Przedstawiciel Ubisoftu na łamach PC Gamera wyjaśnił, dlaczego firma z takim uporem stosuje nieprzyjazne zabezpieczenia, które wymagają nieustannego połączenia z siecią podczas gry.
Przedstawiciel Ubisoftu na łamach PC Gamera wyjaśnił, dlaczego firma z takim uporem stosuje nieprzyjazne zabezpieczenia, które wymagają nieustannego połączenia z siecią podczas gry.
Choć miłośnicy wirtualnej rozrywki realizujący swoje hobby na blaszakach wielokrotnie i na różne sposoby apelowali do francuskiego giganta wydawniczego o wycofanie się z używania niemile widzianego przez nich DRM-u, na niewiele to się zdało. Ba, w ślady Ubisoftu poszedł ostatnio inny wydawca, Capcom.
Firma z Dalekiego Wschodu wpadła na pomysł, by w pecetowym Super Street Fighter IV niepodłączonym do globalnej sieci graczom drastycznie ograniczyć pole wyboru postaci, którymi można walczyć w trybie dla pojedynczego użytkownika. W wyniku fali krytyki Capcom wycofał się jednak z tego pomysłu. Ubisoft na narzekania pozostaje niewzruszony i już zapowiedział, że osławiony DRM pojawi się w Driver: San Francisco (wbrew wcześniejszym doniesieniom nie będzie go natomiast w From Dust).
Dlaczego francuski wydawca jest tak nieprzejednany? - Zauważyliśmy wyraźny spadek w piraceniu naszych tytułów, wymagających stałego połączenia z internetem. Z tego punktu widzenia ów wymóg jest sukcesem - stwierdził przedstawiciel firmy w rozmowie z dziennikarzami PC Gamera. Czyżby zatem interes dystrybutora i interes uczciwych graczy był w tym przypadku nie do pogodzenia?