Premiera dziesięciolecia. Lat dwunastu wypominać już chyba nikt nie musi. Oczekiwań, które narosły przez te lata również. Lata minęły i - ponoć - ten ostatecznie martwy okazał się nazywać Diablo III.
Premiera dziesięciolecia. Lat dwunastu wypominać już chyba nikt nie musi. Oczekiwań, które narosły przez te lata również. Lata minęły i - ponoć - ten ostatecznie martwy okazał się nazywać Diablo III.
I mam problem z Diablo III. Bo chyba zbyt mocno staram się szukać tam rzeczy, które mają mi się spodobać. Ale tak naprawdę, dopóki nie zobaczę PvP, będę sceptykiem. Strasznym. Bo nawet kooperacja mnie nie przekonała do końca. Ze StarCraftem sztuczka wyszła, ale o DIII strasznie się boję. Jest poprawne. Grywalne. Przyjemne. Nic więcej. Nie jara. Za mało Diablo w Diabolo.
I chciałem powstrzymać się od osobistych wycieczek, ale za 37, 75 i 3007, to chyba pobłogosławię ekipę w imieniu CDPR. Bo przy głupich 50 MB i failu z Rozszerzoną, tak globalna wtopa przy pozycji, która od startu była typowana na kultową... Nie lubię kolokwializmów, ale nie da się inaczej - possała.
Smutno mi na razie... Bo pierwszy Diabeł mną wstrząsnął. Drugi był kawałem dobrej, rzemieślniczej roboty. Trzeci jest po prostu grywalny.
O kasie i zarabianiu będę pisał w recenzji. I wybaczcie laga, ale muszę wiele rzeczy sprawdzić. "Premiera dziesięciolecia".