szef EA Games kocha stację. Gibeau uważa, że kontrowersje są dobre, zwłaszcza kiedy budowana jest nowa marka. I nie ma znaczenia czy mówimy o Talibach w Medal of Honor, homoseksualnych związkach z kosmitkami w Mass Effect czy w miarę świeżej sprawie z Bulletstorm. Oczywiście nie mówi, żeby przesadzać i opierać wszystko na kontrowersji, ale jeżeli trzeba wybierać pomiędzy kreatywnością a poprawnością polityczną zdecydowanie lepiej brać to pierwsze. Jednocześnie Gibeau nie jest zadowolony z nagonki, jaka media często urządzają na gry komputerowe i stara się bronić branży.
Gibeau nie jest w swoich przekonaniach osamotniony. Ma wsparcie ze strony Keitha Arema, dyrektora odpowiedzialnego za markę Call of Duty. Keith odniósł sie do słynnej sprawy z poziomem No Russians w Modern Warfare 2. Infinity Ward doskonale zdawali sobie sprawę z kontrowersji, jakie pojawia się przy okazji gry z powodu tego jednego etapu, jednak zdecydowali się kontynuować. Po prostu pasowało im to do opowiadanej historii. Arem przyznaje jednak, że sam etap był bardzo brutalny i dla wielu mógł być przekroczeniem granicy. Jak przyznał, kiedy grał pierwszy raz sam nie potrafił otworzyć ognia do cywili, a wielu aktorów podkładających głosy pod postaci z tego etapu miało łzy w oczach.
A Wy co myślicie? Czy faktycznie dobrze, że twórcy gier nie boją się kontrowersyjnych tematów i umieszczają pewne sceny w swoich produkcjach czy lepiej by było, gdyby unikali tego i nie dawali mediom dodatkowej pożywki oraz argumentów przeciwko grom?