Pierwsza wiadomość dobra, choć to taka łyżka miodu w beczce dziegciu. Druga - o dziwo - także dobra, lecz dość szybko może zmienić się w złą. Ale bierzmy, co dają.
Pierwsza wiadomość dobra, choć to taka łyżka miodu w beczce dziegciu. Druga - o dziwo - także dobra, lecz dość szybko może zmienić się w złą. Ale bierzmy, co dają.
A jeśli samo patrzenie to dla Was za mało, niedługo będzie szansa rozegrać gwiezdne bitwy po swojemu. Niezależna grupka zdolnych twórców wzięła się za barki z projektem Star Wars: Battlecry. Co to takiego? Powstająca po godzinach, nieoficjalna kontynuacja Star Wars: Battlefront II hulająca na Cry Engine 3. W założeniach gra nie różni się drastycznie od tego, do czego przyzwyczaiły nas Battlefronty. Więcej o Star Wars: Battlecry dowiecie się tutaj.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to wersja alfa Star Wars: Battlecry ukaże się pod koniec tego roku. A co może pójść nie tak? To amatorski projekt, więc jest wiele możliwości, ale największym problemem jest wiszące nad twórcami widmo zaangażowania się w sprawę prawników Disneya.
Trzymajmy kciuki, żeby moc była z autorami-amatorami.