Gwiazda skrytykowała nową wersję Małej Syrenki, ale czy słusznie?
Mała Syrenka nie powtórzy sukcesu Pięknej i Bestii, czy Króla Lwa i w kinach na całym świecie radzi sobie poniżej oczekiwań. Krytyka i niezachęcające zwiastuny zbierają swoje żniwo, które może doprowadzić do sytuacji, że Disney nie zarobi na tej produkcji. Aktorski remake Małej Syrenki mierzy się również z bombardowaniem ocen, przez który IMDb musiało uruchomić alternatywny sposób liczenia ocen wystawianych przez użytkowników. Do krytyków filmu dołączyła również aktorka i piosenkarka Paloma Faith, którą widzowie mogą znać z serialu Pennyworth oraz filmu Parnassus.
Paloma Faith skrytykowała Małą Syrenkę za wątek oddania głosu
W usuniętym już poście na Instagramie gwiazda napisała, że widziała w miniony weekend Małą Syrenkę, ale nie chciałby pokazywać filmu swoim córką. Paloma Faith odniosła się do samej treści filmu, a konkretniej do wątku rezygnacji z głosu na rzecz miłości.
Jako matka dziewczynek nie chcę, aby moje dzieci myślały, że można zrezygnować z głosu i mocy, aby kochać mężczyznę. WTF, co to za gówno. Nie chciałbym tego uczyć młodego pokolenia kobiet.
Fani szybko przypomnieli stary post artystki, bo pochodzący jeszcze z 2009 roku, w którym Faith przyznała, że „chciałaby być Małą Syrenką, gdy dorośnie”. Najwyraźniej aktorka nie zna treści samej baśni Hansa Christiana Andersena, w której wątek oddania głosu na rzecz ludzkich nóg nie został zmieniony, ani w animacji Disneya, ani też w aktorskim remake’u.
Wczytywanie ramki mediów.
GramTV przedstawia:
Warto również pamiętać, że oddanie przez Arielkę głosu wiedźmie, w zamian za zamienienie się w człowieka jest tylko metaforą nikczemnych ludzi, którzy chcą wykorzystywać innych. Jest to uniwersalna lekcja nie tylko dla młodych dziewczyn, ale każdego człowieka, bez względu na płeć, a nawet wiek. Faith zamiast krytykować element, bez którego Mała Syrenka nie mogłaby istnieć, powinna pokazać którąś z wersji swoim dzieciom i wytłumaczyć im ten wątek i co on sobą przekazuje.
Prawdziwy feminizm to równość dla każdego, jestem za tym. Nie mniej każdy ma inną fizjonomię, niezależne kobiety to choroba, tak samo faceci. Gdy jesteś niezależna to tracisz coś, relacje, rozwój, rodzinę. Gdy ktoś mówi że mi nie jest potrzebny facet, to powoduje też że nie jest w stanie brać i dawać. Więc jesteśmy od siebie zależni i to dobrze, to jest zdrowe. Bo jak miałoby to wyglądać? Sama zarabiam, nie muszę się o nic martwić, potrzebuje mężczyzny tylko do, no właśnie, do czego? Jak można być w związku, być niezależną kobieta ale zarazem chcieć aby razem go tworzy i polegać na sobie. Moim zdaniem, tak generalizując, niezależność to ucieczka od bycia zranioną, nie wynika to od siły, ale od strachu przed miłością i bliskością.
naked_snake_27
Gramowicz
30/05/2023 20:16
Niektórzy to chyba mózg oddali... Co za porąbane czasy...