Gra tygodnia - Street Fighter x Tekken

Patryk Purczyński
2012/03/11 18:45
8
0

Tematem artykułu będzie nie tyle sama gra, co problem jaki wywołała. Owym problemem są płatne rozszerzenia DLC, które w ciągu ostatnich siedmiu dni rozpaliły naszych Czytelników do czerwoności.

Gra tygodnia - Street Fighter x Tekken

Wraz z premierą Street Fighter x Tekken okazało się, że na płycie z grą znajdują się już pliki z postaciami, które mają zostać udostępnione dopiero za kilka miesięcy jako DLC (czyli downloadable - słowo klucz, które nijak ma się do zaistniałej sytuacji - content). Praktycznie rzecz biorąc Capcom zablokował część gotowej już zawartości, by móc zarobić na niej dodatkowo w późniejszym terminie, gdy gracze będą poszukiwać urozmaicenia w zaoferowanym na premierę zestawie. Podobny fortel zastosowali zresztą producenci Mass Effect 3, z tą tylko różnicą, że DLC From Ashes jest objętościowo zdecydowanie mniejsze niż rozszerzenie wspomnianej bijatyki i jest w dniu premiery dostępne za darmo dla wszystkich, którzy zdecydowali się kupić Edycję Kolekcjonerską.

W obu przypadkach twórcy oferują wzburzonym graczom zupełnie inne tłumaczenia - jedni zastawiają się kompatybilnością, inni zdradzają arkana procesu produkcji, w którym to DLC powstawało w pocie czoła już po zakończeniu prac nad pierwotnie planowaną zawartością. Swoje trzy grosze do gorących dyskusji o dystrybuowanych drogą cyfrową dodatkach dorzucili też (nie pierwszy już zresztą raz) przedstawiciele CD Projekt RED, którzy twierdzą, że za te najmniejsze rozszerzenia opłat nie powinno się pobierać w ogóle. Co ciekawe, jeszcze przed kilkoma laty taka dyskusja nie miałaby w ogóle prawa bytu. Dziś wydawcy zarabiający krocie na tych niewielkich DLC pukają się w czoło i pytają, jak niektórzy z naszych Czytelników, o powody, dla których nie mieliby kasować graczy za zawartość dodatkową.

Argumenty padały różne, głównie takie, które pokazywały, że firmy oferujące darmowe DLC czerpią z tego wymierne korzyści także dla siebie. Ja jednak posłużę się innym, który w dobie stojącego na piedestale pieniądza i stawianego ponad wszystko dbania o swój interes prawdopodobnie zostanie zrugany, wyśmiany i natychmiast odrzucony przez pragmatyków. Tym argumentem jest szacunek do klienta. Jeżeli jakaś zawartość jest w dniu premiery gry skończona, przetestowana i gotowa do wypuszczenia, to dla mnie pobieranie za nią dodatkowych opłat jest właśnie brakiem tego szacunku. Z drugiej strony, kiedy patrzę na wieść, że 40 proc. z wszystkich klientów jednej z największych amerykańskich sieci kupiło w dniu premiery wspomniane DLC do Mass Effect 3, to zastanawiam się, czy my, gracze, w ogóle od wydawców tego szacunku do siebie wymagamy. Jedną sprawą jest bowiem wojowanie na forach, a inną - tą kluczową - głosowanie portfelem. Jeśli tak będziemy głosować, to obawiam się, że niedługo skończymy w ciemnej d...ziurze.

GramTV przedstawia:

Skoro bowiem sytuacja, w której dana zawartość jest wycinana, czy zrobiona odrębnie, ale gotowa w dniu premiery (pal pies jak to sobie nazwiemy), przez sporą grupę osób postrzegana jest jako coś w pełni akceptowalnego, to jest to sygnał dla firm przewodzących temu przemysłowi, że mogą dalej bawić się przesuwaniem granic i testować naszą wytrzymałość na nowe, coraz bardziej bezczelne pomysły. Wyżej zarysowane okoliczności zmuszają mnie do smutnej dla mnie konkluzji, że może to ze mną jest coś nie tak i po prostu nie potrafię przystosować się do nowoczesnych standardów. Na razie, wspierany chórem niezadowolonych konsumentów i głosami takich choćby producentów, jak CD Projekt RED, obstaję jednak przy swoim z nadzieją, że nie będę musiał za kilka lat cedzić przez zęby pełnego rozgoryczenia "a nie mówiłem...".

Zobacz też: Gra tygodnia #9: Assassin's Creed III

Komentarze
8

I właśnie to jest problem- my, gracze z Polski na to... może nie narzekamy... ale nie podoba nam się to, że ktoś roluje nas zamieszczając "DLC" na płycie z grą, za którą zapłaciliśmy już w sklepie. Ale gracze z USA kupią to, bo im tego brakuje jak wody na pustyni. Oczywiście kogo posłuchają ludzie z branży? No na pewno nie nas...A poza tym, to wystarczy poczekać na coś, co może (a raczej na pewno) wyjdzie. Np. SF x T- Super Hiper Mega Total Arcade X Edition czy jeszcze jak wymyślą. Tam będą wszystkie pewnie postacie z DLC, kilka "nowych" i pewnie następne "ukryte" zawartości na płytce.

Pajonk78
Gramowicz
12/03/2012 07:47

Napisałem to już raz, napiszę i kolejny: posiadam Street Fighter IV Arcade Edition PC i... to ostatnia gra za jaką Capcom ściągnął ze mnie kasę - będzie dalej stosował takie praktyki to ode mnie złotówki nie zobaczy. Bardzo lubię oba uniwersa i na pewno bawiłbym się przy tej pozycji świetnie, ale nikt nie będzie ze mnie wyciągał kasy za świadomie ograniczony produkt. Może kiedyś nabędę wersję GOTY, ale wcześniej mogą podziwiać jedynie mój środkowy palec dowolnej dłoni. ;)

Tenebrael
Gramowicz
12/03/2012 06:20

Ja tu może około tematu, ale co tam. Mianowicie, niestety, ale w grach nie sprawdza się założenie o głosowaniu portfelem. Dlaczego? Bo dany wydawca ma wyłączność na wydawanie danej produkcji na danym obszarze. Gracz więc, oburzony praktykam wydawcy, ma dwie możliwości:1. Kupić grę mimo wszystko - ale wtedy automatycznie wspiera nietolerowane działania (wycinanie zawartości z gry, durne zabezpieczenia, czy inne ograniczenia). Kiepski deal. Ale z drugiej strony może...2. Nie kupić gry wcale. Tyle tylko, że wtedy z kolei pozbawia się możliwości zagrania w daną produkcję, która sama w sobie (jako gra, abstrahując od działań wydawcy) może być wybitnie dobra.Innymi słowy, cokolwiek gracz zrobi - tak czy siak traci. A nie ma dwóch różnych wersji jednej gry, wydawanej przez różnych wydawców w danym kraju. Nie ma więc możliwości zagrania w grę, wybierając jedynie opcję wydawniczą. Głosowanie portfelem może mieć miejsce tylko wtedy, gdy człowiek ma do wyboru dwa towary o zasadniczo tej samej zawartości, różniące się szczegółami. Tutaj oczywiście tak nie jest.Oczywiście, zaraz ktoś może wyjechać z tekstem: "To może kupić inną grę!". Tak, tyle, że jeśli ktoś jest fanem serii X, to raczej porada w stylu "a, co tam, zamiast tego kup sobie grę Y" jest mało obiecująca.A z kolei wracając do DLC. Myślę, że tu też sprawa nie jest taka prosta. Ludzie, którzy kupują DLC, niekoniecznie muszą być z tego faktu zadowoleni, jednak z drugiej strony - chcą zagrać w kompletny produkt. Co oznacza, że ponownie mamy konflikt dwóch różnych dróg wyboru, z których każda jest mało przyjemna (nie kupię DLC - będę grał w okrojoną grę, kupię DLC - wydam kasę na coś, co powinno być od początku w zestawie).Dlatego trzymam kciuki za CDPR i ich Wiedźmina 2 i mam nadzieję, że nie zrobią sobie z gęby cholewy, i rzeczywiście pokażą światu, że można wydawać gry bez płatnych DLC i dalej na tym zarobić. O ile gigantów to nie ruszy, o tyle może uczuli graczy na świecie na nieuczciwe zagrywki wydawców. Zobaczymy.




Trwa Wczytywanie