
Powracamy do naszego cyklu miniaturek poświęconych poddanym wirtualnej aborcji grom. Tym razem sprawa o tyle smutna, że mogliśmy mieć do czynienia z tytułem, który miał szanse być najlepszą grą, opartą na pewnej znanej licencji filmowej. Przed Wami dogorywające szczątki Pirates of the Caribbean: Armada of the Damned.