Możecie machać rękoma, a wrogowie będą umierać. Szykuje się szampańska zabawa dla całej rodziny.
Możecie machać rękoma, a wrogowie będą umierać. Szykuje się szampańska zabawa dla całej rodziny.
W kwestii samych obrazków, wydaje się, że ich celem wyjątkowo nie jest ukazanie najnowszych osiągnięć w dziedzinie generowania grafiki w czasie rzeczywistym, czy też odkrycie przed graczami złożonych arkanów rozgrywki. Całość została zebrana jak gdyby wyłącznie w celu udowodnienia, że na Kinekcie krew jednak może się polać, wbrew obrazowi propagowanemu przez grzeczną kampanię marketingową. Czy to dobrze?
Cóż, patrząc na to, ile czasu minęło od premiery Kinecta (w listopadzie stuknie już okrągły rok), nie do końca. Wydawca całe mnóstwo razy uspokajał graczy lubujących w tytułach o mniej rodzinnym charakterze, zapewniając, że na Kinekcie pojawi się jeszcze cała kupa tytułów przeznaczonych właśnie dla nich. Rise of Nightmares wygląda na coś, co może sprawiać sporo zabawy (Zombie i piła mechaniczna? To chyba oczywiste!), ale jeśli hektolitry czerwonej posoki na ekranie mają oznaczać prezent, który rzucony z łaską w naszą stronę ma zaspokoić nasze apetyty na coś więcej niż granie z mamą w Kinect Adventures, to osobiście podziękuję.
To zupełnie tak, jakby ktoś skorzystał ze stereotypu typowego gracza psychopaty i próbował zaspokoić wszelkie potrzeby, o których słyszał w programach typu "Rozmowy w Toku' - mnóstwo nieumarlaków, krew i groteskowy świat, tworząc przy tym coś na wzór tytułów z lat osiemdziesiątych. Naprawdę, Microsoft?
Istnieje oczywiście możliwość, że Rise of Nightmares to zwyczajna odskocznia od typowo Kinectowych gier dla każdego, stanowiąca jedynie zapowiedź spełnienia obietnicy złożonej przez wydawcę. W takim wypadku, śmiało możecie zapoznać się z poniższą galerią, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. To tylko pikselowata krew. Dużo pikselowatej krwi.