O przepychankach odnośnie europejskich wymagań, mających na celu ujednolicenie portów ładowania w urządzeniach sprzedawanych na terenie Unii Europejskiej, słyszy się już od dawna. Oczywiście, największą dotychczasową niewiadomą była firma Apple, dla której jest to dość spory cios, mając na uwadze ich autorskie, a przede wszystkim niezwykle dochodowe rozwiązania. Wszystko wskazuje jednak na to, że amerykański gigant nie będzie miał wyjścia, a firma będzie musiała podporządkować się wytycznym.
USB-C w urządzeniach iPhone
Regulacje mające na celu ochronę środowiska i zmniejszenie elektrośmieci, zakładają, że na terenie Unii Europejskiej najpopularniejsze urządzenia elektroniczne naładujemy za pomocą portu USB-C. Wydaje się to być racjonalnym rozwiązaniem, które powinno ułatwić życie niejednego konsumenta, chociaż już mówi się o tym, że Apple w przyszłości może całkowicie zrezygnować ze standardowych portów, chociażby na rzecz ładowania indukcyjnego.
O tym, że Apple zamierza poddać się narzuconym regulacjom, dowiedzieliśmy się z jednego z wywiadów. Joanna Stern - dziennikarka The Wall Street Journal – przeprowadziła rozmowę z szefem marketingu, Gregiem Joswiakiem. Przyznał on, że firma nie ma wyboru i będzie musiała dostosować się do wytycznych. Jednocześnie zaznaczył, że korporacja nie jest zadowolona z przymusu wdrożenia zmian. Według niego może się to wiązać z niedogodnościami dla użytkowników urządzeń wyprodukowanych przez ich przedsiębiorstwo.
Niewykluczone jednak, że Apple będzie chciało postawić na swoim i zdecyduje się na wprowadzenie zmian, które sprytnie ominą narzucone wytyczne.