Przygody do Hearthstone: Heroes of Warcraft są udostępniane powoli, na spokojnie – po jednym skrzydle na tydzień. Wkurza mnie to niesamowicie.
Przygody do Hearthstone: Heroes of Warcraft są udostępniane powoli, na spokojnie – po jednym skrzydle na tydzień. Wkurza mnie to niesamowicie.
Od parunastu dni na nowo zagrywam się w Hearthstone: Heroes of Warcraft. Po raz kolejny Blizzardowi udało się wypuścić coś nowego akurat w momencie, w którym ich karcianki miałem już trochę dosyć. Doszło do tego, że opuściłem nawet kilka(naście?) daily-questów, przez co kilkaset sztuk złota przeleciało mi przez palce. Na szczęście pojawiła się Czarna Góra, która na nowo wzbudziła moje zainteresowanie.
Zaraz, zaraz, pojawiła się? To gdzie recenzja? Niestety, na nią musicie poczekać jeszcze dłuższą chwilę, Blizzard bowiem wypuszcza swoje nowe dziecko stopniowo. Dodatek, podobnie jak poprzednia Klątwa Naxxramas to pięć skrzydeł, składających się na tzw. „przygodę”. Taki twór ma swoją premierę ma na przestrzeni… pięciu tygodni (kolejne części udostępniane są równo co siedem dni).
Teoretycznie nie powinno mnie to irytować. Przecież do wypuszczania gier w odcinkach przyzwyczaiło nas już Telltale Games, prawda? Jest też Resident Evil: Revelations, Life is Strange , a także parę innych przykładów. Niestety, wbrew pozorom tych dwóch modeli wypuszczania gry nie da się do siebie bezpośrednio porównać, mimo pozornych podobieństw.
Sęk w tym, że wraz z pokonywaniem kolejnych bossów w przygodzie odblokowujemy nowe karty. A pojawienie się nowych kart bardzo szybko wpływa na tzw. „meta-game” Hearthstone’a jako całości. Krótko mówiąc: wszystkie dodatki, wszystkie karty mają swój wkład w szeroko pojęty „balans”.
Jaki jednak ten balans się wyklaruje, wiemy dopiero po tym, jak sytuacja się ustabilizuje. Musimy poczekać, aż genialni układacze decków z fanowskich stron, aż pro-gamerzy, streamerzy i tym podobni pogłówkują wystarczająco długo i udostępnią efekt swojej intelektualnej pracy. Do tego czasu możemy jedynie zgadywać jak karty, których wygląd i moce znamy, nawet dodatku nie posiadając, wpłyną na balans.
Do czego zmierzam? Otóż wypuszczanie kolejnych kart przez pięć tygodni sprawia, że sytuacja jest dla przeciętnego gracza ciężka do ogarnięcia. W pierwszym i drugim tygodniu mogą pojawić się karty, które są istotne, żebyśmy później dostali mało istotne odpady. To przecież niewykluczone. Mało tego, dodatek w ostatecznym rozrachunku może się okazać nie wart inwestycji kilkunastu euro, jakie przychodzi nam za niego zapłacić (istnieje też opcja wydania złota, wtedy kupujemy każde skrzydło oddzielnie – to jednak sroga inwestycja). Jednakże recenzje pojawią się dopiero po pięciu tygodniach. Najwcześniej.
Do tego czasu gracze w Hearthstone wystawieni są na bardzo silne parcie, aby Czarną Górę posiadać w swoim zbiorze. Balans już w tej chwili się chwieje, w grach pojawiają się nowe karty, nowe kombinacje, które sprawiają, że zaczynamy odstawać w rankingach, a satysfakcja maleje. Mowa o sytuacji aktualnej. Ostatecznie może być tak, że posiadanie kolejnych kart nie będzie konieczne. Sytuacja analogiczna wystąpiła w poprzedniej przygodzie – Loatheb, którego odblokowywaliśmy w drugim skrzydle pojawia się do dzisiaj w bardzo długim szeregu talii. Kel’Thuzad z kolei, z piątego skrzydła, pojawia się zdecydowanie rzadziej – osobiście używałem go ledwie parę razy. Tymczasem, ze względu na politykę cenową (im więcej skrzydeł kupujemy jednocześnie, tym korzystniejsza cena za skrzydło), pojawia się pokusa zainwestowania w cały dodatek od razu. Pokusa potęgująca się w kolejnych tygodniach.
Umówmy się – granie w Hearthstone’a już teraz jest trudne, bo potrzebne są kluczowe karty legendarne, a pokus mnóstwo. Coraz wyraźniej widać, że system pyłowania jest zepsuty (chodzi o pozyskiwanie „waluty” do tworzenia wybranych kart). Coraz ciężej jest nadążyć, jeżeli nie jesteśmy wymiataczami na Arenie, albo nie inwestujemy od czasu do czasu gotówki w pakiety eksperckie. Robi się ciężko, a konieczność wydania paru tysięcy sztuk złota nie tak długo po wypuszczeniu Gobliny vs Gnomy wcale nie poprawia sytuacji. Tymczasem okazji do zdobycia wirtualnej waluty mamy naprawdę niewiele.
Co sprawdza się w przygodówkach, niekoniecznie musi być dobre i uczciwe w karciankach free-to-play.