Zupełnie nie wiem, czego obawiają się potencjalni wydawcy, ale w związku z fiaskiem kolejnych rozmów crowdfunding jest ostatnią deską ratunku dla tej produkcji.
Zupełnie nie wiem, czego obawiają się potencjalni wydawcy, ale w związku z fiaskiem kolejnych rozmów crowdfunding jest ostatnią deską ratunku dla tej produkcji.
Byłoby szkoda, bo to bardzo ambitna gra, u podstaw której leżą dojrzałe założenia - Czesi chcą postawić przede wszystkim na realizm. W grze nie będzie czarów, smoków ani innych elementów popularnego fantasy. Twórcy czerpią przede wszystkim z historii i chcą zaprojektować produkcję ciekawą i wciągającą, ale bardzo mocno w niej zakorzenioną. Fabuła opowiadać będzie o młodym i poczciwym, lecz biednym kowalu, który stracił wszystko podczas wojny. Podczas, gdy będzie próbował dotrzymać słowa danego umierającemu ojcu, los wkręci go w historię z krwawym konfliktem i porwanym królem w tle. Sposobów zabawy ma być kilka - otwarta walka jako rycerz to tylko jedna z nich. Da się także chować w cieniu, jak i przekonywać ludzi charyzmą, by robili to, czego od nich oczekujemy. Całość uzupełnić mają emocjonujące pojedynki jeden na jednego, jak i wielkie, masowe starcia wzorowane na największych średniowiecznych bitwach. Za produkcją gry stoi utalentowany zespół doświadczony chociażby przy ArmA lub Mafii, z Danielem Vávrą na czele.
Do największych zalet produkcji zalicza się nieliniową fabułę z zadaniami, które można rozwiązać na wiele sposobów; rewolucyjne i realistyczne zarazem walki, piękny świat z miastami wzorowanymi na rzeczywistych, bogaty zarówno w zamki czy fortece, jak lasy, pola oraz małe wioski; możliwość podróżowania konno, dobrze zaprojektowany rozwój bohatera, możliwość tworzenia własnych broni, wchodzenia w przeróżne relacje z członkami danych społeczności oraz dynamiczny, żyjący swoim życiem świat. Słowem - hardkorowe RPG nowej generacji pełną gębą.
Ekipę Warhorse Studios cechuje przywiązanie do szczegółów. Dlatego też nasz bohater będzie mógł być ubrany wielowarstowo, a sama zbroja będzie mogła składać się z 16 elementów. Podoba się? To posłuchajcie tego - gdy jedzenie zbyt długo posiedzi w naszej torbie, to się po prostu zepsuje i nie będzie już z niego żadnego pożytku. A propos jedzenia - nasza postać będzie cieszyła się odpowiednim zdrowiem tylko wtedy, gdy zadbamy, by miała nie tylko pełny żołądek, ale i była wypoczęta. Będzie trzeba więc zatrzymywać się na nocleg. Jak twierdzą sami twórcy - mieszają w Kingdom Come: Deliverance mechanikę i wolność ze Skyrima, z oprawą Mount and Blade, narracją w stylu Wiedźmina czy Red Dead Redemption oraz walką z Dark Souls. Co ważne, twórcy obiecują, że zupełnie tak jak gracze, już sami mają dość questów w stylu posłańca (przynieś/zanieś rzecz lub informacji) i do zadań w Kingdom Come: Deliverance podchodzą z zupełnie innej strony. I przestrzegają, by nie sądzić, że główny bohater to jakiś wybraniec w stylu Neo z Matriksa czy inny taki heroes. Nie, to zwykły człowiek, który by coś osiągnąć, będzie musiał się zdrowo naharować.
Fajnie zapowiadają się także minigierki - koniec z ostrzeniem miecza za pomocą menu w ekwipunku. Musisz go sam wziąć do ręki i naostrzyć na odpowiedniej maszynie. To samo tyczy się przygotowania jedzenia, naprawiania broni, tworzenia mikstur czy otwierania zamków. Niestety, problemy ze znalezieniem wydawcy sprawiły, że Kingdom Come: Deliverance musi zostać podzielone na trzy akty. Łącznie gra ma wystarczać na ponad 70 godzin zabawy, z czego 30 z nich zaoferuje już pierwsza część. Aktualnie zbierane środki potrzebne są do wykonania pierwszej części gry - twórcy potrzebują na ten cel 300,000 funtów. Na ten moment udało im się uzbierać ponad 10 procent tej sumy, lecz zbiórka trwa dopiero dwa dni i potrwa kolejnych 29.
- Dobrze, że od samego początku fabuła w grze została napisana w trzech aktach, więc podział gry na trzy części ma sporo sensu. Każdy rozdział rozgrywa się na nowej mapie, ale np. gdy wykonujesz już zadanie w drugim rozdziale nie ma żadnej przeszkody, byś wrócił do pierwszej lokacji i ukończył pozostawione tam questy. Z drugiej jednak strony nowe zadania dzieją się na nowej mapie. Zdecydowaliśmy, że tak będzie idealnie. Pierwszy rozdział ma wielkość dziewięciu kilometrów kwadratowych i oferuje 30 godzin zabawy, nie będzie to więc mała gra. Mimo wszystko planujemy sprzedawać ją w niższych cenach - nie będzie to pełne 60 dolarów od epizodu, ale powiedzmy 35 lub coś w tej okolicy. Taki mamy plan - tłumaczy Daniel Vávra.
- Jeżeli nie uda nam się zebrać pieniędzy za pomocą Kickstartera, gra się nie ukaże. I nie jest to żaden PR-owy trik. Naprawdę, jeśli nie zdobędziemy pieniędzy na ten projekt, to koniec - dodaje Daniel. Sytaucja jest więc poważna.
Kingdom Come: Deliverance zmierza na PC, Maca, Linuksa, PlayStation 4 i Xboksa One. Na PC gra powinna być dostępna pod koniec przyszłego roku, ale premiera na konsolach z wielu przyczyn może się opóźnić. Osoby, które wesprą twórców kwotą minimum 30 euro otrzymają dostęp do wersji alfa, która ma być udostępniona w ciągu sześciu miesięcy od pozytywnego zakończenia zbiórki. Składać się na nią ma mała lokacja prezentująca podstawowe możliwości, która będzie rozbudowywana. Gdy produkcja osiągnie betę powinna zadebiutować w Steam Early Access. Do bety otrzymują dostęp wszyscy, którzy wesprą twórców kwotą minimum 24 euro. Najniższa kwota, która zapewni dostęp do pełnej wersji pierwszego aktu (ale dopiero, gdy będzie on zupełnie gotowy), to 18 euro.
Poniżej prezentujemy film, w który twórcy opowiadają o swoim projekcie. Więcej informacji znajdziecie na stronie zbiórki lub oficjalnej stronie gry.