To chyba najważniejsze cechy nowego eventu w World of Tanks, zaserwowanego nam z okazji Halloween.
Tajemniczy ośrodek badawczy, “zmutowane” czołgi i mroczny klimat.
Tajemniczy ośrodek badawczy, “zmutowane” czołgi i mroczny klimat.
To chyba najważniejsze cechy nowego eventu w World of Tanks, zaserwowanego nam z okazji Halloween.
I nie, w tytule nie ma błędu. Choć sam pomysł eventu i mechaniki powstał oczywiście w Wargamingu, to już za jego oprawę wizualną i dźwiękową odpowiadają Masahiro Ito oraz Akira Yamaoka. Jeśli graliście w serię Silent Hill, to na pewno kojarzycie obydwu panów. Pierwszemu zawdzięczamy między innymi kultowego Piramidogłowego, zaś drugi odpowiadał za oprawę muzyczną i dźwiękową w tej kultowej serii. W przypadku wydarzenia Mirny-13 odpowiadają oczywiście za analogiczne elementy rozgrywki. I przyznam, że po tym co widziałem, ma to specyficzny i naprawdę niezły klimat.
Przyjrzyjmy się jednak bliżej samemu trybowi rozgrywki. Mamy tutaj do czynienia z czymś w rodzaju fabuły, gdyż podczas rozgrywki wypadać będą z pokonanych wrogów fragmenty wspomnień (tzw. testimony), które ułożą się z czasem w kompletną opowieść o bardzo nieudanym eksperymencie naukowym prowadzonym w miasteczku. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o jakiekolwiek inne elementy ubarwiające tę opowieść.
Mirny-13, to wyłącznie rozgrywka PvE, w której grupa pięciu graczy (może to być pluton!) mierzy się z kolejnymi falami botów. Do wyboru otrzymamy trzy poziomy trudności, różniące się zarówno liczbą etapów, jak i siłą przeciwników. Im wyższy poziom, tym oczywiście lepsze nagrody, ale też i większa szansa niepowodzenia. Dlatego twórcy zastrzegli, że trzeci jest polecany głównie dobrze zgranym plutonom – randomowe ekipy mogą mieć z nim bardzo duży problem. Rozgrywka wymaga bowiem bardzo ścisłej współpracy – granie “solo” nie ma tu żadnej racji bytu, pozostaje więc życzyć wszystkim szczęścia w losowaniu ogarniętych graczy. Widziałem rozgrywkę na żywo i o ile na najniższym poziomie trudności jeden “indywidualista” nie położy zapewne gry całkowicie, o tyle na tym o oczko wyżej może już być sporym problemem.
Do swej dyspozycji otrzymamy w sumie pięć przerobionych maszyn IX tieru, o różnorodnych charakterystykach: są to mocno przerobione na potrzeby eventu odpowiedniki M103, T-54, AMX 13 90, Centurion 7/1 i T49. Z kolei po drugiej stronie mamy całą masę “zmutowanych” czołgów-botów, wzbogaconą o takie wynalazki, jak kuliste, mobilne i samobójcze miny. Po mapie poruszać się też będzie super-boss zwany Nieśmiertelnym. Jednak w przeciwieństwie do eventu z Wafflem, tutaj nie ma w ogóle sensu do niego strzelać. Kłania się choćby Mr X z drugiego Residenta, widać tu wyraźne inspiracje. Mamy się go bać, a nie próbować zabić.
Naszym celem jest niszczenie rozsianych w grupach na mapie botów i wysysanie z nich substancji zwanej Mirium. Po zdobyciu przez drużynę odpowiedniej dla danego etapu ilości tejże substancji musimy zdeponować ją w specjalnym hubie zwanym Mganusem, a następnie aktywować przeniesienie do następnej, trudniejszej wersji mapy.
Na potrzeby eventu stworzono nie tylko nowe wersje znanych czołgów, ale również zestawy umiejętności, wyposażenie, czy nawet power-upy, wypadające z zabitych wrogów. Tych możemy mieć jednocześnie nawet do czterech na raz i podpowiem, że naprawdę warto się za nimi rozglądać. Są bardzo mocne i potrafią dać olbrzymiego kopa.
A jakie nagrody? Za sam mecz standardowo – sreberko i doświadczenie (w tym wolne). Nie są to obłędne kwoty, ale udane zakończenie średniego poziomu trudności, to z tego co widziałem około 75k srebra brutto. Biorąc pod uwagę fakt, że nawet przy czterech etapach rozgrywka jest znacznie bardziej dynamiczna, niż na linii frontu, to całkiem przyzwoita kwota. Minusem jest oczywiście fakt, że nie zdobywamy przy okazji ekspa dla naszych załóg.
Zdobywają go bowiem dowódcy przypisani do każdego z pięciu typów maszyn. Ich postęp odblokowuje nam specjalne żetony, za które możemy potem kupić w eventowym sklepie różne nagrody. I cóż, szału tutaj nie ma. Niestety, grając w Mirny-13 nie zarobicie ani obligacji (przynajmniej ja ich nigdzie nie widziałem), ani nie odblokujecie żadnej specjalnej premki. Chyba najciekawszymi nagrodami wydają się być style 3D by Masahiro dla górnej części niemieckiej linii prowadzącej do E50M. Serio, gdyby nie te nieszczęsne reflektory, byłyby to jedne z najfajniejszych, niehistorycznych styli w grze. Zresztą popatrzcie sami, E50, czy Pantera pokryte jakimiś dziwnymi zaciekami, rdzą i metrami drutu kolczastego wyglądają naprawdę zacnie.
Nagrody nie urywają lufy, ale sam tryb wydawał mi się na tyle dynamiczny i zarazem klimatyczny, że moim zdaniem warto spróbować. Zobaczymy to zresztą w praniu już w najbliższy poniedziałek.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!